Historia Afryki w podręcznikach nie zajmuje wiele miejsca. Trochę starożytności, nieco historii kolonizacji, a dalej Rwanda, Mandela i arabska wiosna. A Czarny Ląd ma znacznie, znacznie więcej do opowiedzenia i dobrze, że tacy autorzy jak Appollo i Brüno potrafią to robić. Na podstawie swych afrykańskich doświadczeń konstruują oni opowieść o fikcyjnym państwie i jego fikcyjnym władcy, których podobieństwo nie jest jednak przypadkowe. Oto T’Zée: Tragedia afrykańska, opowieść o utracie władzy przez zbrodniarza, jego ofiarach, a przede wszystkim o Afryce, jakiej nie zobaczycie w prospektach turystycznych.

Strona komiksu T’Zée: Tragedia afrykańska
Prezydent-marszałek T’Zée nie żyje. Okrutny ojciec środkowoafrykańskiego państwa zginął ponoć w strzelaninie, pozostawiając umęczony kraj w chaosie. W luksusowym pałacu w sercu dżungli jego młoda żona i syn stoją na rozdrożu. Czy szybko zapełnić pustkę po tyranie, czy może lepiej czmychnąć w siną dal, zanim wściekły lud przypomni sobie, że oni również korzystali z królewskich luksusów? Ale czy tak naprawdę jest jeszcze czym rządzić? I czy stary diabeł faktycznie gryzie piach?
Tytułowy dyktator to postać skrojona wzorcowo. Tyran idealny. Patrząc na okładkę, można pomyśleć, że autorzy inspirowali się postacią Idiego Amina, ale treść szybko wskazuje na jego kumpla po fachu – kongijskiego zbrodniarza Josepha-Desire’a Mobutu. Apollo i Brüno nie zdecydowali się jednak na dosłowny historyczny przekaz, a ukazanie jego oblicza z dwóch ciekawych perspektyw. Młodej i pięknej Bobbi, drugiej żony watażki i będącego niemal jej rówieśnikiem potomka dyktatora Hyppolyta, całkowitego przeciwieństwa swego megalomańskiego ojczulka. Oboje są inni, ale ich ścieżki spotykają się w nieoczekiwanym punkcie, co jednak nie przyniesie im szczęścia.

Strona komiksu T’Zée: Tragedia afrykańska
Mimo że tytułowy dyktator przez połowę komiksu jest wielkim nieobecnym, to czuć jego wpływ na bliskich. T’Zée to bóg-król, którego magia powoli przestaje działać, acz wciąż jest w nim silna. Na tyle silna, bym w głowie jego kwestie czytał głosem Johna Earla Jonesa, a cały jego dwór zdawał się drżeć niczym przed władającym tajemną siłą istotą. I bodajże jedynie jego bliscy są w jakiś sposób na to odporni, choć i nie do końca. T’Zée chwilami zdaje się wkraczać w sferę paranormalną, choć to człek z krwi i kości.
Komiks ten to dzieło polityczno-społeczne, ale znalazło się i miejsce na magię. Magię pierwotną i starą, która nie boi się ubranych w mundury brutali i ich władzy. Tu warto przyjrzeć się temu, czym są fetysze. To nie dziwaczne upodobania łóżkowe, a najprawdziwszy okultyzm w wydaniu afrykańskim. Widzimy szamana, którego przychylność ważna jest dla T’Zée. Jest i pradawna bogini rzeki. Mściwa i drapieżna, jak bywają boginie, które się lekceważy. I wreszcie jest i wrestling w kongijskim wydaniu, gdzie metalowe krzesełka i drabiny zastępują właśnie fetysze. I nawet jeśli są one w tym przypadku kuglarskimi sztuczkami, to Apollo zawarł w nich pewną symbolikę, ważną dla jak najbardziej realnych wydarzeń.
Moją uwagę do zapowiedzi tego komiksu przyciągnęła kreska Brüno. Człowiek odpowiedzialny między innymi za Tylera Crossa tutaj przenosi nas w samo serce Afryki. Miejscami conradowskiej, a miejscami rodem z reportaży Kapuścińskiego. Zbuntowane masy, rebelianci, wojskowi siepacze i dżungla oplatająca wszystkich i wszystko. I gdzieś w tym jest nasz megalomański prezydent-marszałek i jego luksusy godne monarchów. T’Zée jest wyniosły niczym brutalistyczna architektura. Prawdziwy król-lampart, jak zwykł o sobie mówić. Mundur zdobiony orderami, ciemne szkła i grymas cesarza. Aż ciśnie się na usta poemat Shelley’a Ozymandiasz. Brüno sportretował go pomnikowo, ale to kolory Laurence’a Croix nadają całości głębi. Bo może i prezydent jest wielki, ale wokół niego jest cała dżungla i fetysze, które nie są już po jego stronie. I kolejny raz w prezydenckim cieniu są jego bliscy. Pełna powabu żona, przytłoczona jednak swoją rolą i syn, który pasowałby raczej do jednej z zachodnich uczelni niż afrykańskich rezydencji.

Strona komiksu T’Zée: Tragedia afrykańska
T’Zée: Afrykańska tragedia to wspaniała lektura, traktująca nie tylko o upadającym reżimie, kulcie jednostki i relacjach tyrana z bliskimi, ale też o Afryce i konsekwencjach polityki postkolonialnej. Stanowi ona zachętę do bliższego poznania współczesnej historii Afryki i jej problemów bez cenzury. Apollo i Brüno uchwycili te parną atmosferę afrykańskich tropików, gdzie brutalność człowieka zderza się z nieodgadnioną egzotyką, a żywot szarych obywateli kontrastuje z półboskim istnieniem ich władcy. Komiks może stanowić zarówno wstęp do poznania prawdziwej natury Czarnego Lądu, jak i być gratką dla kogoś, kto dobrze zna ten temat. Lost In Time kolejny raz wydało niezwykły komiks.

Okładka komiksu T’Zée: Tragedia afrykańska
Tytuł oryginalny: T’Zée
Scenariusz: Apollo
Rysunki: Brüno
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Lost In Time 2023
Liczba stron: 160
Ocena: 85/10
Tomasz Drozdowski
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.