Potwór z Bagien Scotta Snydera – recenzja komiksu

Gdy Egmont zaczął wydawać Nowe DC Comics!, byłem w tamtym czasie lekkiej posuchy wniebowzięty. Oto całkiem świeże tytuły zza oceanu ukazują się u nas w ładnym wydaniu i choć z tego okresu nie wszystko, co ujrzało światło dzienne było dobre, to Wonder Woman Azzarella czy Batman Snydera mają swoją wartość. W przypadku tego drugiego twórcy nie tylko seria z Mrocznym Rycerzem z The New 52! miała swoich wyznawców. Potwór z Bagien, który w regularnej serii został pominięty zagościł w końcu w ramach DC Deluxe. Czy warto było czekać?

Strona komiksu Potwór z Bagien Scotta Snydera

Może zacznę od kilku prawideł świata przedstawionego. Po resecie w uniwersum DC panują trzy siły natury, których równowaga musi być zachowana. Mowa tu o Zieleni, Czerwieni i Zgniliźnie. Ta pierwsza to flora, druga – fauna. Nazwa trzeciej mówi sama za siebie. O ile dwie pierwsze potrafią koegzystować ze sobą, o tyle Zgnilizna dąży do totalnej dominacji. Entropii całkowitej, ale jak na coś martwego, niezwykle żywotnej. I pośrodku tego widzimy Aleca Hollanda. Człowieka, który miał być wybrańcem Zieleni, mogącym przywrócić równowagę. Niejasne wspomnienia i kilka innych czynników sprawiły, że Holland odrzuca ofertę Zieleni, co prowadzi do katastrofy. Na swoje szczęście ma u boku silną kobietę, która jest prawdziwą szarą eminencją tej opowieści.

Rewolta The New 52! miejscami odchodziła znacznie od wizji sprzed resetu, ale niekiedy przeprowadzała tylko lekką modernizację. Niektóre fakty z życia herosów pozostały niezmienne, a inne znikały bez śladu. W przypadku Potwora z Bagien wydawca rękami Scotta Snydera pozwolił sobie na sprytną sztuczkę. Cała historia Awatara Zieleni miała miejsce, lecz istotny w niej jest jeden szczegół. Znany nam Swamp Thing nie był do końca Alec’iem Hollandem, a ten jedyny słuszny został na nowo stworzony przez Parlament Drzew wiele lat później. I niby dobrze, że runy takich tuzów jak Moore czy Gaiman nie zostały wymazane, ale z drugiej strony, coś trzeszczy. Ku chwale Zieleni Snyder sprawnie i logicznie wybrnął ze splątanych pnączy losu Potwora z Bagien, przy okazji ponownie rozsławiając jego markę.

Strona komiksu Potwór z Bagien Scotta Snydera

Potwór z Bagien Scotta Snydera dla mnie jest głównie opowieścią grozy, która mądrze czerpie z dziedzictwa Vertigo. Mimo epizodycznych rólek herosów z Ligi Sprawiedliwości, świat przedstawiony nie idzie w żadnym momencie w stronę typowego superhero. Zamiast naczelnych przebierańców, do Potwora z Bagien w pewnym momencie dołączają za to nietuzinkowe postaci, jak Posion Ivy, Deadman czy Animal Man. W przypadku tego ostatniego dostajemy dodatkowo zeszyty z serii Jeffa Lemire’a i tu w sercu pojawił się promyczek nadziei. Bo skoro mamy omnibus z Animal Manem od Granta Morrisona i będący również de facto omnibusem niniejszy tom ze Swamp Thingiem w interpretacji Snydera, to i do pełni szczęścia brakuje nie mniej interesującego Animal Mana według Lemire’a…

Postać Swamp Thinga to pole do popisu dla odważnego rysownika, ale też spore wyzwanie. Bernie Wrightson, John Totleben, Alfredo Alcala – to tylko część nazwisk tworzących ikoniczne historie z Awatarem Zieleni. Yannick Paquette jednak nie musi się obawiać cienia swych poprzedników. Jego prace są nieco mniej klasyczne, ale pasują do stylu narracji Snydera. Dużo makabry pomieszanej z kwitnącą, wręcz płynącą zielenią. Do tego złożone i karkołomne kadrowanie i nowy, efektowny wygląd protagonisty czynią z Potwora z Bagien Scotta Snydera nie tylko przyjemną wspominkę Sagi o Potworze z Bagien, ale jedno z najciekawszych dzieł tamtego czasu. Rysownik dostaje gdzieniegdzie wsparcie między innymi Francesca Francavilli czy Marco Rudy’ego, przyjemnie urozmaicających całość.

Strona komiksu Potwór z Bagien Scotta Snydera

Potwór z Bagien Scotta Snydera to jeden z najbardziej opasłych tomów wydanych dotąd w ramach DC Deluxe. Ponad pięćset stron powiększonego formatu, który w tym przypadku jest szczególnie wskazany. Scott Snyder wprowadził legendarną postać w nową erę, bez wielkiej ujmy na jej dziedzictwie i nie jest przy tym bezbarwnym naśladowcą, zachowując autorsko twórcze podejście do Awatara Zieleni. Z kolei Yannick Paquette ma talent, dzięki któremu zachował ducha najlepszych klasycznych plansz i podobnie jak scenarzysta, spojrzał na ten spadek z nowej perspektywy. Niekiedy co prawda popuszczał wodze fantazji, ale w tym przypadku jest to wskazane. I na sam koniec. Okres Nowego DC Comics! nie jest jakoś specjalnie ceniony przez fanów, ale Scott Snyder akurat nie musi się wstydzić serii, za które był odpowiedzialny. Jego Potwór z Bagien to lektura, która obecnie wydana byłaby w imprincie DC Black Label i oddawałaby jego założenia w pełni. Z The New 52! jest jeszcze kilka rzeczy, które przywitałbym z otwartymi ramionami i sądzę, że Egmont nie zamknął się jeszcze na ten okres.


Okładka komiksu Potwór z Bagien Scotta Snydera

Tytuł oryginalny: Swamp Thing by Scott Snyder: Deluxe Edition
Scenariusz: Scott Snyder, Jeff Lemire
Rysunki: Yannick Paquette, Francesco Francavilla, Kano, Marco Rudy i inni
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 520
Ocena: 85/100 

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Bartek Czartoryski pisze:

donoszę uprzejmie, że to nie ja tłumaczyłem 😉

Bartek Czartoryski pisze:

“Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski”

donoszę uprzejmie, że nie ja tłumaczyłem 🙂

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?