Planeta Dżahad. Nazwa sugeruje inspiracje Herbertem, a wizja walki królewskich sił z żyjącymi w niedostępnych górach nomadami może podkręcać skojarzenia z kultowym SF. Nic bardziej mylnego. Autorka przenosi nas w świat nader podobny do Bliskiego Wschodu, gdzie próżno szukać mitologiczno- fantastycznych motywów. Jest za to fanatyzm, niekończąca się wojna i wpływ obcych potęg, którym ta sytuacja jest jak najbardziej na rękę. Czy Łzy diabła to więc SF, powieść wojenna czy może sprytnie zakamuflowana relacja z własnych doświadczeń? Zacznijmy pierw od sedna opowieści.
W Królestwie Farji dla młodego następcy tronu wyprawa wojenna to obowiązek i tradycja. Ugruntowanie przeszłych rządów. Monarcha ma ruszyć w bój przeciwko Wysokim. Lud ten zamieszkuje niezdobyte pasma górskie i podobnie, jak koronowane głowy, ma dobrze zachowaną, pielęgnowaną tradycję wojenną. I tak od setek lat jedni skaczą do gardeł drugim i nawet jeśli szala zwycięstwa przechyli się na którąś stronę, to nie na tyle, by ktokolwiek mógł uznać się za hegemona. To ma się jednak zmienić, gdyż Farjanom przychodzą z pomocą Obcy. Z Ziemi. I tu pojawia się interesujący aspekt powieści.
Wojna zawsze leży w czyimś interesie. Rzadko jest to potrzeba całej społeczności i najczęściej ma ona genezę polityczną. W tym przypadku Obcy nie musieli się starać. Farjanie i Wysocy z zapałem wyniszczają się od pokoleń i wystarczyło dodać do tego kotła swoich przypraw. A to nie lada specjały, gdyż Ziemianie zaopatrzyli tych pierwszych w najnowocześniejsze pojazdy jeżdżące i latające, że o innym zabójczych akcesoriach nie wspomnę. Oczywiście wiąże się to z ich serwisowaniem i całą gamą zależności, które da się jednak przełknąć, zwłaszcza jeśli pomyśli się o zagładzie przeklętych wrogów. Jaka jest tego cena? Zboże zwane czars, na którego produkcję nastawiła się gospodarka Farji.
Słysząc o tym, że akcja dzieje się poza Ziemią i że to właśnie mieszkańcy Błękitnej Planety są kimś w rodzaju ufoków, nastawiłem się na rasowe SF. Takie z wymyślnymi społecznościami, nazwami i tak dalej. Pozostało tylko pytanie – będzie to bliżej sagi Atrydów czy Skywalkerów? I tu Magdalena Kozak pokazała, jak pomysłową jest pisarką. Cała ta pozaziemskość to narzędzie w celu ukazania problematyki rodzimych konfliktów, samego zjawiska wojny i to nie tylko w kontekście bojowym. Przyznam, że gdyby ktoś mi to powiedział, to skrzywiłbym gębę, darując sobie lekturę. Natomiast nieświadom faktycznej zawartości od pierwszej strony absolutnie wpadłem w świat Łez diabła. Oczekiwane wątki SF stały się dla mnie niepotrzebne, a nawet mogłyby się okazać szkodliwe, biorąc pod uwagę całokształt historii.
Magdalena Kozak to nie efemeryczna pisareczka, która swe pomysły notuje w kajeciku przy truskawkowym frapuccino. Autorka pochwalić się może kapitańską szarżą i doświadczeniem militarnym z prawdziwego zdarzenia, co zauważalnie procentuje na łamach jej powieści. Bohaterowie to nie duchowi bracia Arnolda i Sylvestra, dzierżący po dwa ciężkie karabiny w łapach i wybijający pół dywizji przed śniadaniem. Jedna i druga strona ma swoje cienie i blaski. Każdy z bohaterów przechodzi drogę, która zmienia jego losy na zawsze. Wojna według pióra Kozak to nie widowiskowa rozpierducha, a trzymająca w wężowym uścisku pętla, która pewnego dnia może zacisnąć się za bardzo. I może dlatego ponad osiem setek stron powieści wciąga i nie pozwala się oderwać na długo. I nie chodzi jedynie o koncepcję fabularną, a warsztat autorki, dzięki któremu łatwo wyobrazić sobie dźwięk wirników śmigłowców, szum wiatru wśród gór i wściekłe okrzyki jeźdźców…
Autorka mogła swobodnie poszpanować wiedzą i wyszłaby jej dobra książka. Rozwlekłe opisy sprzętu i potyczek przyćmiłyby wtedy bohaterów z krwi i kości i pewnie znalazłoby się grono odbiorców, którym by się to spodobało. Pisarka postawiła jednak na opowieść i rozwój postaci. Również na pewno przesłanie, co nie oznacza, że morderczy złom to mgliste tło. Pojawia się on i stanowi milczący element całości, pozornie mniej ważny, ale decydujący i napędzający całą historię. Jeśli chcecie zacząć przygodę z twórczością Magdaleny Kozak, to Łzy diabła są idealne. Później wejście w świat Nocarza czy Minas Warsaw będzie jeszcze ciekawsze.
Autor: Magdalena Kozak
Wydawca: Fabryka Słów 2021
Stron : 850
Ocena: 80/100