Na pierwszy rzut oka : 7. sezon serialu W garniturach (Suits)

Witajcie w kolejnym niepotrzebnym sezonie i tak naciąganego serialu. Zanim przejdziemy do debaty nad tym wątpliwej jakości odcinkiem, zwiastującym kolejny, przeciętny sezon, zastanówmy się nad formą. Formą, której ta seria nie zmieniła od bardzo dawna. To wciąż osoby wchodzące do biur, rzucające pliki ważnych dokumentów na biurko, odchodząc, pozostawiając drugą osobę w niezręcznej, skłaniającej do przemyśleń ciszy. Wciąż te same kadry, te same ustawienia kamery, te same zagrywki, ta sama muzyka. Cholera, nawet pory dnia bardzo często lecą szablonowo z odcinkiem. Oczywiście wiem, to nie jest serial, który nastawiony jest na formę czy w ogóle popisy kinematograficzne, chodzi tutaj przede wszystkim o fabułę i scenariusz. O nich też zapomnijcie.

Wraz z końcem poprzedniego sezonu, ta produkcja straciła swoją najmocniejszą kartę – sprawę Mike’a. Teraz, kiedy wszystko zostało rozwikłane, jeśli mam być szczery – zasadniczo nie ma czego oglądać. Owszem, możemy podziwiać dalej, jaki to Harvey nie jest i tak dalej (o czym zresztą przypomina nam pierwsze 6 minut odcinka, które wręcz opiewają w boskość tej postaci), ale zasadniczo, nie ma tu za dużo interesującej treści. Jessica odeszła, a wraz z nią nadzieja na jakiś ciekawy background jednej z głównych postaci. Właściwie jedynym utrzymującym się wątkiem jest niedokończona sytuacja Louisa. Z tym że każdy, kto obejrzał w życiu więcej niż 3 seriale tego typu dobrze wie, że Charlie Runkle, czy inna ciamajda, zwycięży dopiero pod koniec. Stąd też wątek Louisa jest nadzwyczaj wciśnięty, ponieważ scenarzystom zabrakło dobrego materiału na to, żeby coś się działo.

A propos scenarzystów, to dość zadziwiające jak bardzo starają się nam sprzedać postać Mike’a jako protagonistę. Biorąc pod uwagę rzeczy, które wyprawiał względem swoich współpracowników i najbliższych osób, nie uznałbym go za postać pozytywną. Niestety, siła scenariusza i sugestywnej muzyki jest po jego stronie. Łapiąc się scenariusza – jeśli kiedykolwiek przeprowadzaliście w głowie idealną rozmowę, która szła perfekcyjnie po Waszej myśli, to tak właśnie rozmawiają wszyscy bohaterowie tego serialu. Wszystko jest wygodne do porzygu. Tak po prostu nie rozmawiają ludzie, czy to na ulicy czy w szanowanej firmie prawniczej. Dialogi przebijają czwartą ścianę i gwałcą nasze uszy sztucznością. Ten serial daje mylne wrażenie, że aby być szanowanym prawnikiem nie liczy się wiedza, charyzma czy umiejętności, tylko ślepy traf.

W recenzowanym odcinku mamy namiastkę powiedzmy antagonisty, który oczywiście w pierwszych słowach rzuca wyzwanie Harveyowi mówiąc mu, że nie dorasta Jessice do pięt. Najwidoczniej nie widział poprzednich sześciu sezonów, żeby wiedzieć, że jest w błędzie. Przyznam temu odcinkowi jedno, zaciekawił mnie wątek relacji Harveya ze swoją psycholożką. Przynajmniej przez krótką chwilę. W końcu ta postać trafiła na kogoś, z kim faktycznie może się zmierzyć w rozmowie. I o ile super-umiejętności do gry w pokera Harveya pozwalają mu na dyktowanie warunków w czasie rozmowy, tak surowa wiedza psychologii tejże blondynki sprawia, że góruje w konwersacji. Oczywiście pod koniec odcinka Specter i tak dostaje swoje. O czym my, jako widzowie, możemy jedynie pomarzyć.

Ilustracja wprowadzenia: USA Network

https://www.facebook.com/nocnefilmowanie/
|....|
http://www.filmweb.pl/user/pestowsky
|....|
i tyle.

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Paulinaboo pisze:

Zgadzam się z recenzją. Dialogi są potwornie sztuczne, przyjmują formę ciągłych przepychanek emocjonalnych i wykładów etycznych, a każdy z nich kończy się wyjściem rozmówcy z pomieszczenia(tak się rozmawia?). Ciągle ten sam schemat. Wszystkie informacje są przekazywane 3 razy, ile razy można słuchać jak najpierw Donna mówi coś Harveyowi, później Harvey to samo Mike’owi, a on powtarza Rachel – fatalna reżyseria.
No i niestety Donna jest męcząca. Jej postać nic nie wnosi, wszędzie tylko wsadza nos.

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?