Wolverine: Czerń, biel i krew – recenzja komiksu

Za sporą częścią motywacji herosów stoi trauma. Batman i jego rodzice. Spider-Man i wujek Ben. Flash i jego matka. I jakoś często zapomina się Loganie, osobniku, który przeszedł sporo i mimo wszystko nie rozpamiętuje przeszłości. Co prawda przez mutację ma on równie dobrą pamięć co polityk po wyborach, ale załóżmy, że to niespotykane męstwo… Niemniej z pewnością jest jedną z ikon Marvela i zasługuje na takie pozycje jak Wolverine: Czerń, biel i krew – antologię poruszającą biografię z wielu stron i komiks obowiązkowy nie tylko dla fanów postaci.

Strona komiksu Wolverine: Czerń, biel i krew

Już sam tytuł zdradza zamysł komiksu, albowiem na kartach wszystkich dwunastu opowiadań dominują trzy konkretne kolory. Marvel postawił na konwencję w stylu Batman: Black & White, choć niestety skromniejszą objętościową, ale czerwień robi swoje. Dostajemy opowieści z różnych etapów życia Logana, zarówno tych powiązanych z X-Men, jak i solowej działalności. Kultowi przeciwnicy przetasowani są ze świeżymi motywami, a słowo „krew” nie zawsze ma tu dosłowne znaczenie. Wśród wszystkich historii, nieschodzących poniżej solidnego poziomu, jest kilka, które zapamiętałem szczególnie.

Ich własne bestie Gerry’ego Duggana i Adama Kuberta to uzupełnienie Broni X Windsora-Smitha, pogłębiające koszmar tamtych wydarzeń i pokazujące, że historia ta jest nieśmiertelna. Trzydziestu dwóch wojowników i złamane serce Johna Rodleya i Jorge Fornesa to prawdziwy spektakl teatralny. Misterny taniec Logana i jego ukochanej w walce z Silver Samurai’em i jego siepaczami nie prezentowałby się równie powalająco w formie innej niż mariaż czerni, bieli i czerwieni. Spłoń! z kolei to dzieło Donny’ego Catesa i Chrisa Bachalo z udziałem kosmicznego Ghost Ridera, co najlepiej pokazuje, że niniejszy album sięga do różnych epok. Faktycznie powinienem wspomnieć o każdym z tuzina opowiadań. We wszystkich bowiem udało się ująć istotę tytułowego bohatera, który przy całym swoim nieokrzesaniu wcale nie jest brutalnym dzikusem w żółtym kombinezonie.

Strona komiksu Wolverine: Czerń, biel i krew

Ktoś może zapytać – a na diabła właściwie ten czerwony? Niejaki Frank Miller w czasach swej świetności dał ludziom Sin City. Komiks teoretycznie czarno-biały. Teoretycznie, bo w kilku historiach pojawiały się subtelne barwy, mające zresztą fabularne uzasadnienie. I wyglądało to bardzo dobrze, zwłaszcza w przypadku Tego żółtego drania. W przypadku Wolverine: Czerń, biel i krew jest podobnie, choć wspomniany sens fabularny ma tu rozmaity charakter. Raz czerwień jest niemal symboliczna, a innym razem dosłowna. W każdym wypadku wygląda doskonale i w niektórych z opowiadań barwami zajmują się nie rysownicy, a koloryści, jak między innymi Frank D’Armata czy Frank Martin, przed którymi należy chylić czoła.

Tom ten nie mógł być ubogi czy nawet dobry wizualnie. Musiał być arcydziełem. Wyżej chwaliłem opowiadania narysowane przez Chrisa Bachalo i Jorge Fornesa. Na osobną pochwałę zasługują Khary Randolph i Salvador Larroca. Ten pierwszy świetnie ujął pojedynek Logana z odwieczną antagonistą, a z kolei Larroca pokazał pazur Kitty Pryde. Ale nie zwracajcie uwagi wyłącznie na tych twórców, których wyliczam. Każdy jest godny uwagi i choć forma shortów ogranicza, to właśnie dzięki niej Wolverine: Czerń, biel i krew to dzieło tak różnorodne i skoncentrowane na najlepszych stronach głównego bohatera. Choć chciałoby się ich nieco więcej…

Strona komiksu Wolverine: Czerń, biel i krew

Wolverine: Czerń, biel i krew to 100% Rosomaka w Rosomaku. Antologia spełniła moje oczekiwania, choć cicho liczę, że to nie koniec tej inicjatywy względem Logana. Na razie jednak Marvel skupia się na innych bohaterach, jak choćby Carnage, o którym album również planuje wydać Mucha Comics. Natomiast ten komiks to esencja Wolverine’a, wymagająca pewnej znajomości postaci i jej legendy. Historie przeplatają się i nawiązują do różnych epizodów nie tylko z życia bohatera, ale i świata Marvela. Choć ci, co po raz pierwszy sięgają po komiks z kanadyjskim kurduplem, również odnajdą w nim frajdę, a na pewno zechcą sięgnąć po klasyki z jego biografii.


Okładka komiksu Wolverine: Czerń, biel i krew

Tytuł oryginalny: Wolverine: Black, white and blood
Scenariusz: Gerry Duggan, Matthew Rosenberg, Declan Shalvey, Vita Ayala, Saladin Ahmed, Chris Claremont, John Ridley, Donny Cates, Jed Mackay, Kelly Thompson, Ed Brisson, Steven S. DeKnight
Rysunki: Steve Epting, Andy Kubert, Joshua Cassara, Declan Shalvey, Greg Land, Jay Leisten, Kev Walker, Salvador Larroca, Jorge Fornes, Chris Bachalo, Jesus Saiz, Khary Randolph, Leonard Kirk, Paulo Siqueira, Oren Junior
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Mucha Comics 2021
Liczba stron: 152
Ocena: 80/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?