The Sinner – recenzja 1. sezonu

Po pierwszym odcinku The Sinner pozostawił po sobie dobre wrażenie. Gra aktorów oraz zalążek fabuły dawały nadzieję na dobry kryminał. Niestety, okazało się inaczej.

The Sinner jest adaptacją bestsellera Petry Hammesfahr o tym samym tytule. Główną bohaterką jest Cora Tannetii (Jessica Biel), której życie wydaje się ogromnym banałem. Od trzech lat jest żoną egoistycznego męża, ma dziecko, mieszka u nadopiekuńczych teściów i pracuje w rodzinnej firmie. Już na pierwszy rzut oka wiemy, że zmaga się z depresją i może czymś jeszcze. Podczas wypadu nad jezioro Cora dostaje niekontrolowanego ataku agresji i w obecności męża, dziecka oraz kilkudziesięciu gapiów z zimną krwią zabija zupełnie przypadkowego mężczyznę. Teoretycznie sprawa wydaje się być łatwa, bo kobieta przyznaje się do winy, a policja ma zeznania świadków. Coś jednak nie pasuje detektywowi Harry’emu Ambrose (Bill Pullman), który za wszelką cenę próbuje się dowiedzieć, dlaczego Cora popełniła tak krwawą zbrodnię.

Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 1. sezon The Sinner

Zacznijmy od Jessiki Biel. Była to jej pierwsza tak duża telewizyjna rola od czasów Siódmego Nieba i, niestety, nie najlepsza. W pierwszym odcinku, czego nie ukrywam, aktorka zrobiła na mnie wrażenie. Jednak z każdym nowym epizodem było coraz gorzej. Główna bohaterka ciągle płacze. Tak, zdarzyła jej się rzecz straszna, ale cały sezon wypełniony jest zbliżeniami na twarz płaczącej Biel. Po prostu jest tego za dużo. Dodatkowo przy okazji finału uświadamiamy sobie, że tak naprawdę nie interesuje nas, jak historia Cory się skończy. Główna bohaterka stała się nijaka.

Z drugiej strony – fabuła, która po prostu jest mało logiczna. Oczywiście wyjaśnienie przyszło w finale sezonu i nie mogło być bardziej głupie. Główna bohaterka po latach przypomina sobie o traumatycznych wydarzeniach z jej życia, które wpływają na jej wyrok. W tym wszystkim mamy jeszcze pana detektywa, którego obecność oczywiście można wyjaśnić śledztwem i chęcią dojścia do prawdy. Jego backstory już logicznie wytłumaczyć się nie da. Co więcej, to po prostu nic nie wnosi – ani do serialu, ani nie tłumaczy tego, dlaczego jest, jaki jest.

Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: Miasto skarbów – 1. sezon

Dodatkowo całość zbudowano na napięciu. Może twórcy wiedzieli, że fabuła The Sinner jest grubymi nićmi szyta, więc postanowili zatrzymać przy sobie widza najłatwiejszym chwytem – cliffhangerem. W drugiej połowie sezonu każdy odcinek tak się kończy, a przecież ciekawość jest silniejsza od zdrowego rozsądku i każdy będzie chciał się dowiedzieć, co takiego wydarzy się dalej. Niestety, kiedy karty zostają wyłożone na stół, możemy jedynie żałować, że poświęciliśmy na to kilka cennych godzin naszego życia.

The Sinner po prostu zawodzi. Pierwszy odcinek wypada świetnie, bo jest świeży. W kryminałach zazwyczaj szukamy winnego. Tu już go mamy, ale nie wiemy, dlaczego zdecydował się na taki drastyczny krok. Tajemnica do rozwiązana świetna. Jednak dochodzenie do prawdy – już nie.  

ilustracja wprowadzenia: USA Network

Redaktor

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?