W recenzji pierwszego tomu zaznaczałem, że ok 60-stronicowe albumiki zbierające zaledwie dwa zeszyty to nieco kuriozalny pomysł, szczególnie przy serii dość powolnie się rozwijającej, a do takich zaliczam Mercy. Zarówno pierwszy tom, jak i Mercy tom 2 – Łowcy, kwiaty i krew to opowieści nastrojowe i demoniczne, ale stosunkowo ubogie w treść. Na szczęście całość ma inne walory, dla których warto zainteresować się tym tytułem.
Przerażającą Lady Hellaine poznaliśmy już w poprzednim tomie. W Mercy tom 2 – Łowcy, kwiaty i krew dowiadujemy się o niej nieco więcej, a przede wszystkim będziemy świadkami tego, jak próbuje ukrywać swoją demoniczną naturę przed światem zewnętrznym. Z różnym skutkiem. Cała sytuacja jest o tyle abstrakcyjna, że koło potwora w seksownym ciele wciąż kręci się mała Rory, uważająca Hellaine za… anioła. I przy okazji swoją matkę.
Tymczasem w miasteczku dochodzi do kolejnych zbrodni przypisywanych przerażającemu Diabłu z Woodsburgha. Tu Andolfo popuszcza wodze wyobraźni, bo zbrodnie są dosadne i wyglądają jak z koszmarnego snu szalonego botanika. Nawet Poison Ivy mogłaby się uczyć jak rozrywać ciała ofiar za pomocą pędów i kwiatów. Muszę przyznać, że ten element – stricte horrorowy – prezentuje się po prostu obłędnie, nawet jeśli ma nieco cukierkowy posmak.
A jak panoszące się zło, to i ludzie próbujący z nim walczyć – na swój dziwaczny sposób. Tytułowi łowcy biorą na celownik Goodwilla – podstarzałego opiekuna Lady Hellaine, zwanego pieszczotliwie „dziaduniem”. Trudno powiedzieć o nich coś ponad to, że są radykalni, ale skuteczni. Scenarzystka nie zadbała o to, byśmy lepiej ich poznali, zrozumieli ich motywacje, czy chociażby zapamiętali ich imiona.
Mercy tom 2 – Łowcy, kwiaty i krew wciąż wygląda fantastycznie. Rysunki Andolfo są bardzo czytelne i wraz z nasyconymi kolorami prezentują się bardzo dobrze, o ile oczywiście ktoś lubi cyfrową grafikę i przymknie oko na ograniczenie detali na drugim planie. Artystka potrafi tworzyć ekspresyjne postacie charakteryzujące się bogatą mimiką, która nieodmiennie kojarzy się z komiksem japońskim. A do tego oczywiście elementy grozy, które jak wspomniałem wyżej, są najmocniejszym elementem komiksu.
Mercy to taka baśń dla dorosłych, ze szczyptą erotyki i wulgaryzmów. Ni to horror, ni to romans, nieco przegadany, bez wyraźnej osi fabularnej, a jednak z dziwną magią przyciągania wynikającą przede wszystkim z miłej dla oka warstwy graficznej. Podawanie jej w tak małych dawkach nie wpływa pozytywnie na odbiór – po prostu chciałoby się poznać ten świat lepiej, wniknąć we wszystkie tajemnice, o ile jakiekolwiek w ogóle są, bo autorka wiele wątków traktuje póki co po macoszemu. Non Stop Comics ma w swojej ofercie o wiele lepsze serie, a opowieść od Andolfo możecie zostawić sobie na koniec, jak już nadrobicie wszystkie hity.
Tytuł oryginalny: Mercy vol 2: Hunters, Flowers and Blood
Scenariusz: Mirka Andolfo
Rysunki: Mirka Andolfo
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Non Stop Comics 2021
Liczba stron: 56
Ocena: 60/100