W perspektywie wyginięcia gatunku pojawia się iskra nadziei. Na świat przychodzi bowiem mutant i to nie byle jaki. Same jego narodziny wywołują małą katastrofę, zapowiadającą jego przyszłą potęgę. Kłopot w tym, że różne grupy mutantów, nawet w tak napiętych okolicznościach, nie mogą dojść do porozumienia i za cel obierają sobie przejęcie noworodka. Jedni chcą wychować go zgodnie z radami papy Xaviera, inni wprost przeciwnie – nie widzą w nim mesjasza, a antychrysta i zwiastun zagłady. Gdzieś tam przypominają o sobie fanatycy Purifiers, a i władze ciągle niechętnie patrzą na kwestię homo superior. Wszystkich za to łączy tylko jedno – wyjątkowa zaciekłość w dążeniu do swych celów.
X-Men. Punkty zwrotne: Kompleks mesjasza to błyskawiczna fabuła, przeplatana intrygami i nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Komiksowa opowieść z osobnikami z trykotach, lecz bez heroicznych uproszczeń, niekiedy przekracza granice brutalności, ale nie stara się trzymać pewnych norm. Są tu dobrze znane fanom mutantów wątki społeczne, lecz autorzy nie pozwalają im dojść do głosu i to wcale nie dlatego, że łatwiej stworzyć nieprzerwaną bijatykę. Można narzekać jedynie, że zgony są zbyt częste i niekiedy bezzasadne, ale sami wiecie, że jeśli standardowi herosi prędzej czy później powracają zza grobu, tak w przypadku mutantów nastąpi to zdecydowanie „prędzej”. Jest więc bratobójcza walka i pościg/poszukiwania istotnego mutanta, balansowanie na granicy przetrwania i zjawisko, które dobrze znane jest fanom mutantów i pewnej trylogii Roberta Zemeckisa.
Wątek podróży w czasie to filar w komiksach z X-Men. A to sprowadzą młodociany pierwszy skład do teraźniejszości, a to doprowadzą do globalnej katastrofy poprzez przypadkowe zabicie pacyfisty zamiast ekstremisty. Tu w przyszłość wysłani zostają Madrox i Layla Miller, punkowa dziewczyna pełniąca kluczową funkcję w Rodzie M. Widzimy dość nieciekawą przyszłość, z którą sporo wspólnego mają Cable i Bishop, dżentelmeni istotni w tej historii. Brubaker, Carey i reszta autorów nie dała nam steku banałów, a opowieść, która nie bez powodu została wybrana do tytułowej linii wydawniczej.
Za rysunki odpowiadają znani gracze związani z mutantami, jak Chris Bachalo czy Mark Silvestri. Jak jednak pisałem wyżej, komiks ten to superbohaterska akcja w wysokim stężeniu i większość kadrów wypełnia wzajemna przepychanka, ale to przepychanka, którą chciałoby się zobaczyć na ekranie i jeśli MCU kiedykolwiek ruszy wątek mutantów, niech nie boi się sięgnąć po miejscami brutalne, ale przez to mające charakter kadry z Kompleksu mesjasza lub chociaż utrzymać ich klimat.
Seria X-Men. Punkty zwrotne to dobry ruch Egmontu, pozwalający wydawnictwu na sięgnięcie po klasyczne tytuły, jak sama nazwa wskazuje, istotne dla historii Dzieci Atomu. Kompleks mesjasza to czasy przed schizmą między Loganem i Cyclopsem, ale już po Rodzie M, gdy nic nie wskazywało, aby kryzys został prędko zażegnany. Album ten stawiam co najmniej dwie półki wyżej od mutantów z Marvel Fresh i czekam na jego kontynuację. Choć szkoda, że wydawca nie zdecydował się na ruszenie takich klasyków z przeszłości, jak Mutant Massacre czy Operation Zero Tolerance. Choć może Egmont zainspiruje się x-menowymi podróżami po linii czasowej i za jakiś czas wróci do starszych tytułów…?
Tytuł oryginalny: X-Men Milestones: Messiah Complex
Scenariusz: Ed Brubaker, Mike Carey, Peter David, Craig Kyle, Christopher Yost
Rysunki: Chris Bachalo, Humberto Ramos, Marc Silvestri, Billy Tan
Tłumaczenie: Weronika Sztorc
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 344
Ocena: 80/100