Historia zaczyna się od rosnącej frustracji mieszkańców gospodarstwa wobec ich właściciela nazwiskiem Jones. Pod wpływem inspirującego przemówienia starego już knura, który dzień później umiera, oraz coraz gorszych warunków, zwierzaki buntują się przeciw swemu panu, przepędzają go i przejmują władzę. Ludzie próbują jeszcze interweniować, ale rogi i kopyta wygrywają z kilkoma kmiotkami uzbrojonymi w śrutówki. Początkowo wszystko przebiega w demokratyczny sposób. Progres nie jest łatwy, ale możliwy dzięki wspólnemu wysiłkowi i to pomimo sporu między dwoma młodymi knurami – Marszałkiem i Bystrym. Pewnego dnia ten pierwszy przejmuje pełnię władzy w brutalny sposób i od tego momentu wszystko się zmienia.
Folwark zwierzęcy to nie całkowita fikcja bez odniesienia w rzeczywistości. Historia nawiązuje bezpośrednio do rewolucji bolszewickiej, a w czasie jej pisania przewrót ten był czymś więcej niż datą w podręczniku. Polecam pod tym kątem poszperać w sieci, najlepiej po skończeniu lektury. Podobieństwa są uderzające, zwłaszcza pod względem symboliki poszczególnych bohaterów. Ale Orwellowi udało się uczynić coś więcej, niż napisać metaforę początków ZSRR. Mechanizmy tu występujące dostrzec można we wszystkich reżimach wynikłych z gwałtownych rewolt. Rewolucja francuska, przewrót Castro na Kubie czy rewolucja kulturalna w Chinach. Gdzieś tam zawsze są świnie, potakujące tępo owce i nieliczni przeciwnicy, zazwyczaj unikający otwartej konfrontacji. I oczywiście niewinne ofiary systemu, często z dobrej woli wcześniej pomagające tyranom.
Trochę prywaty. Pierwszą styczność z tym dziełem miałem jeszcze jako szczeniak, któremu coś w głowie świtało, ale nie bardzo wiadomo co. Zapamiętałem początek i ikoniczną, ostatnią scenę, a reszta utonęła we mgle. Po latach Orwell przyłożył mi znacznie mocniej niż wtedy i to w kilku punktach. Flegmatyczne, ale sukcesywne niszczenie wolności, kształtowanie się uprzywilejowanej, równiejszej elity i indywidualne losy konkretnych bohaterów. W ostatnim przypadku najbardziej tragiczny los spotkał pewnego zwierzaka, pracowitego i wiernego władzy, co było de facto ukazaniem jej prawdziwej twarzy. Czy może raczej ryja? Biorąc pod uwagę finalne akapity, nie potrafię odróżnić jednego od drugiego…
W pewnym stopniu Folwark zwierzęcy łączy się z Rokiem 1984. W pierwszej powieści widzimy same początki rodzącego się reżimu, choć może niedochodzącego do tak absolutnego totalitaryzmu jak w Roku 1984. Chodzi mi raczej o pewne zjawiska, jak manipulacja historią czy dwójmyślenie. Świnie u władzy wykorzystują mniejsze rozumki pozostałych zwierząt, by modyfikować fundamentalne zasady i łamać je z biegiem czasu, a gdy wszystko uchodzi im na sucho, na scenę wkracza właśnie dwójmyślenie. Nawet bystrzejsze zwierzęta wpadają w jego pułapkę i z obywateli nowego ustroju stają się na powrót niewolnikami równiejszych od siebie.
George Orwell nie był tanim krzykaczem i prowokatorem. Jego dzieła nie są dosłowne i kontrowersyjne, a ich prawda kryje się za subtelną fasadą. I może właśnie dlatego spostrzeżenia w nich zawarte tak przerażają. Działają jak wirus, który nie uaktywnia się od razu, a rozwija powoli. I w tym przypadku nie jest to szkodnik, a coś, co może wykształcić większą odporność na wszelkiej maści despotyczne systemy. Folwark zwierzęcy demaskował czerwoną rewolucję, ale nie myślcie, że przez to się zdezaktualizował. A ostatnie kilka lat pokazuje, że rzeczywistość potrafi zaskoczyć i to starymi sposobami.
Tytuł oryginalny: Animal Farm
Autor: George Orwell
Tłumaczenie: Marlena Justyna
Wydawca: Wydawnictwo Rebis 2022
Stron : 136
Ocena: 95/100