Ponad dziesięć lat temu, a dokładniej 11 marca 2011 roku u wybrzeży Honsiu, czyli jednej z wysp Japonii, doszło do niezwykle silnego trzęsienia ziemi, w wyniku którego Fukushimę i okolice nawiedziła niszczycielska fala tsunami. Zniszczenia były ogromne, śmierć poniosło wiele osób, a to jeszcze nie wszystko. W Fukushimie znajduje się bowiem elektrownia atomowa, która również ucierpiała w wyniku tsunami. Awarii uległy reaktory pierwszej elektrowni w Fukushimie, a głównym tego powodem był brak zasilania i w efekcie brak odpowiedniego chłodzenia reaktorów – fala była wyższa niż zabezpieczające elektrownie mury, a w wyniku zalania przestały działy agregaty prądotwórcze odpowiedzialne za dostarczanie energii elektrycznej do pomp dystrybuujących chłodziwo. Skażenie będące następstwem awarii było tak duże, że do dziś spory obszar Fukushimy jest niezdatny do zamieszkania.
Usuwanie skutków trzęsienia ziemi i awarii w elektrowni atomowej wymagało ogromnego nakładu pracy. Wielu ludzi musiało podjąć się niebezpiecznych zajęć, by mozolnie uprzątać zniszczenia po katastrofie. Priorytetem było oczywiście zabezpieczenie uszkodzonych reaktorów, aby te nie stanowiły jeszcze większego zagrożenia. Jedną z osób pracujących w tych nieprzyjaznych warunkach był autor mangi Reaktor 1F, Kazuto Tatsuta (pseudonim stworzony na potrzeby mangi). Mężczyzna pracował w 1F, jak potocznie nazywa się obszar pierwszej elektrowni w Fukishimie. Do pracy zgłosił się dobrowolnie w 2013 roku skuszony przede wszystkim dużymi zarobkami – co nie było do końca prawdą. Po części jednak chciał po prostu pomóc w usuwaniu skutków katastrofy i przysłużyć się społeczeństwu. Praca w tak niebezpiecznym środowisku była też dla niego zwyczajnie ekscytująca, co wielokrotnie podkreśla w mandze.
Do Fukushimy jednak nie było łatwo się dostać. Ogłoszeń o pracę było dużo, ale szybko okazywało się, że większość to próby wyłudzenia środków z dofinansować. Często, mimo zatrudnienia w firmie działające w regionie Fukushimy, pracy nie było przez długi czas, bo czekano na zlecenia. Gdy zlecenia się w końcu pojawiały, okazywało się, że jest to praca u na przykład u siódmego w hierarchii podwykonawcy – stawki były wtedy śmiesznie małe, a obszar wykonywania zlecenia nie bardzo zbliżał się do właściwej elektrowni. A trzeba było jeszcze opłacić zakwaterowanie, wyżywienie i wyrobienie potrzebnych pozwoleń – nie było łatwo się nawet utrzymać.
Kazuto Tatsuta mimo wszystko nadal chciał wykonywać pracę w elektrowni, gdzie choć promieniowanie jest większe, to zarobki również powinny być pokaźniejsze. Na początku udaje mu się dostać do obsługi, która odpowiadała za miejsce wypoczynku pracowników szykujących się do pracy w 1F czy właśnie stamtąd wracających. Tutaj poznał na własnej skórze surowe zasady panujące w strefie skażenia. Osoby pracujące w wysokim promieniowaniu musiały bowiem ubierać kilka warstw ochronnych oraz szczelnie zabezpieczać każdy fragment ciała. Opisy w mandze są bardzo szczegółowe, dzięki czemu procedury robią wrażenie. Możemy też dowiedzieć się, jak dbano o nieprzekraczane ustalonych dawek promieniowania na każdego pracownia, czy to w skali dnia, czy nawet roku – gdy ktoś „nazbierał” odpowiednią dawkę w danym roku, musiał czekać z kolejnymi zleceniami do kwietnia następnego roku.
Ostatecznie po trudach Kazuto Tatsuta zostaje zatrudniony przy pracach bliżej samych reaktorów. Do jego zadań należy na przykład wymiana rur transportujących zanieczyszczoną wodę do specjalnie przygotowanych zbiorników. Tutaj także autor nie zapomina o szczegółach i bardzo dokładnie opisuje nam przebieg prac i związanych z nimi zasadami bezpieczeństwa. Podczas całej mangi Kazuto Tatsuta wielokrotnie nawiązuje do nieprawdziwych relacji w mediach o zaniedbaniach w 1F. Pokazuje, że przykładano naprawdę dużą wagę do środków bezpieczeństwa – jak przeczytacie przynajmniej pierwszy rozdział, zrozumiecie.
Manga Reaktor 1F to prawdziwa skarbnica informacji o pierwszej elektrowni w Fukushimie. Oprócz szczegółowych opisów panujących tu zasad podczas usuwania skutków awarii, dobrze poznajemy też cały obszar 1F. Autor zadbał nawet o odpowiednie mapy. Informacji jest tu cała masa. Lektura przez to do najlżejszych nie należy i polecam dobrze ją dawkować, bo po kilku rozdziałach można niestety poczuć zmęczenie. Wiadomości też z czasem się powtarzają, więc zdecydowanie nie jest to lektura na jedno czy dwa posiedzenie. Ponad 500 stron zdaje mi się tęż trochę zbyt obszerne na ten temat, ale oczywiście wtedy nie udałoby się upchnąć tu tylu szczegółów.
Reaktor 1F autorstwa Kazuto Tatsuta to osobliwa pozycja, którą trudno porównać do innego dzieła mangowego, a nawet ogólnokomiksowego. Dziennik osoby pracującej przy elektrowni atomowej po katastrofie z 2011 roku to niesamowicie obszerna kopalnia informacji o pracach stabilizujących sytuację w regionie Fukushimy. Natłok informacji jest tu ogromny, więc manga nie należy do najprzystępniejszych, ale osoby zainteresowane tematem będą wniebowzięte. I jeszcze to piękne, duże wydanie.
Tytuł oryginalny: 1F: Fukushima Daiichi Genshiryoku Hatsudensho Annaiki
Scenariusz i rysunki: Kazuto Tatsuta
Tłumaczenie: Wojciech Gęszczak
Wydawca: Waneko
Liczba stron: 557
Ocena: 65/100