Simon jest świadkiem samobójczej śmierci, której w jego mniemaniu mógł zapobiec. Fakt ten uderza w niego ze zdwojoną siłą nie tylko dlatego, że lada dzień będzie musiał zamknąć swoją rodzinną księgarnię, ale i z powodu podobnego zdarzenia z przeszłości. Smutna melodia jego żywota zmienia się, gdy poznaje pewną nastolatkę, z którą zaczyna łączyć go coraz bliższa więź. Zakazany romansik? Nic z tych rzeczy, ale uczucia to ważny element tej historii.
De Jongh porusza wiele tematów i co ważniejsze, każdy stosownie rozwija. I tak obok przepracowywania traumy dostajemy obraz skomplikowanej miłości. Żywej, wiarygodnej i pozbawionej melodramatycznej ciężkości, jaka kusi autorów literatury wszelakiej. Jest też trochę miejsca na temat szkolnych prześladowań i tego, do czego mogą one doprowadzić. Historia jako całość nie jest koncentratem emocji, gdzie upchnięto wszystko, co uderza w serce, a sprawnie uplecionym kolażem realnych dramatów. Przy tym wszystkim komiks nie zawiera też wciągającej w podłe stany atmosfery, zamiast tego skłania czytelnika do pewnych refleksji. I robi to lepiej nawet niż pozycje pewnego utytułowanego kanadyjskiego komiksiarza…
No właśnie, nie mogę pozbyć się analogii do Jeffa Lemire’a, a konkretniej, autorskiej strony jego twórczości. Powrót pszczołojada zawiera niemal wszystkie elementy, którymi zwykł posługiwać się Kanadyjczyk, ale de Jongh wykorzystuje je zupełnie inaczej. Retrospekcje są bardziej subtelne, choć równie dramatyczne w skutkach dla aktualnych wydarzeń. Bohater również jest postacią zawieszoną w czasie i swoich traumach, choć finalnie znajduje wyzwolenie, a całość ma słodko-gorzki posmak. Ale czyż każdy gatunek literacki nie ma swoich niezmiennych fundamentów? Najważniejsze jest to, że komiks de Jongh jest wyłącznie „jej” komiksem, osadzonym jedynie na fundamentach obyczajowych, jak dzieła Lemire’a. Jest to wręcz zachęta dla fanów twórcy Royal City by sięgnąć po niniejszy album.
Komiks nie należy do tego rodzaju historii, które pierw serwują czytelnikowi sporo goryczy, a na końcu wlewają w niego beczkę osładzającego emocje miodu. Rysunki Aimee de Jongh są utrzymane w przyjemnej konwencji, która świetnie sprawdziłaby się w swobodnej opowiastce. Powrót pszczołojada to cięższy obyczajowo kaliber, a czerń i biel dobrze oddaje co bardziej ponure wątki. Ciekawie zagrany jest wątek Simona i jego małoletniej przyjaciółki, a przede wszystkim zagubienie głównego bohatera, zarówno w swej przeszłości, jak i teraźniejszości.
Powrót pszczołojada intryguje ornitologicznym tytułem i okładką. I nie bez powodu, bo Aimee de Jongh stworzyła doskonały obyczajowy komiks, przedstawiający wieloznaczną opowieść, do tego w nieprzytłaczającej, ale pełnej treści kresce. Autorka ma ogromny talent do komiksu i liczę na jej rozwój, zwłaszcza, że mam silne przeczucie, że znajdzie w Polsce grono fanów. Wydawnictwo Lost In Time kolejny raz trafiło w dziesiątkę.
Tytuł oryginalny: The Return of the Honey Buzzard
Scenariusz: Aimee de Jongh
Rysunki: Aime de Jongh
Tłumaczenie: Olga Niziołek
Wydawca: Lost In Time 2022
Liczba stron: 168
Ocena: 85/100