Rat Queens tom 7 – Niech żyje król – recenzja komiksu

Przyznam z rozbrajającą szczerością, że seria Rat Queens zdążyła mi już wyparować z głowy, w dużej mierze dlatego, że od publikacji ostatniego tomu przez Non Stop Comics minął rok z hakiem. Sytuacji nie poprawiał fakt, że nigdy nie byłem też wielkim miłośnikiem tej opowieści, chociaż potrafiłem docenić jej lepsze momenty, bo przecież takowe miewała. Jakież było moje zdziwienie, kiedy na okładce Rat Queens tom 7 – Niech żyje król zobaczyłem nowe nazwiska twórców. Jeszcze bardziej zdziwiłem się, kiedy okazało się, że wraz ze zmianą warty mocno skoczył też poziom. Nie będę trzymał Was w niepewności – Szczurze Królowe nigdy nie były tak dobre jak teraz!

Zacznijmy od wspomnianej zmiany. Za historię odpowiada teraz Ryan Ferrier, scenarzysta i liternik, którego znać możecie z wydanych przez Egmont komiksów Batman/Wojownicze Żółwie Ninja i opartym na popularnym serialu Rick i Morty przedstawiają. Jest to człowiek, który charakteryzuje się niebagatelnym humorem, więc podszyte szyderą, ocierające się o parodię fantasy wydaje się być dla niego odpowiednim środowiskiem i tak jest w istocie.

Na fotelu rysowniczki rozsiadła się z kolei Priscilla Petraites, ilustratorka w Polsce zupełnie nieznana, ale znakomicie wchodząca w buty Roca Upchurcha i Owena Gieniego, a nawet bijąca ich dokonania na głowę. Mam wrażenie, że Rat Queens nigdy nie wyglądało tak dynamicznie i drapieżnie. Jest krwawo, seksownie, zabawnie – a całości dopełniają znakomicie dobrane kolory, które nałożył Marco Lesko.

Ferrier przetasował trochę fabułę. Z drużyny odeszła Violet, która aktualnie spełnia się jako żona i przyszła matka, ale wciąż krąży na orbicie swojej ekipy i wspomaga ich jak może. Myślę więc, że rudowłosa wojowniczka nie zagrzeje zbyt długo miejsca poza tytułowym teamem. Jej miejsce zajęła z kolei Maddie – niepozorna okularnica, która nie grzeszy ani muskulaturą ani umiejętnościami walki, do tego często walczy ze sobą, żeby nie poddać się tchórzostwu. Oczywiście nadal spotkamy tu orczycę Bragę, mikrą wzrostem, ale odważną Betty, władającą magią Dee czy sprośną Hannah.

Rat Queens tom 7 – Niech żyje król czyta się tak, jak obcuje się z grami RPG. Już pierwszy zeszyt wyśle naszą ekipę na questa na bagna, gdzie mają schwytać brutalnego mordercę jednorożców. A że świat Królowych jest postawiony na głowie, zleceniodawca okaże się zbokiem, jednorożce dupkami, a ich morderca to wyjątkowo sensowna bestia. Czujecie klimat, prawda? Dalej jest już tylko lepiej – władzę w Palisadzie przejmuje okrutny król, który okazuje się być starym znajomym, a Królowe będą musiały stawić mu czoła. Tylko jaką cenę przyjdzie im za to zapłacić?

Wszystko w Rat Queens tom 7 – Niech żyje król wyjątkowo mi zagrało, łącznie ze świetnym (nareszcie!) tłumaczem Maciejem Muszalskim, który znakomicie oddał wulgarne i sprośne pogawędki bohaterem. Jest rubasznie, swojsko, czasem nieco prymitywnie, ale zabawnie. Czyta się to lekko i przyjemnie, komiks jest wyjątkowo miły dla oka, a ja jestem pełen optymizmu i mam nadzieję, że przyszłość tej serii będzie malować się w jasnych barwach. Niniejszym stałem się jej fanem, chociaż wcześniej zdarzało się jej mnie zmęczyć. Jeśli postawiliście na Rat Queens krzyżyk, lepszej okazji do powrotu nie będzie.


https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/508/774/508774/1656595970/800.jpg

Strona komiksu Rat Queens tom 7 – Niech żyje król

Tytuł oryginalny: Rat Queens vol. 7 – The Once and Future King
Scenariusz: Ryan Ferrier
Rysunki: Priscilla Petraites
Tłumaczenie: Maciej Muszalski
Wydawca: Non Stop Comics 2022
Liczba stron: 152
Ocena: 85/100

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?