Przyjaciele z uniwerku – recenzja 1. sezonu

Przyjaciele z uniwerku ma naprawdę świetną obsadę. I nie są to słowa rzucane na wiatr. Niestety nawet takie nazwiska, jak Keegan-Michael Key, Cobie Smulders, Fred Savage, Annie Parisse, Nat Faxon, Jae Suh Park, Billy Eichner i Greg Germann nie wystarczą, aby naprawić kiepski scenariusz.

Jak sam tytuł wskazuje nasi bohaterowie znają się ze studiów, a dokładnie z Harvardu. Można więc śmiało założyć, że są to ludzie inteligentni i poukładani. Niestety wcale tak nie jest. Ethan jest znanym pisarzem, który ma problem z napisaniem kolejnej książki. Jego żona jest prawniczką, która zaczyna nową pracę, co jest powodem ich przeprowadzki do Nowego Jorku. Tym sposobem cała ekipa jest razem i może na powrót rzucić się w wir szaleństwa. Jest jednak pewien twist. Sam, odnosząca sukcesy bizneswoman i przyjaciółka Lisy oraz Ethana, od dwudziestu lat sypia z mężczyzną pomimo tego, że oboje mają małżonków. O wszystkim wie Marrianne, aspirująca aktorka. W ekipie jest jeszcze Max, agent Ethana, oraz Nick, który utrzymuje się ze swojego funduszu powierniczego.

Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 1. sezon serialu Will

Pierwszym problemem tego serialu jest fakt, że tytuł nie do końca oddaje rzeczywistość. Jeżeli ktoś wybiera tytuł Przyjaciele z uniwerku, śmiało można założyć, że będzie to historia grupy przyjaciół. Niestety tak nie jest. W sumie całość skupia się na Ethanie i jego relacjach z resztą grupy. Jest o nim, jego związkach z Sam i Lisą oraz przyjaźni z Maxem i Nickiem. O innych bohaterach wiemy niewiele albo kompletnie nic. Drugi problem to brak równowagi. Gagi zaprezentowane w serialu momentami są po prostu nie na miejscu. Przykładem może być Ethan, który w stresującej sytuacji zaczyna mówić dziwnymi głosami – ani to śmieszne, ani nie rozluźnia sytuacji. Produkcja Netflixa próbuje poruszyć tematy ważne, jak przemoc na tle seksualnym, zdrada czy płodność. Niestety wszystko zostaje przyćmione przez wygłupy w stylu American Pie, które nawet nie są śmieszne. A jeżeli wszystko kojarzy wam się z Przyjaciółmi, nie jesteście jedyni. W końcu Sam i Ethan to Ross i Rachel 20 lat później.

Niewątpliwym plusem Przyjaciół z uniwerku są postaci drugoplanowe. Billy Eichner oraz Greg Germann robią fantastyczną robotę i szkoda, że po prostu nie pojawiają się w serialu częściej. Pierwszy z nich gra Felixa, chłopaka Maxa i lekarza, który zajmuje się leczeniem niepłodności Ethana i Lisy. Eichner przyzwyczaił nas do bardzo ekspresyjnego stylu. Tymczasem tutaj jest bardzo stonowany i bardzo ogranicza się, jeżeli chodzi o gesty czy mimikę. Jego postać jest najlepszą, jaką uświadczycie oglądając serial. Germann gra z kolei męża Sam. Na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo egoistycznym i zajętym sobą facetem. Potem jednak okazuje się, że jest bardzo oddany rodzinie i małżonce.

Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 1. sezon The Bold Type

Jak we wszystkich tego typu historiach, gdzie bohaterowie starają się utrzymać w tajemnicy wielkie kłamstwo, można się spodziewać, że całość eksploduje na samym końcu. Tak też stało się i w tym przypadku. Niestety finał bardzo rozczarowuje i zawodzi. Bardzo szkoda, biorąc pod uwagę, bądź co bądź, znakomitą obsadę, która tutaj nie miała nawet okazji, żeby się wykazać. Przypominając sobie ostatnie decyzje Netflixa, nie przedłużenie Przyjaciół z uniwerku byłoby jedną z lepszych.

ilustracja wprowadzenia: Netflix

Redaktor

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?