Rorschach – recenzja komiksu

Dziennik Rorschacha, 12 października 1985 roku. Te słowa otwarły Strażników, jeden z najważniejszych komiksów w historii. Lata później pojawiły się kontynuacje, ale żadna z nich nie wybiła się na poziom oryginału, będąc jedynie widowiskową i banalną rozrywką żerującą na legendzie. Gdy więc pojawiły się zapowiedzi Rorschacha, podszedłem do nich z rezerwą. Tom King i Jorge Fornes pokazali jednak, że można stworzyć coś autorskiego i czerpać z kultowej opowieści bez ujmy dla jednego i drugiego.

Strona komiksu Rorschach

W nieudanym zamachu na republikańskiego kandydata na prezydenta ginie zamaskowana zabójczyni i jej partner ubrany jak niewidziany od lat Rorschach. Czyżby herosi powrócili i próbowali zaprowadzić własne porządki? Tu rozpoczyna się śledztwo prowadzone przez ambitnego detektywa, komplikujące się z każdym kolejnym tropem, a nawet ocierające się o wątki paranormalne. Tom King przedstawia nam wizję Ameryki lata po tragedii w Nowym Jorku i zniknięciu herosów, gdzie niektórzy ludzie nadal żyją w mentalności zagrożenia, a innym jest to na rękę…

Zacznę może od realiów politycznych. W finale Strażników Moore’a i Gibbonsa pojawiła się sugestia startu w wyborach Roberta Redforda, która tu ewoluowała w coś więcej. Znany realnie z roli Boba Woodwarda we Wszystkich ludziach prezydenta aktor w Rorschachu sam zasiada w Białym Domu i to śladem poprzednika czwartą kadencję. Tron ten chwieje się pod nim za sprawą gubernatora Turleya, idealnego wręcz przedstawiciela republikanów. Weteran Wietnamu jak McCain, zwiastun zmian jak Trump, charakterem i fizjonomią  nawiązujący  nawet do Trumana. Niepewny klimat polityczny bliższy jest ponurym latom 70. niż drugiej dekadzie XX wieku, co dodatkowo podnosi słupki poparcia dla republikanina. Co sprawiło więc, że Rorschach i jego przyboczna, zwana kolokwialnie Młodą, postanowili odesłać go w zaświaty?

Strona komiksu Rorschach

Kluczowym elementem jest tu Rorschach. Oryginalnie radykalny, samotny facet, który przegrał w życiu wszystko, prócz swej maski i zasad. Tu jego nowe wcielenie to niepokojące zjawisko społeczne, dotykające nie tylko konkretnej jednostki, a osób postronnych, jak wspomniana wyżej Młoda. Małoletnia antybohaterka ubrana w kowbojskie wdzianko to ofiara realiów po zagładzie w Nowym Jorku. King uwypuklił jej rolę i stworzył niebanalną antybohaterkę, której brakowało nieco oryginalnym Strażnikom. Dziewczyna momentami wydaje się wręcz duchem sprawczym całej tej machiny, a Rorschach jedynie bezwolnym trybem u jej boku.

A jak się właściwie ma Rorschach do samych Strażników? Twórca idzie fabularnym śladem Damona Lindelofa, ale silniej nawiązuje do komiksu Moore’a. Są więc wspomnienia z Oklahomy i Wietnam jako 51 stan, ale ważniejsze są konsekwencje wydarzeń z Nowego Jorku. Intryga z kałamarnicą wzbudziła długofalowy popłoch, wręcz społeczną paranoję i to, jak King operuje tym motywem, godne jest dziedzictwa Moore’a. Jest tu trochę foliarsko, w ten bardziej niebezpieczny sposób. Są zniszczone żywoty i kolejne wypaczenia idei superbohaterów, ale bez uciekania w tanie przejaskrawienie. Autorowi udało się utrzymać ten niepowtarzalny klimat amerykańskiego koszmaru, jaki panował choćby po wojnie w Wietnamie, a tu jest on jeszcze bardziej dotkliwy, mimo zwycięstwa w tym konflikcie i zakończenia Zimnej Wojny.

Strona komiksu Rorschach

Jorge Fornes idzie zupełnie inną drogą niż Dave Gibbons, a tym samym coverujący go Gary Frank.  Jego rysunki to rasowy kryminał, mocno kojarzący się z klasycznymi serialami tego nurtu przełomu lat 70. i 80.. Główny bohater wygląda jak skrzyżowanie porucznika Colombo z Davidem Starskym i może dzięki temu jest dość nośny dla treści dynamicznych. Na tym mniej ambitni autorzy zbudowaliby całą fabułę, ale tu dochodzi wielka polityka, całe paranoiczne zaplecze Rorschacha i oniryczne śledztwo. Fornes ma niebywałe pomysły na kadrowanie, grę czasem akcji i dynamiką historii. Świetnie wygląda logo Komedianta w gabinecie Turleya czy doskonale przeprowadzony zabieg trzech równoległych opowieści i ich finał. A to wszystko w kolorach niezmiennie znakomitego Dave’a Stewarta.

Rorschach według Toma Kinga to nie postać, a idea. I jak napisał papa Moore – idee są kuloodporne. King dużo sprawniej niż inni autorzy uchwycił sedno strażnikowego ducha. Nie próbował przedłużyć oryginalnej historii czy grać jej motywami ku uciesze fanów i swojej własnej. Nie brał się też za bary z oryginałem, próbując pokazać, że można być drugim Alanem Moorem. Gdyby przyjrzeć się bliżej Rorschachowi, dostrzeżemy te same elementy co w innych dziełach Kinga, nieco może poprzycinanych tam, gdzie wymagały tego prawa świata przedstawionego. Nie mam pojęcia czy DC planuje w jakikolwiek sposób kontynuować Strażników, ale w przypadku Toma Kinga i innych jego dzieł wydawca może być spokojny. Tytuły jak Strange Adventures czy Human Target to klejnoty w świecie komiksu superbohaterskiego i mam nadzieję na wydanie ich u nas.


Okładka komiksu Rorschach

Tytuł oryginalny: Rorschach
Scenariusz: Tom King
Rysunki: Jorge Fornes
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 312
Ocena: 85/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?