Rat Queens tom 6 – Piekielny szlak – recenzja komiksu

Z przykrością stwierdzam, że zdążyłem już nieco zapomnieć o serii Rat Queens, ale to głównie dlatego, że jej ostatnio wydany tom – na dodatek niezbyt udany – trafił do sprzedaży ponad dwa lata temu. Non Stop Comics na szczęście nie zapomniało o Szczurzych Królowych i dzięki temu w nasze ręce trafił niedawno album Rat Queens tom 6 – Piekielny szlak. Zobaczmy, czy po restarcie numeracji i liftingu przygoda dzielnych wojowniczek nadal jest warta naszego czasu.

Trudno już mówić o czteroosobowej (czteropostaciowej?) drużynie Królowych, od kiedy postawna i muskularna orczyca Braga na stałe dołączyła do obsady. Dobrze wpływa to na dynamikę całego zespołu, jako że scenarzysta Kurtis J. Wiebe stara się sprawić, żeby każda z postaci miała swój charakter i wyróżniała się na tle swoich koleżanek od miecza. Wychodzi mu to z różnym skutkiem, ale generalnie nie sposób bohaterek nie polubić.

Seria Rat Queens mocno zyskała natomiast na polu wizualnym, odkąd stery przejął Owen Gieni, nieznany u nas rysownik o bardzo dynamicznej i ekspresyjnej kresce. Nie radzi on sobie może najlepiej z tłami, ale twarze postaci, a przede wszystkim dynamiczne sceny akcji i pojedynków na magię i miecze (oraz inną broń) odwzorowuje całkiem nieźle. Śmiało można stwierdzić, że Rat Queens tom 6 – Piekielny szlak to album miły dla oka.

A co w fabule? Z jednej strony zniknęła gdzieś największa bolączka poprzedniego tomu i wydaje się, że Kurtis J. Wiebe wreszcie obrał konkretny kierunek, w którym chciałby popchnąć swoją opowieść. Zdecydowanie więcej tutaj akcji, pojedynków ze stworami, magii, a także nieco humoru i szczypta erotyki. Dramatycznie bywa raczej rzadko, a jeśli nawet, to głównie za sprawą brodatego Davida, czego zajawkę mieliśmy już w komiksie Wielkie magiczne nic.

I tak opowieść główna, chociaż nastawiona głównie na rozrywkę, jest lekturą szybką i przyjemną, bez większych mankamentów. Zaczęły mnie natomiast drażnić wciskane zdecydowanie zbyt często i za bardzo na siłę wulgaryzmy. Pamiętam, że w założeniach miała to być rubaszna, niecodzienna seria dla dorosłych odbiorców, ale rzucanie mięsem dorosłości nie czyni, a mam wrażenie, że scenarzysta zdaje się o tym zapominać.

Rat Queens tom 6 – Piekielny szlak kończy odcinek specjalny zatytułowany Neon Static i jest to coś w rodzaju marvelowskiego uniwersum 2099. Mocno odmienione bohaterki lądują w cyberpunkowym świecie i walczą z komputerowym trollem za pomocą broni palnej i nowoczesnej technologii, podróżując przy okazji po cyfrowych kanałach informacyjnych. Niestety jest to zdecydowanie najsłabsza i niepotrzebna część tomu. Za tę zabawę konwencją odpowiada William Kirkby, ale jego prace są po prostu koślawe i zwyczajnie brzydkie, co tylko osłabia wizualny odbiór naprawdę dobrych rozdziałów Gieniego.

Rat Queens tom 6 – Piekielny szlak to nawalanka. Bohaterki serii hedonistycznie podchodzą do życia, spędzają czas głównie na walce, seksie i spożywaniu trunków. Nie wiem co na taką wizję autorów powiedziałyby feministki, ale zapewne skończyłoby się na stwierdzeniu, że w wyobraźni mężczyzn tak właśnie wyglądałyby kobiety w świecie fantasy. I być może byłoby w tym trochę racji, bo seria Wiebego z jednej strony przypomina pastisz, a z drugiej wpada we wszystkie jego pułapki.


https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/466/220/466220/1621939935/800.jpg

Okładka komiksu Rat Queens tom 6 – Piekielny szlak

Tytuł oryginalny: Rat Queens vol. 6 – The Infernal Path
Scenariusz: Kurtis J. Wiebe
Rysunki: Owen Gieni
Tłumaczenie: Maciej Muszalski
Wydawca: Non Stop Comics 2021
Liczba stron: 152
Ocena: 65/100

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?