Ogrom wątków w tym komiksie może przytłoczyć – a Monstressa tom 5 – Dziecko wojny, dokłada nam kolejne. Dotąd mierzyliśmy się z wytwarzającymi magiczny materiał z ciał Arkanijczyków czarownicami, knowaniami Cesarzowej Szamanki, tajemnicą pradawnych bogów – w tym Zinna, przebywającego w ciele Maiki – potwornym ojcem-kanibalem naszej bohaterki, nadciągającą wielką wojną, intrygą prowadzoną przez Tuyę, Kippą odkrywającą swoje magiczne moce… żeby wymienić tylko te najważniejsze. A teraz dokładane są do tego kolejne klocki, równie spektakularne, jak chociażby obrona oblężonego miasta i konflikty lojalności towarzyszy Maiki.
Łatwo domyślić się, że bez powtórzenia poprzednich albumów się nie obejdzie – akcja Monstressy rozrosła się gorzej niż perz; tym bardziej docenić trzeba, że Marjorie Liu, scenarzystka serii, radzi sobie z opanowaniem tych wszystkich wątków naprawdę nieźle. Nie gubi się, nie plącze licznych już fabularnych nitek, widać, że ma plan i go konsekwentnie realizuje. Dba też o główne postaci: Maikę, Kippę, Zinna, Corvina i Rena, zapewniając im odpowiednią dozę akcji, a w tym tomie dodała również nieco więcej tła – przedstawiając nieznane nam wcześniej umiejętności postaci czy ich rodziny – oraz pogłębiła charaktery. Skupia się oczywiście na Półwiku, na której spotkanie z ojcem oraz konieczność dojścia do ładu z nowymi informacjami o Zinnie i ich, powiedzmy delikatnie, współżyciem, wymuszają dość drastyczne decyzje. Pod tym względem komiks jest pyszny: dużo akcji, bohaterowie pełnokrwiści, wątki skomplikowane, a świat bogaty. Oby taka tendencja się utrzymała.
Gorzej za to wypada kwestia grafiki. Można spekulować, że Sana Takeda zapewne żałuje wyboru tak skomplikowanego, pełnego ozdobników i detali, realistycznego stylu – najwyraźniej jest zbyt wymagający na dłuższą metę. W wielu momentach widać spadek formy artystki, szczególnie gdy rysuje ludzi na dalszym planie; twarze bywają uproszczone i mniej charakterystyczne, dłonie ledwie naszkicowane itp. Również tła nie są już tak bogate, przynajmniej w dużej części kadrów. Oczywiście Monstressa to nadal bardzo ładny – a momentami wręcz śliczny – komiks, nie da się jednak nie zauważyć różnic między albumem Monstressa tom 5 – Dziecko wojny a Przebudzeniem.
Ogółem piąty tom nie zawodzi. Przyspieszenie akcji wyszło historii na dobre, rysunki, chociaż nie na tak wysokim poziomie jak kiedyś, nadal niesamowicie cieszą oko, a całość zadowoli każdego fana fantastyki i rozbudowanych fabuł. Nie widać jeszcze na horyzoncie żadnych konkluzji licznych wątków, ale nie szkodzi; pośpiech w ich domykaniu mógłby tylko zepsuć tę historię. Monstressa ponownie cieszy – zdecydowanie warto przeczytać.
Tytuł oryginalny: Monstress Vol.5
Scenariusz: Marjorie Liu
Rysunki: Sana Takeda
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Non Stop Comics 2021
Liczba stron: 144
Ocena: 80/100