Na pierwszy rzut oka: 1. sezon Syna

Epoka kształtowania się Stanów Zjednoczonych to zawsze wdzięczny okres do przenoszenia na jakikolwiek ekran. Starczy choćby wymienić wybitną filmową adaptację Nafty pióra Uptona Sinclaira – Aż poleje się krew. W tym miesiącu powstaje kolejne dzieło na podstawie nieprzeciętnej książki – nominowanego do nagrody Pulitzera Syna Philippa Meyera. Dla odmiany, teraz na ekrany telewizorów. Co ciekawsze, udało się nawet zatrudnić gwiazdę światowego formatu – Pierce’a Brosnana. Jak prezentuje się pilot sezonu? Niestety, fajerwerków nie ma, choć pozostaje nadzieja na progres.

Fabuła Syna podąża dwutorowo, aczkolwiek główny bohater jest ten sam. Pilot sezonu rozpoczyna się od wątku młodego chłopaka, Eliego (Jacob Lofland), który stracił rodzinę wskutek ataku plemienia Komanczów, ostatecznie lądując u nich w niewoli. Przecina się z nim znacznie bardziej eksplorowany (przynajmniej jak dotąd) wątek dojrzałego już młodzieńca. Eli McCullough (Brosnan), stateczny senior potężnej rodziny posiadającej własne ranczo, prowadzi brutalną i bezkompromisową grę o coraz większe wpływy swojego rodu, a w konsekwencji – dotarcie na sam szczyt.

Do niewątpliwych zalet produkcji stacji AMC należy bardzo dobrze wyważony, wspierany przez piękne krajobrazy i nastrojową muzykę klimat. Czy mówimy o przedstawionych wydarzeniach z 1849, czy 1915 roku (bo wtedy to rozgrywają się kolejno owe dwie linie czasowe), niemal bez żadnych zgrzytów możemy wczuć się w historię. Piszę „niemal”, ponieważ kwestia szczegółów technicznych pozostawia sporo do życzenia. Nie chodzi co prawda o coś tak krytycznego, jak braki w wykształceniu wielu naszych rodzimych filmowców, ale nadal to nic chwalebnego. Najprościej rzecz ujmując, kamera porusza się nierzadko tak, jakby operatorzy wypili w trakcie zdjęć zbyt wiele kawy. Spokojne ujęcia bywają niepotrzebnie przyspieszane – domyślnie zapewne w celu nadania większej dynamiki, jednakże uzyskano co najwyżej efekt chaosu. Napięcie powinno się raczej budować dobrze skonstruowanymi wątkami, czego jak na razie nieco brakuje (co tym mocniej potęguje zwracanie uwagi na technikalia).

 Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 1. sezon Brockmire

W sytuacji gdy twórcy chcą powoli przesuwać do przodu akcję, aby godziwie wprowadzić widzów w to, co chcą im opowiedzieć, po prostu trzeba zainwestować w substytut, który nie dopuści do odczucia nudy. Dla przykładu, pilot Westworld  wystawił już kilka co ciekawszych charakterów w bój, a także dał kilka tropów, za którymi aż się chciało podążać wraz z bohaterami w następnych odcinkach. Syn cierpi na niewystarczającą ilość rzeczonego substytutu. Bo największym (i po prawdzie jedynym naprawdę dużym) plusem jest jak zwykle bardzo dobra i pełna charyzmy gra Pierce’a Brosnana – czyli coś, co od początku wydawało się oczywiste. Ale nawet jego postać – wyznający iście makiaweliczne metody nestor rodu – jest w dzisiejszych czasach zbytnio ograną kartą, żeby sama w sobie uczynić serial czymś ponadprzeciętnym. O pozostałych personach na razie nie ma wiele do powiedzenia. Ot, na ten przykład, dwaj synowie Eliego o odmiennych temperamentach, z których jeden jest bardziej faworyzowany od drugiego. O wiele bardziej interesują tragiczne losy młodej wersji głównego bohatera, które dopiero czekają na prawdziwe rozwinięcie. Potencjał na przyszłość zdaje się również posiadać konflikt rodu McCulloughów z meksykańską stroną Teksasu, rysujący się w pełni na finiszu odcinka – czyli w jedynej naprawdę emocjonującej jego części.

Syn nie pozostawił więc po sobie najlepszego możliwego wrażenia, pod wieloma względami po prostu oblewając, jednak to wciąż solidna produkcja, na którą fani gatunku powinni się skusić. Saga rodziny McCulloughów (w książce poruszono bodaj 150 lat ich rozwoju) może jeszcze rozwinąć się doprawdy bajecznie, a moja ocena to na razie, mam nadzieję, zaledwie nie do końca fortunny prolog czegoś o wiele lepszego.

Premiera serialu 11 maja o 21:00 na kanale AMC

ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Zastępca redaktora naczelnego

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?