Isaac Asimov – Prądy przestrzeni – recenzja książki

Imperium galaktyczne Asimova to seria trzech niepowiązanych ze sobą historii, razem jednak budujących realia tytułowej siły politycznej znanej z Fundacji. Ojciec trzech praw robotyki pokazuje w nich bardziej rozrywkowe oblicze swej twórczości, stawiając na space operowe klimaty. I ty zatrzymam się na chwilę. Space opera to gatunek SF, zwykle prosty i pełen energii, ale również miejscami głupawy. W Prądach przestrzeni jednak tego nie uraczymy, bo nawet „lekki” Asimov to gabaryt o wiele cięższy niż powieści ze światów skupionych na uproszczonej rozrywce dla gawiedzi.

Florinia to planeta, na której nie żyje się lekko. Mówiąc językiem socjalisty – klasa robotnicza jest uciskana, a burżuazja przeżera owoce ich pracy, pławiąc się w luksusie. Tubylcy zajmują się wytwarzaniem drogocennego krytu. Zyski z niego czerpią jednak możni tego świata. W takiej rzeczywistości w stroju adamowym zostaje odnaleziony Rik. Szybko też okazuje się, że stan jego umysłu jest podobny do stanu odzienia, bowiem bohater pamięta niewiele, a jego zachowanie klasyfikuje go raczej jako nieszkodliwego wioskowego głupka. Ale jak bywa z lukami w pamięci w dziełach literackich, brakujące klocki szybko wracają na miejsce. I nie wszystkim jest to na rękę.

Na pierwszy rzut oka w USA czy UE nie występują drastyczne różnice klasowe, porównywalne choćby do produkcyjnych krajów Azji. Nawet słowo „klasa” wydaje się jakieś rozmyte, zwłaszcza że ponoć ciężką pracą i chęciami można z pucybuta stać się milionerem. W istocie jednak można trafić na wiele przypadków krzywdzących różnic, co pokazuje, że nierówności są nieśmiertelne i uniwersalne. W Prądach przestrzeni Asimov pokazuje, że nawet w erze kosmicznej, gdy ludzkość dawno wyrwała się z ograniczeń planety, zjawiska jak niewolnictwo i wyzysk mogą mieć się w najlepsze. W tej powieści dopatruję się pewnej krytyki kapitalizmu, ale socjalizmy realne pasują do wizji autora równie dobrze.

Isaac Asimov należał do tego nurtu pisarzy, których fantastyka faktycznie była naukowa. W Prądach przestrzeni objawia się między właśnie tytułowe zjawisko, choć dziś już nieaktualne i obalone. Asimov przedstawiał zaawansowane zjawiska naukowe w zrozumiały, choć pozbawiony skrótowości i ogólników sposób. Sądzę, że nieważne jest, że część nieco się przeterminowała. Istotne, że autor dawał czytelnikowi dużo więcej niż rozrywkę do poduchy. Jestem raczej staromodny jeśli chodzi o SF i klasyki tego gatunku nie są dla mnie siermiężnym czytadłem. I może dlatego drugi tom Imperium galaktycznego, prezentujący poważniejszy ton niż Gwiazdy jak pył, to dla mnie lektura dość gładka, choć treściwa w odbiorze.

Powieść Prądy przestrzeni spodoba się ludziom, którzy SF traktują rozrywkowo, ale mają aspiracje do lektury cięższego kalibru. Tło społeczne i ekonomiczne jest tu rozwinięte bardzo dobrze, rzekłbym, że niepokojąco dobrze, bo pewne elementy możecie znaleźć w otaczającej nas rzeczywistości. Może nie na taką skalę, ale żaba już się gotuje i ludziom majętnym bliżej do posiadaczy ludzkości niż bycia jej elitą. Seria Imperium galaktyczne mieści się w ramach podgatunku zwanego space operą, ale przy tym wypuszcza odnogi znacznie dalej. Isaac Asimov to autor, do którego z pewnością szerzej powróci się w bliżej nieokreślonej przyszłości. Problemy, jakie porusza, nie są bowiem szaloną wizją fantasty, a analizą futurologa, opartą między innymi na bacznej obserwacji otaczającej nasz rzeczywistości, czego Prądy przestrzeni są doskonałym przykładem.


Okładka książki Prądy przestrzeni

Tytuł oryginalny: The Currents of Space
Scenariusz: Isaac Asimov
Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki
Wydawca: Wydawnictwo Rebis 2022
Liczba stron: 240
Ocena: 80/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?