New X-Men tom 4: Planeta X – recenzja komiksu

Tomasz Drozdowski, 12 maja 2021

Mucha Comics zapowiedziała na ten rok kilka mocnych pozycji ze stajni Marvela, których pewnie nie otrzymalibyśmy od innego wydawcy. Są to pozycje bardzo dobre, ale ryzykowne i różniące się nieco od tych z Marvel NOW! i kontynuacji czy części pozycji z Marvel Classic. Grant Morrison to z pewnością artysta nie zaliczający się do taśmowych twórców, a New X-Men tom 4: Planeta X to wprost złoty przykład na to, że nawet mainstreamowa grupa Marvela może być naznaczona autorskim sznytem.

Strona komiksu New X-Men tom 4: Planeta X

Tom trzeci New X-Men zakończył się wybuchowo. Podczas gdy Logan, Cyclops i Fantomex wybrali się na męską rozwałkę na orbitę, w Instytucie Xaviera nie dzieje się dobrze. Wśród kadry nauczycielskiej skrywał się zdrajca i jego działania mają znacznie większe reperkusje od buntu Quentina Quire’a czy nawet ataku Cassandry Novy. W końcu to klasyczny przeciwnik X-Men i chyba nie będzie to haniebny spoiler, jeśli napiszę, że chodzi o Magneto.

Dawny terrorysta i kumpel Xaviera zginął w hekatombie Genoshy, a wcześniej został sparaliżowany po spotkaniu jego kręgosłupa ze szponami Logana. Teraz powraca i od razu bierze się do roboty, a za cel obrał sobie oczywiście Nowy Jork. Sęk w tym, że idzie za bardzo do przodu i w pewnym momencie sam Morrison sugeruje, że Mistrz Magnetyzmu nie jest do końca tym, za kogo się podaje. Wątpliwości budzą nie tylko czyny, ale i zachowanie mutanta, który nawet w swych pierwszych występach nie odstawiał teatrzyków jak Adolf w hełmie i pelerynie. Może gdyby polski czytelnik otrzymał pewne wyjaśnienia, to cała sytuacja wydawałaby się mniej przejaskrawiona, a tak to tylko kontrowersyjna historia bez spinającej ją konkluzji.

Strona komiksu New X-Men tom 4: Planeta X

Dalej jest już lepiej i kolejna część tego tomu przenosi nas 150 lat w przyszłość. Cywilizacja upadła, ale w jej miejscu nie pojawił się utopijny świat homo superior. Do tego konflikt między frakcjami mutantów przybiera na sile. Z jednej strony stoją spadkobiercy nauk Xaviera z Wolverinem na czele, a z drugiej upiorna kreatura o genialnym umyśle, wcześniej znana jako Hank McCoy. Beast z eleganckiego kotowatego mutanta stał się prawdziwą bestią, pochłoniętą genetycznymi eksperymentami i bliższy jest swej wersji z Ery Apocalypse’a niż oryginałowi. Jego knowania zagrozić mogą nie tylko resztkom ludzkości, ale i homo superior. Nie tylko on uległ metamorfozie – jest jeszcze Beak, który nie przypomina swej cherlawej wersji czy Crawlerzy, równie dalecy od swego pobożnego pierwowzoru. Historia Nadchodzi jutro to z jedna z najlepszych opowieści Morrisona w świecie X-Men.

Choć dla mnie New X-Men to przede wszystkim Frank Quitely, to rysunki Marka Silvestriego oddają morrisonowską wizję równie dobrze. To właśnie on odpowiada za plansze z wizją apokaliptycznej przyszłości i nie bez powodu wiele kadrów ma status kultowych. Phil Jimenez nie pozostaje daleko w tyle, dobrze radząc sobie z ukazywaniem nie do końca dyspozycyjnego Magneto w jego klasycznym fioletowo-czerwonym wydaniu. Tym samym panowie nie tylko nie obniżają poziomu poprzednich albumów, a dokładają coś dobrego.

Strona komiksu New X-Men tom 4: Planeta X

New X-Men tom 4: Planeta X to komiks nieco nierówny. Część z Magneto to taki nieco słabszy Morrison, ale już wyskok o półtora stulecia do przodu przypomina, że Szkot to zdolny szaleniec. Jego run prywatnie jest moim ulubionym okresem w biografii X-Men, ale na początek sięgnąłbym po chronologicznie młodsze, lecz lżejsze i trzymające pewien fason Astonishing X-Men Whedona i Cassadaya. Już zresztą obecne na rynku. Mucha Comics pewnie nie zostawi luki po New X-Men i ptaszki ćwierkają, że może to być niezwykle oryginalny i interesujący tytuł…


Okładka komiksu New X-Men tom 4: Planeta X

Tytuł oryginalny: New X-Men #146-154
Scenariusz: Grant Morrison
Rysunki: Mark Silvestri, Phil Jimenez
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Mucha Comics 2021
Liczba stron: 256
Ocena: 85/100

Tomasz Drozdowski

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *