W poprzednich dwaóch albumach tajemnicza maska zmieniała nosicieli często, wyciągając z nich to, co najgorsze. Poziom zbrodni bywał różny, ale wygląda na to, że w trzecim tomie Wielki Łeb będzie miał okazję wznieść się na skalę krajową, a nawet globalną. Oto otwierają się przed nim drzwi do Białego Domu, oczywiście z kilkoma przystankami na pomniejsze masakry w imię demokracji i wolności słowa.
Nie da się uniknąć skojarzeń hasła Maski z głośnym motywem kampanii i rządów Donalda Trumpa. Człowieka znienawidzonego przez artystyczne środowisko, co ciekawe, zazwyczaj dopiero po tym, jak zaczął głosić konserwatywne hasła i zadeklarował start w wyborach. I nie jest to złe, bo miliarder ma swoje za uszami, jak zresztą każdy rezydent Białego Domu. W tym przypadku widoczny był jednak populizm i skrajne emocje, jakie orbitowały wokół jego persony i to właśnie Cantwell uwypukla najbardziej.
Wielki Łeb w tym wydaniu wydaje się jeszcze brutalniejszy niż wcześniej. A przemoc ma się w dobie wszechobecnych mediów jeszcze lepiej niż w latach 90., co przysparza mu zwolenników. Nie objawia się ona tylko poprzez krwawe wyczyny bohatera, a wizerunek współczesnej Ameryki według Cantwella. Krainy, gdzie możni są mistrzami marionetek zdegenerowanych, sfrustrowanych nizin społecznych, dla których nawet szaleniec o zielonym obliczu okazuje się szansą. Odbiega to od komiksowego przerysowania poprzednich albumów, czy może raczej nadal nim jest, ale w wersji znacznie bardziej realistycznej i traktującej medium nie tylko jako formę rozrywki.
Trzeci tom Maski świetnie pokazuje samą ewolucję przemocy w komiksie. W poprzednich dwóch albumach było jej niemało i autorzy zwykle się z nią nie hamowali. Tu ma ona inny wymiar, głównie za sprawą rysunków i technologii, która pchnęła je naprzód. Jest mroczniej, barwy grają tu większą rolę, już sama kreska Patrica Reynoldsa i konwencja historii robią swoje. Jest mniej komiksowo i rysunkowo i przez to tytułowy bohater wydaje się bardziej bezlitosny. Gęba Wielkiego Łba pozostaje niezmienna, ale świat dookoła niego i on sam to już coś zupełnie innego, zwłaszcza że główny nacisk położony jest tu na środowisko polityczne, pozornie tylko ucywilizowane oficjalnymi strojami.
Maska tom 3: Przysięga wierności jest bardziej czytelna i zrozumiała dla czytelnika nieobeznanego ze specyfiką lat 90.. Nosi znamiona poprzednich albumów i nie profanuje ich dziedzictwa, ale to zupełnie inny styl narracji pod każdym względem. Humorystycznym, tematycznym i narracyjnym. Wielki Łeb według Christophera Cantwella to nie uliczne super-kuriozum, a osobnik potrafiący wpłynąć nie tylko na swych nosicieli, gdy poluzuje mu się smycz. Początkowo obawiałem się mocnego upolitycznienia historii, ale przy dzisiejszej debacie publicznej, gdy politycy wyskakują z lodówki czy opakowań płatków śniadaniowych, komiks z lekką nutką polityczną to nawet miła odmiana. Zwłaszcza, gdy ma się do czynienia z opowieścią z charakterem.
Tytuł oryginalny: The Mask: I pledge allegiance to the Mask
Scenariusz: Christopher Cantwell
Rysunki: Patric Reynolds
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Wydawnictwo Non Stop Comics 2022
Liczba stron: 136
Ocena: 70/100