Joe Hill – Gaz do dechy – recenzja książki

Niektórzy rozpoczynając lekturę nowej książki przeskakują wszelkiego rodzaju wstępy i wprowadzenia, lecąc od razu do „mięsa”, jakim jest treść, fabuła. W przypadku nowego tomu opowiadań Gaz do dechy, którego autorem jest Joe Hill, zdecydowanie nie polecam tego robić. Oczywiście nie jest niespodzianką, że syn Stephena Kinga pisze w dużej mierze o tym, jak to jest być synem Stephena Kinga, ale jest to opowieść równie ciekawa, co zawarte w antologii teksty.

Od razu zapałałem sympatią do ambitnego autora, który robił wszystko, żeby wyjść z cienia sławnego ojca, ale jednocześnie nie zaczął go nienawidzić. Poza tym Hill jest nerdem, bądź jak kto woli – geekiem – jak pewnie większość z nas, skupionych wokół strony takiej jak Movies Room. Hill miał kołdrę z Gwiezdnych Wojen, majtki ze Spider-Manem, oglądał te same filmy – kiepskie i kultowe, czyta komiksy, wychowywał się na planie filmowym. Wszystko to ukształtowało jego wyobraźnie i styl pisania, którego kolejną próbkę dostajemy właśnie dzięki wydawnictwu Albatros.

Gaz do dechy to trzynaście zróżnicowanych gatunkowo opowiadań – jeśli liczyliście na tomiszcze pełne wyłącznie grozy, możecie zostać zaskoczeni. Już pierwszy tekst, bardzo klasyczny w swojej formie, który to nadał tytuł całemu zbiorowi, zabiera nas w bardzo ponurą podróż, jaką gang motocyklistów odbywa po dokonaniu brutalnych zbrodni. Za jedną z nich będą musieli odpokutować, jednak ten tekst nie opowiada wyłącznie o zemście, ale przede wszystkim o relacji rodziców z dziećmi. To wspaniałe, że Joe Hill napisał go wspólnie ze Stephenem Kingiem. Nie sposób też nie zauważyć, że bardzo mocno słychać w nim echa opowiadania Richarda Mathesona pt. Pojedynek i jego ekranizacji autorstwa samego Stevena Spielberga. Po lekturze aż włączyłem sobie Synów Anarchii. O wiele więcej horrorowej tajemniczości ma iście „kingowska” Mordercza karuzela – może nie wrzuca ciar na placy i jest bardzo przewidywalna, ale mieści się w gatunkowym kanonie. Na szczęście zamiast przeładowania krwawymi kawałkami (chociaż i takie tu są), mamy solidnie skonstruowaną, chociaż mało odkrywczą opowieść o ponoszeniu konsekwencji za swoje czyny.

Kolejne opowiadania trzymają się wątków nadprzyrodzonych. Słabiutka Stacja Wolverton próbuje oddać klimat filmowych horrorów o wilkołakach, szczególnie Amerykańskiego wilkołaka w Londynie, brakuje jej jednak solidnej puenty. O wiele lepiej wypada wpadające w obyczajowe nuty Nad srebrzystą wodą jeziora Champlain, które z jednej strony jest tekstem o potworze w stylu Raya Bradbury’ego, a z drugiej świetną opowieścią o dzieciakach – to zawsze wychodzi obu Kingom najlepiej. Bardzo podobał mi się też Faun, przewrotne i zaskakujące opowiadanie w klimatach lekkiego fantasy, z jednej strony będące manifestem przeciwko zachłannym myśliwym, a z drugiej kolejnym ukłonem w stronę twórczości Bradbury’ego czy C.S. Lewisa. Jednak zdecydowanym faworytem jest dla mnie tekst Spóźnialscy. Z jednej strony to tylko historia o duchach, z drugiej jednak nie mogłem powstrzymać łez wzruszenia podczas lektury. Hill uderza w czułe struny, a z opowiadania bije empatia, tęsknota i melancholia. Znakomita lektura, prosta i kunsztowna zarazem, do której z chęcią będę wracał. To najlepszy tekst w całym zbiorze.

Jesteś dla mnie najważniejsza to nieskrępowana wyobraźnią wizja science-fiction, ale z rozczarowującą puentą, po raz kolejny pokazującą, że ludzie potrafią być mniej ludzcy niż maszyny. Kciuki to natomiast pozbawiona wątków nadprzyrodzonych, prosta opowieść sensacyjna z antywojennym przesłaniem, nie ostatnia zresztą, chociaż na kolejną trzeba poczekać aż do ostatnich stron. Po eksperymentach z treścią nadchodzi czas na zabawę formą. Diabeł na schodach to niezbyt angażująca opowieść, w której tekst przez większość czasu układa się na kształt… schodów. Oryginalna układ typograficzny to jego jedyna zaleta, a chyba nie o to autorowi chodziło. O wiele lepiej wypadają makabryczne Tweety z cyrku umarłych, napisane w całości w formie krótkich wiadomości, zgodnych z zasadami tytułowego portalu społecznościowego. Jest z pomysłem, zgrabnie i w ramach horrorowej konwencji. Z łatwością potrafię sobie wyobrazić ekranizację w reżyserii Roba Zombie.

Chryzantemamy, poza głupkowatym tytułem, to solidna opowieść grozy o paranoi, która zaciera granicę pomiędzy thrillerem psychologicznym i horrorem. Więcej spodziewałem się po W wysokiej trawie, drugim zawartym tu tekście napisanym przez Hilla i Kinga, szczególnie w kontekście niedawnej, mocno promowanej netfliksowej ekranizacji. Opowiadanie powstało w sześć dni, co widać, bo poza intrygującym wyjściowym pomysłem zabrakło tu puenty, wyjaśnienia czy mocnego akcentu na koniec. Są w Gaz do dechy o wiele lepsze teksty, jak chociażby wieńczący tom, kolejny antywojenny manifest Jesteście wolni, opowiadający o ostatnich chwilach pasażerów samolotu w trakcie militarnej zawieruchy. To również idealny materiał na kameralny film, który ponownie obudziłby demony związane z 9-11.

Joe Hill próbuje wcisnąć Gaz do dechy, ale prawda jest taka, że nie osiąga pełnej prędkości. Zgrabnie bierze jednak wszystkie wiraże, za każdym razem starając się pokonywać je w inny sposób. Ta literacka kaskaderka często się udaje i ponad połowę tekstów w tym zbiorze zaliczam zdecydowanie na duży plus. Pozostałe to plusiki mniejsze, a niewypałów oznaczonych minusami jest tutaj naprawdę mało. Układ tekstów w antologii jest bardzo dobrze przemyślany, a lektura przypomina podróż, podczas której konduktor cały czas stara się zaskoczyć pasażerów. Nie wszystkie stacje postojowe są ładne i ciekawe, ale każda ma w sobie coś wartego poznania.


https://www.wydawnictwoalbatros.com/wp-content/uploads/2020/06/GazDoDechy-front-FB-net-600px-325x459.png

Autor: Joe Hill, Stephen King
Tytuł oryginalny: Full Throttle
Wydawca: Albatros 2020
Tłumaczenie: Danuta Górska, Izabela Matuszewska, Krzysztof Sokołowski
Stron : 512
Ocena: 75/100

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?