Tess to wielkie niegdyś miasto, zamieszkałe przez dwie grupy społeczne. Tak zwanych pierwobylców zarządzanych przez księcia i wyznawców kociogłowej bogini, opierających się na łagodnej teokracji. Warto wspomnieć tu o Wężach, podejrzanej społeczności, wyznającej równie podejrzane siły i zajmującej się w sporej mierze pokrętnymi biznesami. I to oni są badassami mogącymi nieźle namieszać. Do tego dochodzą różnorakie niepokoje. Od tarć między obiema grupami zamieszkującymi miasto, poprzez wężowe zagrożenie bezpośrednie, aż po niepokojące zmiany w środowisku naturalnym. By temu zaradzić, rusza wyprawa mogąca zapobiec niechybnej zgubie.
Gdyby Dave był postacią w grze, zapewne skakałby po planszy, wykonując kolejne questy nie oczekując za to magicznej wiedzy czy oręża. Dziś ktoś taki nazywany byłby społecznikiem, ale w realiach Przetainy to po prostu porządny, młody człowiek. I choć nie zdradza cech bohatera każdej akcji, to trudno odmówić mu energii. Nie inaczej jest z pozostałymi bohaterami, których ukształtowały realia powieści. Na czoło wysuwają się dwie towarzyszki protagonisty. Po pierwsze – Tyra, mająca korzenie w Tess, lecz wychowana w społeczności o surowszych i prymitywniejszych regułach. W wielu momentach kradnie akcję i bez trudu mogłaby samodzielnie pociągnąć solowe opowiadanie. Po drugie – Ana, będąca cichą miłością Dave’a, ale niedostępna przez swój kapłański stan. Schemat znany z innych historii fantasy? Tak, ale Pilipiuk łamie tu ustalone konwenanse.
Nie pojmuję fenomenu nastoletniego fantasy z wątkiem romantycznym/erotycznym. Odkrywanie swej seksualności w połączeniu z naiwnym wyobrażeniem młodzieżowych relacji jest wirusem, który zaraża młode głowy i kieruje w stronę „pisaży” pokroju Blanki Lipińskiej. Przetaina oparta jest na wędrówce trojga młodych ludzi, gdzie wzajemne relacje nie są odstawione na boczny plan i nie są oni aseksualnymi androidami, ale nie są osią i wszelkie przynależne ich wiekowi wątki znajdują dla siebie odpowiednie miejsce w konkretnym czasie, pozwalając historii na bycie czymś więcej.
Nie miałoby to jednak miejsca, gdyby nie charakter świata przedstawionego. Pilipiuk tworzy cywilizację twardą, lecz sprawiedliwą, a przynajmniej dążącą do pewnego progresu. Jak na fantastykę, sporo tu szarego, brutalnego realizmu na niemal każdej płaszczyźnie. Ale nie myślcie, że zabrakło czarów-marów. Może akurat nie takiego typowego, z czarownikami i klątwami, ale wspominałem o pewnej bogini, przychylnej swemu ludowi i siłach oraz ludziach z nią powiązanych. Wprawdzie boskiego pierwiastka mogłoby być więcej, ale autor wynagradza to dobrze rozpisanymi postaciami śmiertelników.
Przetaina pokazuje, że Andrzej Pilipiuk potrafi stworzyć powieść w gatunku, za którym nie przepada, a przy tym bawić się pewnymi schematami i je przełamywać. Nie ma tu miejsca na rozdmuchanie fantazjowanie, napompowane, egzotyczne i trudne do wymówienia nazwy długowiecznych czarodziejów, a zamiast tego jest czysta przygoda. Surowa i realistyczna, ale dzięki temu przyciągająca, posiadająca walory edukacyjne, jak często bywa w dziełach Wielkiego Grafomana. Andrzej Pilipiuk to autor progresywny, potrafiący zaoferować czytelnikowi coś świeżego i dotyczy to nawet jego stałych bohaterów. Skoro więc pisarzowi wyszło fantasy, może czas na jakieś SF…?
Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawca: Fabryka Słów 2022
Stron: 445
Ocena: 85/100