Na pierwszy rzut oka: 4. sezon „Wikingów”

Po roku czekania na ciąg dalszy jednego z najlepszych seriali swojego gatunku mamy wreszcie powrót na antenę. I to jaki! W końcu czwarta seria będzie aż dwukrotnie dłuższa od swoich poprzedników. Czy saga o Ragnarze i jego towarzyszach naprawdę potrzebuje aż tylu epizodów? Czy utrzyma się na wygórowanym poziomie, który został ustanowiony przez genialny sezon trzeci? Pytań jest wiele, odpowiedzieć można póki co na jedno z nich: start pierwszej połowy serii daje nam dość solidne podstawy, by wierzyć w jej sukces, choć droga do tego mimo wszystko daleka.

https://www.youtube.com/watch?v=ba95AUdsTTQ

Nowy rozdział tej historii otwiera się nam na trzech płaszczyznach. Po pierwsze, mamy oczywiście Kattegat, gdzie wszyscy wracają do porządku dziennego po rajdzie na Paryż. Przede wszystkim Ragnar Lothbrok (Travis Fimmel ), poraniony nie tylko fizycznie, ale i w równej mierze (albo i mocniej) psychicznie. Bardzo cieszyć może sposób, w jaki porusza się jego rozterki. Jest nieco mistycyzmu w oderwaniu się Ragnara od codziennych spraw, gdy coraz większa część jego pragnie odejścia (niesamowicie wymowna scena z wizją wrót do Walhalli). To niezwykle konsekwentne następstwo jego duchowego rozwoju, prowadzącego do coraz większej izolacji.

Nie zawodzi także wątek Flokiego (Gustaf Skarsgard). Widać, że scenarzyści starają się, by ten specyficzny (anty)bohater nie wpadł w pułapkę stagnacji – dość typowe zagrożenie dla tego typu postaci. Miłym, pozytywnym zaskoczeniem jest za to Aslaug (Alyssa Sutherland). Małżonka Ragnara może mieć znacznie więcej do powiedzenia niż we wszystkich poprzednich sezonach razem wziętych. A biorąc pod uwagę obecną sytuację – szczególnie decyzję sfrustrowanego Bjorna (Alexander Ludwig) – potomkini legendarnego Sigurda naprawdę może namieszać w obecnej odsłownie „Wikingów”.

Interesująco prezentuje się również sytuacja w wiosce Lagerthy (Katheryn Winnick), która tym razem musi dzielić władzę z podstępnym jarlem Kalfem. Ta para, połączona dość kruchym i wymuszonym sojuszem, zasługuje na uwagę, i to już od finałowej części sezonu poprzedniego. Ich wybuchowa mieszanka ma szansę mieć niemałe znaczenie – zwłaszcza, że pierwszy epizod tego sezonu nie ukazał jeszcze wszystkich jego bohaterów, co prawdopodobnie zwiastuje niemałą nawałnicę. Tak naprawdę martwi tu jedynie odgrywający Kalfa Ben Robson, który w dalszym ciągu nie posiada ani charyzmy, ani zbyt dobrego warsztatu aktorskiego. Bardzo kiepskie wrażenie potęguje nieuniknione w jego przypadku zestawienie z jak zwykle znakomitą Winnick.

Na koniec nie sposób nie wspomnieć o tym, co dzieje się w Paryżu. Rollo (Clive Standen) ponownie postanawia się usamodzielnić kosztem swojego braterstwa z królem Ragnarem. Potwierdza się zatem to, co wypłynęło w ostatnim odcinku trzeciej serii: zdawałoby się uziemiony już niepokorny, łaknący chwały wojownik otrzymuje sposobność wyjścia z poniżającej dla niego pozycji, stając się obrońcą grodu, który niedawno oblegał. I tak oto jedna z najbardziej rozdartych i niejednoznacznych postaci w „Wikingach” otrzymuje więcej okazji do wykazania się niż kiedykolwiek. Tylko zacierać ręce. W szczególności, iż najważniejsze persony z paryskiego dworu także będą miały co nieco do powiedzenia. Na pierwszy plan wysuwa się tam na przykład relacja na linii Rollo-księżniczka Gisela (Morgane Polański), córka Karola II Łysego. Przyznać należy, iż jak na razie mimo wszystko prezentuje się ona dosyć sztampowo, ale scenarzyści tego serialu wielokrotnie już budowali wspaniałe wątki z okoliczności będących z pozoru dość mało interesującymi.

Pierwsza część najnowszego sezonu „Wikingów” rusza zatem z kopyta. Póki co na pewno nie ma na co narzekać. Premierowy odcinek stoi na wysokim poziomie – mniej więcej takim, do jakiego przyzwyczaili nas twórcy – a co najważniejsze, mamy w pełni uzasadnione powody, dla których czekamy na więcej. Dorównać ocierającej się o perfekcję serii trzeciej będzie piekielnie trudno, ale jest niezwykle mało prawdopodobne, byśmy się rozczarowali.

Ilustracja wprowadzenia/plakat: History

Zastępca redaktora naczelnego

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?