Adam Przechrzta – Sługa krwi – recenzja książki

Seria Materia Prima zakończyła się zgrabnie i trylogia była wystarczającym dobrem, jakie podarował nam Adam Przechrzta. Kontynuacja wydawała mi się zbędna, ale już po pierwszych stronach Sługi krwi zrozumiałem, że dobre opowieści nigdy się nie kończą. Theokataratos, przełamując na wielką skalę połączenia między światami, rozpoczęli masową ofensywę i tym samym każdemu miastu z Enklawą grozi zagłada. Olaf Rudnicki i bliscy zmierzają do Toledo, a w tym samym czasie w stronę Moskwy podąża skład z samym carem Mikołajem II i generałem Samarinem. I chyba nie muszę wspominać, że w obu miastach występują te szczególne terytoria, gdzie nasz świat styka się z rzeczywistością zamieszkaną przez Przeklętych…

Gdy Fabryka Słów ujawniła okładkę Sługi krwi domyślałem się, że w książce pojawi się orientalna nuta. Nie spodziewałem się jednak, że w takiej skali. W czasie nagłego ataku Przeklętych w Hiszpanii alchemik przenosi się do świata, który ustrojem i kulturą przypomina dawne cesarskie Chiny. Wprawdzie bardziej z konieczności niż z własnej woli, ale daje to początek zupełnie nowej przygodzie. Tam bowiem Rudnicki odkrywa zupełnie nowe techniki i staje się kimś więcej niż zdolnym pogromcą Przeklętych. Przechrzta nadal utrzymuje swój styl, gdzie zwroty akcji są dynamiczne a sylwetki bohaterów wyraziste, nie zapominając przy tym o budowaniu klimatu świata przedstawionego.

Większość czasu dostaje Rudnicki, ale generał Samarin nie pozostaje w całkowitym cieniu. Hrabia w trudnych czasach zyskuje w oczach cara i nie przeszkadza mu nawet chwilowy brak towarzysza broni. Materia Prima napisana była w klimatach epoki I wojny światowej i ten aspekt obecny jest tylko w wydarzeniach związanych z Samarinem, ale ta namiastka stanowi ciekawy kontrast dla azjatyckich wojaży alchemika. Dzięki tym fragmentom znane fanom serii realia nie są odstawione na boczny tor, a przy tym inne jego aspekty mogą rozwijać się bez przeszkód.

Lubię kino karate z epoki VHS. Proste to i miejscami głupiutkie, ale posiadające w sobie walecznego ducha, którego dziś już chyba nie da się przywołać. Adam Przechrzta nie idzie w te klimaty, stawiając na duchowy aspekt sztuk walk i magię, ale poczułem się jak młodziak, który oglądał klasyki z Bruce’em Lee, choć wyraźnie wyczuwałem mistykę rodem z Hero. Chociaż całokształt historii to autorski pomysł pisarza i nie zamierzam w żaden sposób umniejszać jego wyobraźni porównaniami, to jeśli chcecie poznać dobrą literaturę kopaną z nutą czegoś więcej, to Sługa krwi jest dla was.

Cykl Materia Prima zajmuje szczególne miejsce w moim rankingu rodzimej fantastyki i wygląda na to, że Materia Secunda do niego dołączy. Przechrzta, pisząc rozrywkowe fantasy, nie zapędza się w uproszczenia, obok rozrywki serwując spójny i oryginalny świat. Dawny klimat wprawdzie prawie całkowicie ustępuje zupełnie nowym realiom, ale Rudnicki pozostaje niezmienny. Szkoda, że nie pojawia się tu interakcja z gen. Samarinem, z którym tworzą perfekcyjny awanturniczy duet, ale kolejne tomy pewnie nadrobią zaległości.


Okładka książki Sługa krwi

Autor: Adam Przechrzta
Wydawca: Fabryka Słów 2021
Stron: 441
Ocena: 80/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?