Po 12 latach Star Trek wreszcie wrócił do telewizji. Po najnowszych filmach, z których nie wszyscy fani tego uniwersum byli zadowoleni, nadeszła chwila prawdy. Czy najnowsza odsłona serii, przedstawiająca nieznane dotąd wydarzenia z historii Gwiezdnej Floty, przewyższy dotychczasowe części?
Akcja serialu Star Trek: Discovery rozgrywa się 10 lat przed wydarzeniami przedstawionymi w oryginalnej serii z 1966 roku oraz w podstawowej linii czasowej, a nie tej alternatywnej, stworzonej w 2009 roku przez J.J. Abramsa. Twórcy dość szybko wrzucają nas na głęboką wodę, prezentując nam wydarzenia zwiastujące początek wojny z Klingonami, która będzie głównym wątkiem serialu. Bohaterką jest Michael Burnham (w tej roli Sonequa Martin-Green), pierwszy oficer statku U.S.S. Shenzhou pod dowództwem Kapitan Georgiou (Michelle Yeoh). Podczas eksploracji przestrzeni kosmicznej załoga natrafia na tajemniczy, nieznany obiekt, który ostatecznie okazuje się statkiem Klingonów. Jego dowódcą jest T’Kuvma, a celem: zjednoczenie 24 klingońskich klanów i poprowadzenie ich przeciwko Federacji.
Zobacz również: TOP 30 – Najlepsze seriale Netflix Original!
Pierwsze, co rzuca się w oczy to znakomita oprawa wizualna. Zarówno efekty specjalne, charakteryzacja i scenografia (zwłaszcza ta zbudowana na potrzeby statku klingońskiego) są bardzo dobrze dopracowane i robią spore wrażenie. Widać, że twórcom najbardziej zależało na tym, aby widzowie mogli przede wszystkim zachwycać się stroną techniczną serialu, która nie dałaby najmniejszych powodów do narzekań. Niektórym fanom z pewnością będzie przeszkadzać nowy wizerunek Klingonów i minie trochę odcinków, zanim się do niego przyzwyczają, lecz z obiektywnego punktu widzenia trzeba przyznać, że ciekawe przedstawiono tę rasę. Pod względem zarysowania postaci mamy tu ukazaną nie tylko ich waleczność, ale również wymiar duchowy, poprzez który można dostrzec kilka ciekawych metafor. Z kolei nowy wygląd Klingonów sprawia, że wyglądają niezwykle groźnie.
Na razie, po pierwszych dwóch odcinkach serialu, mieliśmy szansę poznać bliżej tylko T’Kuvmę, Burnham, Kapitana Georgiou oraz porucznika Saru, który jest Kelpienem – istotą humanoidalną, unikającą ryzyka i groźnych sytuacji, co sprawia, że jawi się jako dość tchórzliwe stworzenie, więc w przyszłości mogą wyniknąć z tego dość zabawne sytuacje. Postać głównej bohaterki jest niezwykle interesująca i daje duże pole do popisu Martin-Green, która świetnie odnajduje się w swojej roli. Ma w sobie wdzięk, siłę oraz mrok, który bardzo szybko w niej odkrywamy. Z kolei Georgiou to rozsądna i trzeźwo myśląca kapitan statku oraz najlepsza przyjaciółka Michael. Stosunki między bohaterkami są jednak momentami dość napięte, tak więc mamy wrażenie, że oglądamy kobiecą wersję Kapitana Kirka i Spocka.
Zobacz również: TOP 20: Najlepsze filmy science fiction w historii!
Jednak tam, gdzie plusy, muszą być też minusy, tyle że jak na razie są one niewielkie. Po pierwsze, o ile fani uniwersum połapią się terminologii używanej przez postacie, o tyle dla nowych widzów może wydawać się ona dość niezrozumiała. Po drugie, przewidywalność, zwłaszcza w drugim odcinku – wielkich zaskoczeń w związku z zakończeniem nie było. I w końcu czołówka produkcji, która może zawieść znaczną większość fanów uniwersum. Zamiast tytułowego statku latającego w przestrzeni kosmicznej mamy na żółtawym tle grafiki koncepcyjne m.in. fazera czy komunikatora, co sprawia, że serial traci swój unikalny charakter i wygląda to naprawdę słabo.
Niemniej jednak Star Trek: Discovery zapowiada ciekawą opowieść o przygodzie, odkrywaniu nowych światów i konfliktach z innymi rasami. Mamy tu bardzo dobrych aktorów, nowe, ciekawe postacie wprowadzone do uniwersum oraz dobrze poprowadzoną opowieść sci-fi zarówno pod względem wizualnym, jak i narracyjnym. Z jednej strony serial ma w sobie podstawowe elementy Star Treka wykreowane przez Gene’a Roddenbery’ego. Chce wiernie realizować założenia całej serii, nawiązywać do najlepszych elementów poszczególnych jej części, a jednocześnie pragnie się wyróżniać, zabłysnąć nowością i to wszystko, jak na razie mu się udaje… no, może poza czołówką. Z pewnością czuć powiew świeżości oraz widać ciekawe pomysły wnoszone do serii. Oby tak dalej!
Ilustracja wprowadzenia: CBS All Access