Wydarzenia we wszystkich częściach RIP sprawnie się ze sobą pokrywają, ukazując świeże spojrzenie na znane wcześniej wątki. Zanim jednak zagłębimy się w perspektywę Alberta na wizytę u posiadaczki cennego pierścionka czy śmierć Ahmeda, dostajemy krótką historię jego samego. Godną popkulturowego łotra. Szalona matka nienawidząca mężczyzn, długa śpiączka i wizja, która doprowadziła go do obsesji na punkcie gotyckiej dziewczyny imieniem Dolores. Również jej historia jest ciężka jak ołów, co doskonale wpisuje się w ponury styl Gaet’sa.
Świat RIP to funeralna, ponura wizja rzeczywistości, której blisko do czarnego kryminału, ale znacznie bliżej do dramatu psychologicznego. W tym tomie jest to szczególnie namacalne. Albert narysowany przez Juliena Moniera to poczciwina o nienachalnej urodzie. Jego zachowanie już w pierwszych chwilach zdradza, że coś jest z nim nie tak. Jednak to „nie tak” to nie nieszkodliwa do ogółu niepełnosprawność umysłowa, a pokręcone szaleństwo. Albert dokonuje rzeczy, które stawiają go w panteonie zwyrodnialców pokroju Wolfganga Priklopila, którzy świetnie maskują swą demoniczną twarz, a sami są przekonani, że takowej nie mają. Portret Alberta jest jeszcze bardziej autentyczny w momentach, które poznaliśmy na łamach poprzednich tomów, gdzie historie bohaterów się zazębiają.
Gaet’s to zdolny twórca, zwłaszcza w kwestii spójności swej wizji. Ktoś powie, że łatwo jest ją utrzymać, samemu tworząc cały świat przedstawiony. I będzie miał rację. Ale zachować ją tak, by każdy aspekt wydarzeń był równie ostry i niepokojący, to już większa sztuka. Obawiałem się tego tomu, bo sam Albert wydawał mi się nieporównywalnie mniej ciekawy niż pozostali bohaterowie, ale autorowi udał się ten niepozorny drapieżca. Fajtłapowaty i głupiutki z jednej, a niebezpieczny i zimny z drugiej strony. Czasami uwagę od niego odwracają inni bohaterowie, których Gaet’s niejako mimochodem rozwija w opowieści Alberta.
Dolores. Smutna, mroczna dziewczyna, która ze swoją uroda mogłaby być królową w swym środowisku. Traumatyczna przeszłość i wiele, wiele zła, jakiego zaznała i które uwieczniła w pamiętnikach sprawiają, że przez moment główny bohater jawi się jako postać niełatwa do oceny. Mężczyzna kocha ją, ale raczej jak bestia – bezkompromisowo, obsesyjnie, z usprawiedliwiającą nutką pokracznej romantyczności. A wisienką na torcie jest fakt, że Albert nie jest zły w dosłownym sensie. Jego czyny nie są wyrachowane i zrozumiałe tylko dla niego samego. To jednostka spaczona, ale biernie zła. Jak źle zaprojektowana część samochodu, która doprowadza do katastrofy.
Dobrze nakreślona postać to jednak nie wszystko. Historia Alberta to już czwarty tom cyklu, a nadal nie do końca wiadomo, o co w nim chodzi. Jakieś przesłanki są, ale główny wątek nadal nie zarysował się tak, jak powinien. O ile poprzednie albumy coś wnosiły, tak tutaj mamy po prostu losy ciekawego bohatera. I tyle. A może inaczej – przez większość tomu akcja kręci się wokół albertowego żywota. Finał jednak zapowiada burzę, a postać Fanette może rozjaśnić wiele cieni, choć ta skądinąd atrakcyjna barmanka to ostatnia postać, po której spodziewałbym się nieczystych intencji.
RIP tom 4: Albert – Modlitwa o bratnią duszę to kontynuacja modelu, który wcześniej wypracował scenarzysta. Oto nieszkodliwa i niepozorna postać okazuje się mieć mroczną stronę i równie złą przeszłość. Albert nie jest wprawdzie byłym mafiozem ani gliną pod przykrywką, ale jego motywacje, zachowanie i czyny nie pozostawiają złudzeń, że pasuje do tego świata. Świata na wskroś potwornego, choć nie potwornością śmiesznie fikcyjną – z kłami, rogami i tak dalej. Takiego, jaki czasem widoczny jest za oknem, a który wolimy kolorować na różne sposoby. Przed nami jeszcze dwa tomy i nawet jeśli nie wszystko zostanie wyjaśnione, to z pewnością zostanie opowiedziane tak, jak miało być.
Tytuł oryginalny: RIP 4 – Albert – Pričre de rendre l’âme sur
Scenariusz: Gaet’s
Rysunki: Julien Monier
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Non Stop Comics 2023
Liczba stron: 112
Ocena: 80/100