Bardzo lubię twórczość Jeffa Lemire’a, chociaż czasem trudno jest ją jednoznacznie określić. Osobiście podzieliłbym ją na trzy części – działania dla wielkich wydawców jak Marvel czy DC, gdzie wyraźnie widać kajdany nakładane na swobodę twórczą, autorska twórczość ukierunkowana bardziej na science-fiction i fantasy, oraz niezwykle osobiste, introspektywne historie bazujące na biografii autora. Nie jest tajemnicą, że to właśnie te ostatnie podobają mi się najbardziej, ale Mazebook – Księga labiryntów balansuje gdzieś pomiędzy dramatem obyczajowym, a iście baśniową podróżą.
Komiksy Lemire’a, szczególnie te wczesne, często osadzane były w małych miasteczkach, do których główny bohater wracał głównie po to, by zmierzyć się z traumą i/lub rozliczyć z przeszłością. Związane to było w dużej mierze z dzieciństwem autora, który dorastał na farmie, ale większość swojego życia – już jako dorosły – spędził w dużym mieście. Akcja Mazebook przenosi nas właśnie do większej metropolii – Toronto – w którym pewien inspektor nadzoru budowlanego pogrąża się w coraz większej rozpaczy po utracie córki.
Strona komiksu Mazebook – Księga labiryntów
Wszystko zmienia się, kiedy Warren otrzymuje w nocy tajemniczy telefon. Słyszy w słuchawce głos dawno utraconego dziecka i rozpaczliwą prośbę o ratunek – Wendy jest podobno uwięziona w labiryncie, łamigłówce, jednej z tych, które kiedyś tak uwielbiała rozwiązywać. Ale czym w istocie jest ów labirynt, jak i czy w ogóle można się do niego dostać i czy to możliwe, że mała Wendy wciąż żyje i potrzebuje pomocy? Czy mężczyzna rozmawiał z duchem, a może jego własny umysł płata mu okrutne figle?
Mazebook – Księga labiryntów to przede wszystkim poruszające studium żałoby i rozpaczy, które nie ogranicza się tylko do rozterek bohatera objawianych w dialogach i monologach wewnętrznych, ale też wciąga czytelnika poprzez wielowarstwową, oryginalną warstwę wizualną. Główny motyw labiryntu, powracający gdzieś pośrodku miejskich zaułków (ale nie tylko), a także czerwona nić, snuta niczym desperacka próba zachowania ostatnich wspomnień, nadają komiksowi wielowarstwowości i dodatkowej głębi.
Strona komiksu Mazebook – Księga labiryntów
Kreska Lemire’a nigdy nie była klasycznie piękna, zawsze lepiej wychodziły mu scenariusze, ale nie ulega wątpliwości, że jego prac nie sposób pomylić z jakimikolwiek innymi. Zawsze uważałem, że jest coś smutnego i melancholijnego w twarzach postaci rysowanych przez Kanadyjczyka. Nie inaczej jest i tutaj. Warren sam w sobie stanowi wrak człowieka, jest niechlujny, zaniedbany, przez co niektóre sekwencje wydają się niezwykle ponure. Ale koniec końców Mazebook – Księga labiryntów to również opowieść o nadziei i pogodzeniu się z losem.
Nie jest to komiks, który należy traktować bardzo dosłownie. Jest to opowieść bardziej oniryczna, metaforyczna, mocno emocjonalna, dziejąca się też w dużej mierze w głowie głównego bohatera. Lemire snuje ją niespiesznie, nie goniony terminami i paluszkiem redaktorów i wydawców, o czym sam opowiada w materiałach dodatkowych na końcu albumu. Oszczędnie stosuje barwy, ale i dialogi. Powoli osacza czytelnika, wciąga do – nomen omen – surrealistycznego labiryntu tajemnic.
Strona komiksu Mazebook – Księga labiryntów
Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś miał pominąć lekturę Mazebook. Być może nie jest to najlepsze czy najbardziej złożone dzieło kanadyjskiego twórcy, ale z pewnością jedno z najbardziej angażujących, emocjonalnych i przygnębiających, a jednocześnie pozwalających z nadzieją spojrzeć w przyszłość. Przyszłość, która czeka przecież każdego z nas, bo prędzej czy później przyjdzie nam się żegnać z najbliższymi. A stracić wtedy sens życia jest bardzo łatwo.
Tytuł oryginalny: Mazebook Scenariusz: Jeff Lemire Rysunki: Jeff Lemire Tłumaczenie: Jacek Drewnowski Wydawca: Egmont 2024 Liczba stron: 256 Ocena: 80/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.
Nasza dzisiejsza bohaterka za dwa dni, 11 grudnia, będzie świętować swoje 29. urodziny. Hailee Steinfeld przyszła na świat w Los Angeles w Kalifornii i już od najmłodszych lat starała się zaistnieć w branży filmowej.