Moonshadow – recenzja komiksu

Moonshadow do niedawna był jednym z wielkich nieobecnych na polskim rynku – klasyk powieści graficznej, łączący w sobie cechy science-fiction i fantasy, a przy okazji ogromy hołd dla literatury i poezji. Ta metaforyczna, alegoryczna baśń dla dorosłych jawiła mi się jako trudny i wymagający „przeciwnik”, którego lektura może być wyzwaniem nawet dla wyrobionych komiksiarzy. Dzieło J.M. DeMatteisa (The Amazing Spider-Man) i Jona J Mutha (Misterium, Lucyfer) owszem, wymaga skupienia, ale nie jest przekombinowanym, przeintelektualizowanym, możliwym do odczytania tylko przez autorów traktatem. Warto się mu oddać, by w zamian otrzymać naprawdę piękną, ponadczasową opowieść.

Klimat Moonshadow jest iście magiczny. Narrator jest dzieckiem ziemskiej kobiety i przedstawiciela rasy G’I-Doses, który w dużym uproszczeniu jest czymś pomiędzy księżycem z namalowaną twarzą, a dziwną sunącą po nieboskłonie okrągłą bańką. Nie zrażajcie się. Moon jest chłopcem o aparycji i niewinności godnej Małego Księcia Antoine de Saint-Exupéry’ego. Właśnie rozpoczyna swoją niesamowitą przygodę, której nie powstydziłby się Forrest Gump (tu warto nadmienić, że książka o nim ukazała się chwilę później – w 1986 roku).

https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/461/563/461563/1617791937/800.jpg

Strona komiksu Moonshadow

Prawie każdy z 12 zeszytów głównej opowieści DeMatteis rozpoczyna cytatem z ważnego dla siebie dzieła, wsadzając w usta Moonshadowa mądrości m.in. Williama Blake’a, Williama Butlera Yeatsa, Roberta Louisa Stevensona, Fiodora Dostojewskiego czy Samuela Becketta. Znalazło się tu też miejsce na wyraźne nawiązania do takich dzieł jak Czarnoksiężnik z krainy Oz, Powrót Króla i Piotruś Pan czy na klimat charakterystyczny dla dzieł Charlesa Dickensa. Zarówno prozę, jak i poezję, do której nawiązują autorzy coś łączy – nierzadko są to opowieści o dorastaniu, utracie niewinności i podróży, która prowadzi gdzieś do samego jądra człowieczeństwa. I taki też jest Moonshadow.

Tego komiksu nie można odbierać dosłownie – podróżując po kosmosie Moon dowiaduje się, czym jest strata najbliższych, trafia do autorskiej wizji psychiatryka czy obozu koncentracyjnego, uczy się wiele na temat bezsensowności wojny i związanych z nią konsekwencji, pojmuje znaczenie przyjaźni i miłości, próbuje przejść inicjację seksualną. Ze strony na stronę dziecięca niewinność wystawiana jest na próby wejścia w dziwny i niezrozumiały świat dorosłych. A że rozdziały Moonshadow zamieszkują same dziwaczne indywidua godne kosmicznej epopei? To nic, bo i tak prezentują one postawy,  słabości i przywary aż nadto ludzkie.

https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/461/564/461564/1617791938/800.jpg

Strona komiksu Moonshadow

Moonshadow to opowieść o dorastającym chłopcu, ale skierowana do dojrzałego odbiorcy, nie tylko przez zastosowanie gdzieniegdzie wulgarnego języka czy sugestywnej nagości, ale przede wszystkim przez wzgląd na dość wysoko zawieszoną poprzeczkę interpretacyjną. Podróż przez ten świat jest jednak cudowna i to nie tylko dlatego, że chce się spijać każde słowo napisane przez DeMatteisa, ale i przez doskonałą szatę graficzną. Komiks uważany jest za pierwszą amerykańską powieść graficzną w pełni wykonaną techniką akwareli, a zrekonstruowane cyfrowo rysunki Mutha wyglądają zjawiskowo. Rzućcie zresztą okiem na kadry – są baśniowe, oniryczne, balansują na granicy jawy i snu. I pasują idealnie do wymowy całej opowieści – pełnej zaskakujących miejsc, puent i cudów.

Jakby tego było mało, w wydaniu od Mucha Comics znajdziemy jeszcze sequel stanowiący epilog historii. Nowela Żegnaj, Moonshadow, napisana dekadę później, łączy technikę malarską z klasyczną powieścią, mariaż ten jednak wychodzi nadzwyczaj udanie i nie spowalnia lektury – przeciwnie – uzupełnia ją i stawia tak bardzo potrzebną kropkę nad „i” w historii Moona. Całość kojarzyła mi się z książeczką dla dzieci, ale fabuła zdecydowanie do dzieci skierowana nie jest.

https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/461/565/461565/1617791938/800.jpg

Strona komiksu Moonshadow

Moonshadow jest dziełem ponadczasowym, bo niezależnie, czy czytaliście ją w latach 80., kiedy powstawała, czy złapiecie za nią teraz albo poczekacie kolejne 50 lat, tematy takie jak miłość, wojna, seks, rodzina czy śmiertelność pozostaną aktualne. DeMatteis znakomicie oddaje psychikę młodzieńca, nie popadając przy tym w banał i pretensjonalność. Jest na tyle autentyczny, że nieraz zastanawiałem się, jak wiele jest w tym albumie autobiografii. Niemałe osiągnięcie, biorąc pod uwagę, jak „dziwna” potrafi być narracja.

Moonshadow to wspaniały owoc wyobraźni autorów, w którym możemy się przejrzeć i odpowiedzieć sobie na pytanie, na ile my sami jesteśmy tacy jak Moon. Czy popełniamy i powielamy błędy? Czy wyciągamy wnioski? Bujamy w obłokach? Czy jesteśmy odważni w miłości, a może kiedy puka do naszych bram spuszczamy ze wstydem wzrok? Jak radzimy sobie ze stratą? Ile jesteśmy w stanie wybaczyć tym, którzy nas zdradzili? Kiedy przestajemy zwracać uwagę na wpojone nam ideały? Jak postrzegamy religię (bo to też niezwykle ważny motyw tego komiksu). A wszystko to w surrealistycznej otoczce, czasem zabawnej, ale częściej smutnej i melancholijnej, pełnej nostalgii. Dość powiedzieć, że pochłonąłem ten album praktycznie za jednym posiedzeniem, a ponad 500 stron i spora dawka tekstu rzadko pozwala mi na takie osiągnięcie. Koniecznie spróbujcie i Wy.


https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/461/785/461785/1617955229/800.jpg

Okładka komiksu Moonshadow

Tytuł oryginalny: The Compleat Moonshadow
Scenariusz: J.M. DeMatteis
Rysunki: Jon J Muth
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Mucha Comics 2021
Liczba stron: 512
Ocena: 90/100

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?