Na wschód od zachodu. Apokalipsa – rok drugi – recenzja komiksu

Apokalipsa według św. Jana to najbardziej pobudzająca wyobraźnię księga Biblii. I zarazem najbardziej przetworzona popkulturowo, bo Czterej Jeźdźcy, Bestia i tak dalej sprzedają się lepiej nawet niż wyczyny Mojżesza czy mocarność Samsona. W westernowym SF Na wschód od zachodu motywy apokaliptyczne są motorem fabularnym, ale nie każdy z wiadomego kwartetu ma niszczycielskie skłonności. Oto Śmierć wybrał życie, a nawet je stworzył. I to życie, wprawdzie, nieświadomie, może doprowadzić do tytułowej apokalipsy.

Strona komiksu Na wschód od zachodu. Apokalipsa – rok drugi

W Na wschód od zachodu. Apokalipsa – rok drugi silniej czuje się motywy biblijne. W żadnym stopniu obrazoburcze, no chyba, że ktoś za wzór wiary uważa nawiedzonych proroków i kaznodziejów. Prorok Orion jest właśnie kimś z tego gatunku, posiadając w swym jestestwie wszelkie negatywne cechy kapłanów współczesnych i pogańskich. Prym jednak wiodą pozostali Jeźdźcy, których Hickman szykuje do roli głównych złoli serii, ale niewiele ustępują im reprezentanci Siedmiu Narodów Ameryki, których intrygi i machinacje zaczynają przybierać na sile i skomplikowaniu. Mamy więc politykę, western, SF i kilka religijnych nawiązań. Wszystko spięte w mistrzowski sposób, choć tu warto się pochylić nad pracą scenarzysty.

Można by pomyśleć, że fani fantastyki naukowej i westernu to dwie zupełnie inne grupy. Widać jednak jak na dłoni, że gatunki te pasują do siebie jak naleśniki i syrop klonowy i Hickman doskonale to rozumie, wyciskając z obu to, co najlepsze. Weźmy Indian. Ich duchowość, tradycje i cała kultura transformowana została w zaawansowaną technologicznie cywilizację, przewyższającą wszystkie pozostałe Narody. Przy tym jakoś nie stracili na swym charakterze. Najbardziej na wyobraźnię działają jednak krajobrazy prerii kontrastujące z futurystycznymi elementami. Nie dość, że to do siebie pasuje, to jeszcze nadaje opowieści niesamowitego klimatu. To nie kosmos czy obca planeta, a ziemia amerykańska, gdzie zakurzone miasteczka z saloonami zastąpiły konstrukcje rodem z wyobraźni Dicka czy Clarke’a, ale nadal znaleźć można na niej rewolwerowców, Indian i całą gamę westernowych motywów.

Strona komiksu Na wschód od zachodu. Apokalipsa – rok drugi

Na wschód od zachodu. Apokalipsa – rok drugi to również dobrze napisane postaci i relacje między nimi. Śmierć na tym etapie nieco ustępuje przywódcy WNA czy luizjańskiemu księciu, ale przy takich fabularnych ewolucjach, jakie wykonuje twórca Black Monday Murders, trudno oczekiwać, aby była to opowieść jednego bohatera. Widzę też powoli kształtującą się, choć nadal niepewną oś między dobrem i złem. Pojęcia te zwykle odnoszą się do konkretnych grup postaci, działających w tym samym kierunku, lecz tutaj interesy LaVey czy Chamberlaine’a są skierowane we wprost przeciwnych kierunkach, równie podłych, jak same postaci. Dobrze się stało, że Mucha Comics wydało to w formie zbiorczej, pozwalającej lepiej zrozumieć mnogość interesów, postaci i zmian, jakie zachodzą na przestrzeni wydarzeń, bo mniej uważny czytelnik może w pewnym momencie się na tym wszystkim potknąć.

Dla fana SF świat ukazany w Na wschód od zachodu będzie istną słodyczą. Mamy niezwykłe rumaki, które prędkością zawstydzają najbardziej dzikie mustangi, a i potrafiące dać z „kopyta”. Jest niezwykły balonik, przewodnik dziecka Śmierci, ze swoim sposobem cenzurowania świata. I wreszcie moja ulubiona rzecz. Monolityczne i totemiczne zarazem okręty Wiecznego Narodu Amerykańskiego, zachowujące ducha kultury Indian, ale przy tym ucierające nosa co bardziej krnąbrnym bladym twarzom. Za rysunki odpowiada Nick Dragotta, nie zapominający o odpowiednich proporcjach między Dzikiem Zachodem a galopującym SF. Można by mieć jakieś zastrzeżenia do jego stylistyki, która miejscami rozmywa ostrość obu gatunków składających się na tę opowieść, ale bez niej Jeźdźcy, Orion i wszystko inne byłoby po prostu śmiałym projektem bez ducha i charakteru. Dragotta wyróżnia swym stylem serię, a jego projekt świata to coś unikalnego w świecie SF, choć przy tym bez nawet odrobiny udziwnienia i przesady.

Strona komiksu Na wschód od zachodu. Apokalipsa – rok drugi

Na wschód od zachodu. Apokalipsa – rok drugi to kolejny etap jednej z najciekawszych komiksowych historii nurtu SF. Wprawdzie realia już nie uderzają z taką siłą, ale Hickman potrafi grać kartami, które sobie dobrał i to w sposób zaskakujący nawet najbardziej wybrednego czytelnika. Odnoszę wrażenie, że tytuł ten jakoś przemyka niezauważony w stosunku do swej jakości. Na wschód od zachodu to jeden z najokazalszych klejnotów od Image Comics, może jedynie odstraszający fanów lżejszych fabułek fantazją i wizją autorów, ale stoi kilka półek wyżej niż większość tego, co się wydaje i poleca na naszym rynku.


Okładka komiksu Na wschód od zachodu. Apokalipsa – rok drugi

Tytuł oryginalny: East of West. Apocalypse – Year Two
Scenariusz: Jonathan Hickman
Rysunki: Nick Dragotta
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Mucha Comics 2023
Liczba stron: 424
Ocena: 90/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?