Jak powalić zwalistego chłopa, który wyrywa kończyny i łamie kręgosłupy zombiakom, harpiom, gigantycznym potworom morskim i za nic ma sobie groźby niebezpiecznych szamanów? Należy złamać mu serce. Widzieliśmy już Zbira w chwilach słabości, ale i tu Powell nie ma litości dla swojego bohatera. W The Goon tom 5 znów zsyła na niego odrobinę szczęścia, by potem brutalnie i bezpardonowo wyszarpać je z jego rąk. Zbir to postać tragiczna, tym bardziej kibicujemy mu w jego perypetiach, nawet jeśli w trakcie bywa szorstki, nieprzyjemny, brutalny i zalany.
W ostatnich zeszytach Zbir odkryje między innymi spisek stojący za bokserskim meczem, odwiedzi obleśny cyrk osobistości, stanie do walki z hiszpańskim monstrum przypominającym Godzillę, zmierzy się z wielką małpą na modłę King Konga i odkryje genezę całkiem nowych antagonistów. Przekroczy też cienką granicę oddzielającą człowieka od zwierzęcia.
Póki pisze, rysuje, a nieraz też koloruje Eric Powell, możemy być pewni komiksu o najwyższej wartości. Jednak każdy mistrz musi w pewnych momentach oddać swój atrybut innym. I chociaż w The Goon tom 5 pojawiają się wielkie nazwiska, żaden artysta nie zbliża psię do poziomu ojca Zbira. I tak Po 300 stronach otrzymujemy tu jeszcze cykl The Goon: Noir, w ramach którego scenarzyści tacy jak John Arcudi (B.B.P.O.), Brian Posehn (Deadpool), Bill Morrison czy Steve Niles (30 dni nocy) snują swoje własne wizje wykorzystując postacie stworzone przez Powella. Zazwyczaj są to krótkie opowiastki liczące od kilku do kilkunastu stron, ale praktycznie żadna nie zapadła mi w pamięć, a już na pewno nie ze względu na scenariusze.
Co innego kreska – tu świetnie wypadają gościnne prace Kevina Nowlana (Sandman), Humberto Ramosa (Spider-Man), Tony’ego Moore’a (Fear Agent) czy Mike’a Plooga. Ostatnie 60 stron to z kolei bardzo obszerny zbiór materiałów dodatkowych – szkiców, plakatów i konwentowych rysunków na zamówienie. Nie zawsze namiętnie pochłaniam bonusy i szkicowniki w przeczytanych komiksach, ale te z The Goon tom 5, a także te zawarte w poprzednich albumach, przeglądałem z ogromną przyjemnością. Ekskluzywne wydanie zbiorcze tak właśnie powinno wyglądać.
Jako że seria dobiegła (póki co!) końca, należy Wam się słowo podsumowania. The Goon całościowo to fantastyczna rzecz i niezwykle wybuchowa mieszanka gatunków, motywów, klimatów i stylistyk. Mamy tu horror, fantastykę, western, dramat, satyrę, noir, komedię, przygodę, romans, a pewnie gdybym się dłużej zastanowił, znalazłbym jeszcze więcej. Być może tej różnorodności nie widać w samym piątym tomie, ale uwierzcie mi na słowo (lub przeczytajcie poprzednie recenzje) – ona panoszy się w całej serii.
Eric Powell miał mnóstwo pomysłów – większych i mniejszych – a także iskrę bożą by je wszystkie spisać i rozrysować. Lektura jest więc dynamiczna i zabawna, a kiedy trzeba potrafi chwycić za serce. Dużo tu autoironii, polemiki z samym komiksowym medium. Sporo gościnnych występów – w piątym tomie na kartach pojawia się np. Tom Waits i Li’l John. Jeszcze więcej wylano tu posoki. No i ta cartoonowa kreska – niepodrabialna, stanowiąca udany miks realizmu i typowo komiksowego przerysowania. Powell bardzo często ociera się o kicz, ale za każdym razem świadomie. Co ważne, ewoluuje jako artysta. Zmienia się styl snutych przez niego historii, usprawnia się jego kreska. Nic dziwnego, że seria towarzyszy nam od 1999 roku, po krótkiej przerwie autor powrócił do niej w 2019 roku, a co jakiś czas powracają plotki o filmie animowanym, na który będę czekał tak jak wyczekiwałem kolejnych tomów od Non Stop Comics.
Tytuł oryginalny: The Goon Library Volume 5
Scenariusz: Eric Powell i inni
Rysunki: Eric Powell i inni
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Non Stop Comics 2021
Liczba stron: 480
Ocena: 75/100