Przygody wielkiego wezyra Iznoguda tom 7 zbiera cztery albumy wydane w latach 1998 – 2008, a więc praktycznie w ostatniej dekadzie życia Jeana Tabary’ego. Trzy z nich to jeszcze jego dzieło, zanim schedę przejął jego syn Nicolas, współtwórca ostatniego z zawartych tu albumów. Ale już pierwszy z nich – Kto zabił kalifa?, wyraźnie pokazuje spadek formy oryginalnego autora. Niby wszystko jest na swoim miejscu – kolejne spiski, knowania, dużo magii, próba wmanewrowania kalifa w wojnę, z której nie ma prawa wyjść zwycięsko, ale… wyraźnie czegoś brakuje. Narracja jest chaotyczna, humor – zauważalnie słabszy, a naprawdę dobre żarty można policzyć na palcach dwóch rąk niezbyt uważnego pracownika tartaku. Zniknął gdzieś ten polot, zniknęła lekkość, wszystko wydaje się być wymuszone. I tylko dynamiczne, cartoonowe rysunki od lat wciąż trzymają ten sam, niezmiennie wysoki poziom.
Sympatyczny potwór to już odrobinę zabawniejsza, nieco bardziej klasyczna opowieść, gdzie Iznogud tradycyjnie będzie starał się wykończyć kalifa, tym razem za pomocą trucizny w zupie. Z jednej strony mamy tu sporo reminiscencji, sięgających dawnych (tych lepszych) przygód Iznoguda, a także więcej niż kiedykolwiek wcześniej burzenia czwartej ściany i dialogu prowadzonego bezpośrednio z czytelnikiem. Z drugiej twórca ucieka coraz częściej w tanie żarty, również te na poziomie fekalnym, co wcześniej w zasadzie się nie zdarzało. Dorosłych raczej to zażenuje, a dzieciom odbierze pewnie nieco przyjemności z czytania. Niepotrzebny zabieg.
Błąd przodka, stworzony nieco później, bo w 2004 roku, miesza czasy charakterystyczne dla Księgi tysiąca i jednej nocy ze współczesnością. Czuć w nim ducha pożegnania, jest mowa o pogrzebach, jakby autor wiedział, że nie pozostało mu już dużo czasu na tym łez padole. I chociaż podróż poprzez magiczne drzewo genealogiczne do czasów dinozaurów i praprzodków naszych bohaterów miała spory potencjał, to wciąż mamy tu wszędobylski chaos i niezbyt udane żarty. Zresztą Tabary, coraz częściej zwracając się bezpośrednio do czytelnika i bawiąc się w ten sposób formą, sam wydaje się tu jakby przepraszać za kiepskie dowcipy.
Tysiąc i jedna noc kalifa, wieńczący album Przygody wielkiego wezyra Iznoguda tom 7, to już zeszyt stworzony w dużej mierze przez rodzinę Jeana Tabary’ego – jego syna Nicolasa, a także Stephane Tabary i Muriel Tabary-Dumas (scenariusz), poprzedzony przedmową (niestety bardzo słabą) Anne Goscinny, córki słynnego Rene. I chociaż warstwa graficzna pozostała na podobnym – bardzo przyjemnym dla oka i charakterystycznym poziomie, tak ze scenariuszem jest równie słabo. Tym razem Iznogud stara się wykorzystać starodawne prawo i zostać kalifem w miejsce kalifa… legalnie. Ale ani to śmieszne, ani z pomysłem. Docenić warto tylko zawarte gdzieniegdzie smaczki i ukryty hołd dla oryginalnych twórców.
Przykro się patrzy, kiedy popkulturowe legendy marnują się po śmierci ich ojców, ale jest to zjawisko nagminne – w kinie, w telewizji, w literaturze, a więc i w komiksie. Czasem znane marki mają więcej szczęścia i trafiają w ręce odpowiednich osób, które zamiast je zarżnąć, wykrzeszą jeszcze odrobinę dawnej magii (patrz Kajko i Kokosz – Nowe przygody). Czasem jednak to się nie uda i Przygody wielkiego wezyra Iznoguda tom 7 jest tego przykładem – nad czym bardzo ubolewam. To niestety równia pochyła, przegadana, pełna chaotycznych, mało spójnych i średnio interesujących historii oraz niezbyt udanych dowcipów, które poziomem spadły niżej niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet biedny Marek Puszczewicz, tłumacz, który zawsze doskonale radził sobie z przekładami serii, tutaj wydaje się szarpać ze słownymi gierkami i kalamburami. Do wydania został jeszcze jeden tom i oczywiście go przeczytam, modląc się jednocześnie do Allaha, żeby poziomem bliżej było mu do tych pierwszych przygód Iznoguda.
Tytuł oryginalny: Il Gran Visir Iznogoud vol. 7
Scenariusz: Jean Tabary
Rysunki: Jean Tabary, Nicolas Tabary
Tłumaczenie: Marek Puszczewicz
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 192
Ocena: 50/100