Świt X. X-men tom 2 – recenzja komiksu

Ostatnie zmiany w świecie mutantów Marvela to jedna z większych rewolucji w całym uniwersum. Oto spora część superludzi tworzy własne, autonomiczne środowisko, wprawdzie połączone ze „starym” światem, ale już nie tak narażone na jego humorki. Dzięki temu gospodarowanie ogromnym zasobem postaci jest dużo efektywniejsze i efektowniejsze. Dzieci Atomu przestały być niby-superbohaterami, którym zawsze można dokopać za genetyczną odmienność, stając się przy okazji samodzielnym narodem pod własną jurysdykcją. Świt X. X-Men tom 2 to kontynuacja wizji Jonathana Hickmana.

Strona komiksu Świt X. X-Men tom 2

Dzieje się wiele. Przeszłość Fantomexa zespala się z problemami Storm. Inwazja Cotati przypomina światu, że Magneto to nadal jedna z potężniejszych postaci Domu Pomysłów, a do tego okazuje się on niezłym negocjatorem i dyplomatą. Po latach niebytu do głosu dochodzi trzeci z braci Summersów – Wulkan. I wygląda na to, że mogą być z nim kłopoty. Znalazło się też trochę miejsca na odwiedziny starej posiadłości w Westchester, w której rozgościli się nowi lokatorzy, a rasa Brood wyczuła, że mutanci gwizdnęli im coś cennego. Fani jednowątkowych historii złapią zadyszkę, ale taki już urok mutantów według Hickmana.

Autor Black Monday Murders to sprawny scenarzysta i liczba linii fabularnych nie jest objawem braku spójnej wizji, a realizacją jej założeń. X-Men rozpoczynają swą historię na nowo. Coś trzeba uprzątnąć, coś pokręcić, a gdzieś indziej zamieszać. W efekcie mamy sporo pomniejszych historii wielu postaci, które dotąd występowały przy okazji większych wydarzeń. Ewentualnie jak wydawca łaskawie pozwolił komuś na indywidualny wyskok. Teraz nieco przykurzeni mutanci zaprezentowali się szerzej i przy okazji poszerzyli rosnącą autonomię świata spod literki X.

Strona komiksu Świt X. X-Men tom 2

Mutanci mają swoją wyspę, ale co ważniejsze – swe miejsca poza problematyczną dla nich Ziemią. I na razie zamiast funkcjonującego społeczeństwa obywatelskiego mamy coś na kształt panteonu bogów, czy wręcz jakiegoś komiksowego wyobrażenia nietzscheańskich nadludzi, bo to, co mnie drażniło w Świt X. X-Men tom 2, to lejąca się zewsząd wspaniałość homo superior. Futurystyczne otoczenie jest zrozumiałe i nawet konieczne, ale chodzenie całe dnie w kolorowych trykotach i odgrywanie nadludzi w obecnej sytuacji zakrawa już o śmieszność. Hickman mógłby zerknąć na Ultimate X-Men, gdzie mutanci posiadali pierwiastek ludzki, czasem pozwalający na popuszczenie pasa. Bo własna ścieżka i odcięcie się od niegdysiejszych oprawców nie musi oznaczać porzucenia absolutnie wszystkiego. Chociaż sprawa jak zakup wyspy to pokazanie, że niedaleko spada superior od sapiensa…

Przy tylu wątkach jest i wielu rysowników. Nieźle mają się jak zawsze prace Roda Reisa i Leinila Francisa Yu, do których zdążyłem już przywyknąć. Miło jest też zobaczyć rysunki weterana, jakim jest Alan Davis, niezmiennie w doskonałej formie. Wszystko to trzyma się narzuconej od początku przez Hickmana koncepcji. Na razie mamy przerwę od superbohaterstwa, dostając w zamian koktajl z wielu gatunków związanych z różnego rodzaju superistotami. I podoba mi się to o wiele bardziej, bo X-Men i spółce lepiej jest na własnej ścieżce niż w naśladowaniu Avengers. Choć przed nami Hellfire Gala i wszystkie jej konsekwencje…

Strona komiksu Świt X. X-Men tom 2

Świt X. X-Men tom 2 kontynuuje kurs obrany przez Hickmana i udowadnia, że scenarzysta wie, co robi. Mnoży wątki, ale potrafi je odpowiednio wykorzystać, spleść ze sobą i dać nawet coś nowego. Ten tom jest nieco łagodniejszy, choć dzieje się w nim wiele. Nowa pozycja mutantów trochę już okrzepła, ale jak to z nimi bywa, kolejne kłopoty czają się tuż za horyzontem. Przed nami wiele dobrego i oby Egmont sprawnie wydawał kolejne pozycje z najnowszego u nas okresu X-Men, bo nie samą klasyką człowiek żyje.


Okładka komiksu Świt X. X-Men tom 2

Tytuł oryginalny: X-Men #8–11, Giant-Size X-Men: Nightcrawler #1, Giant-Size X-Men: Magneto #1, Giant-Size X-Men: Fantomex #1, Giant-Size X-Men: Storm #1
Scenariusz: Jonathan Hickman
Rysunki: Leinil Francis Yu, Russell Dauterman, Alan Davis, Ramon Perez, Rod Reis
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 240
Ocena: 80/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?