Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości – recenzja komiksu

Multiwersum w DC Comics to ciekawa rzecz, jeżeli traktuje się je jako urozmaicenie głównego uniwersum. Superman z ZSRR, Batman z epoki wiktoriańskiej czy hipisowska Liga Sprawiedliwości – każde z tych wcieleń jest ciekawe i daje pole do popisu autorom, którzy chcą stworzyć coś interesującego, ale też trochę pobawić się konwencją. No i dobrze się sprzedaje. Czasami wydawca jednak przesadza, a ostatnie wielkie eventy świadczą o tym, że cała ta kolejka zmierza donikąd, choć po drodze są stacje, na których mogłaby się zatrzymać i dokonać zmiany wagoników. Czy na chwilę przed destynacją zwaną Mroczny kryzys wydawca zdoła jakoś wyrównać pęd, by nie doszło do kolejnej kraksy?

Strona komiksu Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości

Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości działa, jak sama nazwa wskazuje, działa na skalę multiwersalną. I zwykle była epizodem przy okazji większych eventów, pozostawiając najwięcej roboty tej jedynej słusznej JL. Tym razem międzywymiarowy team musi sam wziąć na barki losy multiwersum. Z mroków powraca Darkseid, jak to on, z niszczycielskimi zamiarami. Jego potęga jest większa niż dotychczas, a zegar tyka. Ale czy aby na pewno to on jest największym złem? Duet Williamson/Culver sięga głęboko w historię DC, a do tego znajduje czas na typowe łubudu. Całość miejscami trzeszczy w szwach, ale nie na tyle, by nie spełniać swej roli wprowadzenia do wielkiego eventu.

Co lubię w takich historiach jak Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości? Czasem pojawia się ciekawa koncepcja wykorzystania postaci elseworldowych, takich, które zaliczyły niezły występ, ale tylko w alternatywnym świecie. A należy do nich flashpointowy Batman. Papa Wayne narobił co prawda zamieszania w Batmanie Toma Kinga, ale Williamson znalazł dla niego lepsze zastosowanie niż bycie po prostu złym Batmanem i zarazem ojcem oryginalnego Mrocznego Rycerza. Patchworkowy zespół, jakim jest Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości, zyskała dzięki niemu mroczny element, choć to nie jedyna postać, dla której Williamson i Culver odnaleźli odpowiednie miejsce. Finał komiksu przypomina nam o bohaterze z pierwszego z Kryzysów, który wówczas wydawał się jedynie ofiarą, nie zaś potencjalnym katem…

Strona komiksu Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości

Ale żeby nie było za słodko, komiks ten to także zbiór bolączek swego gatunku. Przykład? Nadmierne przetwarzanie i odgrzewanie udanych zjawisk, co tutaj objawia się w postaci Batwoman, Która się Śmieje. Już oryginalny szczerzący się Gacek w finale Death Metal stracił swą pierwotną moc, a powielanie tego schematu i transformowanie na podobną modłę kolejnej postaci to po prostu piękny pokaz bezczelności wobec czytelnika. Jest jeszcze charakterystyczny dla DC ostatnich lat humor, który pojawia się nagle i w nieodpowiedniej sytuacji, swoisty komiksowy odpowiednik żarcików rodem z MCU. Do tego Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości to historia będąca wstępem do czegoś więcej, ale i sama właśnie miejscami do tego pretenduje. Czasami za bardzo.

Obecność kilku rysowników na łamach pięciu zeszytów tłumaczę sobie tym, że wydawca chciał ukazać różnorodność Multiwersum. I niech tak zostanie, tym bardziej, że nie ma co narzekać na ich dokonania. Najbardziej wpadły mi w oko prace Andrei Bressana, zawierające autorski charakter, przywodzący nieco na myśl komiksy z przełomu lat 80. i 90., niekoniecznie te superbohaterskie. Dobrze wygląda też akcja i brak oryginalnej Ligi daje twórcom pretekst do wprowadzenia większej różnorodności i nieprzewidywalności. Batman w animowanym świecie? Proszę bardzo. Brak tu zapadających w pamięć kadrów, ale w kilku momentach czułem się mile zaskoczony.

Strona komiksu Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości

Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości: Preludium Mrocznego kryzysu to pozycja dla fanów współczesnego mainstreamu DC, czyli czegoś, na co zwykle narzekam. Tym razem jednak jest całkiem nieźle jak na komiks przygotowujący fundament pod coś znacznie większego. Jest wiele superbohaterskiej akcji na poziomie kosmiczno-międzywymiarowym. Jest jeden z ciekawszych składów JL. No i jest Darkseid, który w tym tomie jasno pokazuje, że nie jest „Thanosem DC”, a postacią z indywidualnym charakterem. Czekam na dalszy rozwój i próbę ustabilizowania rozhuśtanej konstrukcji, jaką jest DC Comics i mam nadzieję, że Mroczny kryzys czegoś na tym polu dokona.


Okładka komiksu Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości

Tytuł oryginalny: Justice League Incarnate
Scenariusz: Joshua Williamson, Dennic Culver
Rysunki: Brandon Peterson, Andrei Bressan
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 176
Ocena: 70/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?