Outcast: Opętanie to długo zapowiadany serial od Roberta Kirkmana – twórcy The Walking Dead. Fox kazał nam na produkcję długo czekać i skutecznie podgrzewał atmosferę przed premierą. Niestety kiedy kurtyna opadała okazało się, że zrobiono szum o nic. Produkcja nie była wstanie zgromadzić przed telewizorami nawet połowy widzów co The Walking Dead i wywołała raczej mieszane uczucia wśród oglądających. Jednakże stacja obiecała nam drugi sezon, a więc obietnicy dotrzymuje. Pozostaje jedynie pytanie czy był on nam potrzebny?
Sezon pierwszy pokazał nam jak bardzo można zmarnować szansę na dobry serial. To bardzo ciekawe ponieważ wszystko wskazywało na to, że produkcja okaże się hitem. Dobry odcinek pilotażowy, ciekawi bohaterowie oraz tajemnica. Na początek rewelacja. Niestety na dłuższą metę koszmar. Wraz z kolejnymi odcinkami było tylko coraz gorzej co dobrze zobrazował finał serii. Przeważnie jest tak, że seriale pomimo swojej nudnej fabuły potrafią zaciekawić pierwszym i ostatnim odcinkiem. Daje im to możliwość ciągnięcia całej machiny dalej. Niestety w przypadku serialu Outcast: Opętanie było na odwrót. Tutaj nawet finał serii nie był w stanie nas dostatecznie zaintrygować. Tym bardziej mnie to martwi, że przed nami kolejny sezon. Ale nie wyprzedzając faktów przyjrzyjmy się dwóm premierowym odcinkom nowego sezonu.
Zobacz również: Gwiazda Outcast: Opętanie Patrick Fugit i twórca The Walking Dead w wywiadzie dla Movies Room!
Przede wszystkim należy podkreślić, że serial wraca do punktu wyjścia. Jeśli kojarzycie zakończenie poprzedniej serii wiecie, że pojawiła się możliwość, aby seria obrała całkiem inną drogę. Jednakże kiedy powracamy do świata Kyle’a okazuje się, że tak szybko jak opuścił miasteczko Rome, tak szybko do niego wrócił. Nowy początek szlak trafił. No ale może stara mieścina w końcu pokaże nam na co ją stać?
Biorąc pod uwagę początek nowego sezonu to niestety szczerze w to wątpię, ale nigdy nie zamykam się na taką ewentualność. Akcja drugiego sezonu rozpoczyna się dosłownie po zakończeniu poprzedniego. Nasi bohaterowie powracają do rodzinnego miasteczka i próbują jakoś poradzić sobie z minionymi wydarzeniami. Niestety jak się szybko okazuje nie jest to takie łatwe. Wydarzenia z odcinka pilotażowego koncentrują się w dużej mierze na pokłosiu finału poprzedniej serii. Niestety problem w tym, że finał nie był najlepszy, a więc gdy twórcy biorą się do rozpamiętywania minionych zdarzeń na ekranie robi się strasznie nudno. Natomiast próba domknięcia niektórych wątków z poprzedniej serii okazuje się mało satysfakcjonującym dodatkiem. Albowiem nic tak naprawdę nie zostaje wyjaśnione, a historia nadal pozostawia nas z większą ilością pytań bez odpowiedzi. Schemat ten znany jest nam już z pierwszego sezonu, a więc zabieg ten w ogóle nie powinien nas dziwić. Koniec końców fabuła pierwszego odcinka nie zachwyca. Nie daje nawet nadziei na lepsze, a to znaczy, że coś jest zdecydowanie nie tak. Jednakże największym problemem jest to, że serial jest strasznie nijaki. Widać to nawet po premierowym odcinku nowego sezonu. Twórcy kompletnie nie mają pojęcia co nam chcą opowiedzieć. Cały czas miotają się pomiędzy jednym, a drugim pomysłem i nie potrafią się na żaden z nich zdecydować. Tak jakby nie byli do końca pewni co chcą nam pokazać, bądź też w jakim stylu ukazać nam ekranowe zdarzenia. Ta niekonsekwencja psuje odbiór produkcji i nie pozwala nam nacieszyć się choćby jednym z wątków. Tym dramatycznym, czy też tym pełnym grozy. Niestety, ale żaden z nich nie jest w stanie nas nawet minimalnie zaspokoić. Premierowy odcinek prezentuje nam wszystkiego po trochu, czyli tak naprawdę nie prezentuje nam nic szczególnego. Co prawda pomiędzy całą masą nic nieznaczących zdarzeń pojawia się kilka nowych i ciekawych wątków, to jak na razie są to dopiero niewielkie zajawki. Ciekaw jestem jak długo będziemy musieli czekać zanim twórcy jakkolwiek je rozwiną. Tak więc niewielka nadzieja na lepsze istnieje, ale w porównaniu z całą resztą jest to raczej słabe pocieszenie.
Tym niezbyt miłym akcentem przechodzimy do drugiego odcinka, który pomimo mojego negatywnego nastawienia okazał się dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Przede wszystkim akcja nabiera tempa i mam wrażenie jakby całość w końcu ruszyła do przodu. Wydarzenia ekranowe prezentują się zdecydowanie lepiej w porównaniu do pierwszego epizodu. Potrafią nas zaintrygować, wciągnąć w wir akcji oraz pokazać, że seria potrafi nas zaskoczyć. Nigdy nie sądziłem, że to powiem (napiszę), ale drugi odcinek prezentuje sobą naprawdę dobrą jakość. Jeśli miałbym go porównać do innego odcinka serialu to byłby to pilotażowy odcinek pierwszej serii. Czuć w nim powiew świeżości i nadzieję na lepsze. Dodatkowym plusem odcinka jest fakt, że akcja wokół miasteczka Rome się zdecydowanie zagęszcza i wszystko staje się coraz bardziej tajemnicze i niespodziewane. Odcinek potrafi również zaskoczyć postępowością i odwagą z jaką zaprezentował nam kilka nowych wątków, które bardzo dobrze rokują. Twórcy dodatkowo sugerują, że być może w życiu Kyle dojdzie do poważnych zmian, które okażą się kluczowe dla dalszej fabuły. Jednakże na razie, to wyłącznie spekulacje.
Od strony aktorskiej seria wypada bardzo dobrze. Aktorzy świetnie radzą sobie z portretowaniem zawiłych losów swoich bohaterów jak zarazem ich złożonej osobowości. Postacie natomiast są świetnie nakreślone dzięki czemu losy naszych bohaterów posiadają ręce i nogi w tej niezwykle zagmatwanej mieszance fabularnej. Na pierwszym planie mamy oczywiście Patricka Fugita jako Kyle’a, którego wątek teoretycznie jest pierwszoplanowy. Teoretycznie ponieważ ostatnio różnie z tym bywało i niekiedy drugoplanowe postacie częściej pojawiały się na ekranie niż główny bohater. Czas pokaże co będzie dalej. Ciekawych potyczek możemy oczekiwać od pastora Andersona, Emily czy też Sidney’a, którego choć w pierwszym odcinku zabrakło, to jednak w drugim już się pojawia i skutecznie podgrzewa atmosferę.. Dwa nowe epizody pokazują nam również, że drugi sezon w dużej mierze skupi się również na losach Megan Holter, która nie może się otrząsnąć z wydarzeń z poprzedniego sezonu.
Outcast: Opętanie potrafi zaskoczyć. Szkoda tylko, że w większości negatywnie. Odcinek pilotażowy zapowiadający nowy sezon jest mało intrygujący, rozciągnięty do granic możliwości, no i przede wszystkim nijaki. Nie pomaga mu nawet dobre aktorstwo czy też charakterystyczny klimat, który bardzo często rozmywa się przy natłoku licznych wątków, z których każdy jest z innej beczki. Czy serial ma szansę nas jeszcze czymś zaskoczyć? Owszem ma i w idealny sposób udowadnia nam to drugi odcinek nowego sezonu, który jest niczym totalne przeciwieństwo pierwszego. Przede wszystkim akcja się w nim zagęszcza i całość rusza z miejsca. Jest ciekawie i świeżo co daje nam nadzieję, że serial w końcu pokaże nam na co go stać. Czy tak się stanie? Ciężko przewidzieć, ale od tej pory zdecydowanie baczniej będę się serii przyglądać.
Ilustracja wprowadzania: mat. prasowe