Mistrz romansu Nozaki tomy 6-7 – recenzja mangi

Izumi Tsubaki w kolejnych dwóch tomach mangi Mistrz romansu Nozaki udowadnia, że podwaliny w formie świetnie napisanych postaci dają pole do tworzenia masy przezabawnych i interesujących scen. Mangaka ma naprawdę mnóstwo pomysłów na rozwój bohaterów oraz relacji miedzy nimi, a co najważniejsze, sam humor w mandze nic a nic nie zniża poziomu.

Po przeczytaniu kolejnych dwóch tomów Mistrz romansu Nozaki mogę powiedzieć, że działo się tu naprawdę dużo, a jednocześnie nic. Taki już urok serii skupiających się na krótkich historiach/scenach oraz gagach. Na przestrzeni dwóch tomów dostajemy masę świetnych momentów, gdzie można szczerze parsknąć śmiechem. Nadal jednak trudno powiedzieć o jakim progresie w historii, o jakimś większym wydarzeniu, które miałoby znaczenie dla fabuły mangi. Tu po prostu toczy się życie (ale nie do końca zwyczajne) licealistów, a wszystko oczywiście skupia się wokół Nozakiego i jego mandze shojo.

Zobacz również: Mistrz romansu Nozaki tomy 1-5 – recenzja mangi

Nozaki

Fot. Strona z tomu 6 Mistrz romansu Nozaki

W tomie szóstym i siódmym możemy za to poznać lepiej między innymi postać brata Nozakiego, Mayu. Kto nie kojarzy, to wspomnę, że to ten równie wysoki co jego brat brunet, który jest mistrzem ograniczania wysiłku, czyli krótko mówiąc obijania. Nie jest on jednak typowym leniuchem, bo energię oszczędza tylko, gdy musi uczestniczyć w czymś, co go nie interesuje (np. szkoła, życie towarzyskie). Gdy jednak przychodzi czas treningów w judo, to tryska on entuzjazmem i dużymi, zaoszczędzonymi pokładami energii. Co do Mayu, mamy na przykład przedstawiony nietypowy przejaw jego lenistwa, który dotyczy odpowiadania na sms-y – głównie odpisuje za niego jego kolega, a jak musi to zrobić sam, używa do tego jak najmniejszej ilości znaków, co nieraz doprowadza to przezabawnych sytuacji. Mamy też kontynuację wątku z nauką przez niego rysowania, tylko po to, aby móc przedstawić w formie rysunków różne chwyty judo.

Co jednak najbardziej podobało mi się na przestrzeni omawianych dwóch tomów, to rozwój relacji między Seo a Wakamatsu. Niezwykle żywiołowa Seo, choć nadal nie daje tego po sobie poznać, coraz chętniej spędza czas z wstydliwym i spokojnym Wakamatsu. Nadal ich relację sprowadzają się do tego, że Wakamatsu próbuje spławić utrudniającą mu życie Seo, ale robi to tak nieudolnie, że raz nawet przyznaje, że ją lubi. Świetnie po prostu ogląda się te ich przepychanki. A tak poza tym, to chyba każda postać dostaje swoje pięć minut – Mikoshiba szukający dla siebie udawanej dziewczyny, Kashima próbująca wyrwać Horiego na swoje nogi, no i oczywiście Nozaki ciągle w poszukiwaniu kolejnych inspiracji do mangi (miedzy innymi organizuje nocną wyprawę do szkoły, czy próbuje znęcać się nad Mikoshibą), a także Sakura, która przeżywa odwiedziny w domu rodzinnym Nozakiego. Nawet redaktor Ken i jego znienawidzony senpai Maeno dostają trochę miejsca.

Zobacz również: Moriarty tom 1 – recenzja mangi

Nozaki

Fot. Strona z tomu 7 Mistrz romansu Nozaki

Manga Mistrz romansu Nozaki trzyma wysoki poziom humoru, co nie jest łatwe, zważysz na prosty pomysł na historię, który zwyczajnie mógłby się wyczerpać. Na szczęście za sprawą paczki świetnych postaci oraz progresu w ich relacjach nadal dostajemy masę przezabawnych scen. Oby tak dalej.


Tytuł oryginalny: Gekkan Shoujo Nozaki-kun
Scenariusz i rysunki: Izumi Tsubaki
Tłumaczenie: Amelia Lipko
Wydawca: Waneko
Ocena: 75/100

Redaktor prowadzący działu Gry

Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni.
|
[email protected]

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?