When We Rise – recenzja miniserii

Prawa LGBT i walka o nie są obecne w życiu każdego człowieka – niezależnie czy tego chce, czy nie. Marsze równości, zawieranie małżeństw jednopłciowych czy możliwość skorzystania z łazienki odpowiedniej dla danej płci to jedne z niewielu podstawowych przywilejów, z których część z nas skorzystać nie może. Jak doprowadzić do tego, aby marzenia innych stały się rzeczywistością nas wszystkich? O tym właśnie jest When We Rise.

Dustin Lance Black (nagrodzony Oscarem za scenariusz do Obywatela Milka) napisał When We Rise w oparciu o dziennik Celeve’a Jonesa, (Austin McKenzie i Guy Pearce) młodego aktywisty, który swoim działaniem przyczynił się do zmiany postrzegania gejów i lesbijek w USA. Chłopak przyjechał do San Francisco mając jedynie 18 lat. Tam zaangażował się w kampanię Harveya Milka, później w walkę, aby rząd Stanów Zjednoczonych zajął się chorymi na AIDS i na sam koniec o równość małżeńską na terenie całego kraju. Towarzyszą mu Roma Guy (Emily Skeggs/Mary Louise Parker), która skupia się na prawach kobiet i w późniejszym okresie również tych, którzy mieli w życiu mniej szczęścia oraz Ken Jones (Jonathan Majors/Michael K. Williams) weteran wojny w Wietnamie i aktywista LGBT.

Zobacz również: TOP 5 – Reżyserzy kina LGBT zasługujący na szerszą uwagę

Nie ulega wątpliwości, że When We Rise jest serialem potrzebnym i ważnym. Prawdą jest, że prawa LGBT uległy nieznacznej poprawie, ale to w dalszym ciągu jest sytuacja daleka od idealnej. Już w tej chwili nowa administracja USA zagraża spokojowi, który poprzedni prezydent wypracował. Miniseria jest czymś przełomowym, potrzebnym, ważnym, co posiada walor dydaktyczny – ale czy to znaczy, że jest też dobra? Odpowiedź na to pytanie może być bardzo niejednoznaczna.

Biorąc pod uwagę, że ABC należy do Disneya, When We Rise było bardzo odważnym posunięciem. Miniseria stara się oddać fakty i ważne wydarzenia, które miały duże znaczenie dla ukształtowania się społeczności LGBT, jaką znamy teraz – począwszy od Stonewall, przez Milka, powstanie tęczowej flagi, napaści, początek epidemii AIDS i śmierć ogromu ludzi, po równość małżeńską. Podkreślono też, jak ważną rolę odegrał każdy z piastujących wtedy urząd prezydenta – Reagan, George H.W. Bush, Bill Clinton, George W. Bush i Barack Obama. Na przestrzeni kilku odcinków – dekad – pokazano, jak zmieniła się mentalność i podejście ludzi wobec gejów, lesbijek i osób transpłciowych.

Nostalgiczny wydźwięk When We Rise jest ogromny i temu zaprzeczyć jest ciężko. Prawda jest jednak taka, że nie jest to miniseria bez wad. Owszem ważna, odważna, ale nie tak dobra, jakby się można spodziewać. Postaci zaprezentowane widzom znamy tylko z ich działalności. Wiemy, jakie są ich poglądy, o co walczą, czego chcą, ale nie znamy ich charakteru. Drugą sprawą jest też zmiana aktorów – podczas pierwszych dwóch części przywiązujemy się do młodszych wersji Cleve’a, Romy i Kena. W trzeciej, kiedy pojawiają się nowe twarze postaci automatycznie tracą autentyczność. Odnosi się wrażenie, jakbyśmy oglądali historię zupełnie kogoś innego. Głośno zapowiadane pojawienie się Whoopie Goldberg i Rosie O’Donnell też nie wniosło nic do całości – a szkoda. When We Rise jest też nierówne. Podczas, gdy część trzecia i czwarta angażują widza zdecydowanie bardziej, pierwsza i druga pozostają daleko w tyle. Minusem może być również fakt, że miniseria nie zainteresuje każdego widza. Produkcja nie szokuje niczym szczególnym – poza historią, która może przyprawić o gęsią skórkę.

Zobacz również: TOP 6 – Dysfunkcyjne związki LGBT w kinie i telewizji

Recenzując When We Rise nie można odejść od polityki, bo to o niej też jest serial. Ciągłe protesty, marsze, próby zauważenia przez prezydenta USA, aż w końcu sprawa przed Sądem Najwyższym świadczą o tym, jak bardzo polityczny jest to temat. ABC bardzo zaryzykowało (jako jedna z wielkich stacji USA) i biorąc pod uwagę oceny i debatę, jaka toczy się w Internecie po emisji When We Rise – ryzyko się opłaciło. Nie jest to produkcja wybitna, ale poprawna, dobrze zagrana z nie lepszym scenariuszem. Potrafi jednak poruszyć, wzruszyć i zmusić do przemyśleń – a w ostatnim czasie udaje się to niewielu. Nie jest to pozycja kontrowersyjna, ale warta uwagi ze względu na wszystkie wyżej wymienione zalety.

plakat oraz zdjęcia: ABC

Redaktor

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maxwell pisze:

Witam, skoro pojawiła się polska recenzja to domyślam się, że serial jest już gdzieś dostępny także dla polskiej widowni (tzn. w języku polskim). Tylko gdzie można go znaleźć???

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?