W ramach imprintu Marvel Knights pojawiały się historie nieco oderwane od głównych linii fabularnych, co pozwalało scenarzystom poszaleć i rozwinąć skrzydła. Dla Ennisa była to idealna sytuacja. Ponieważ zebrane w Marvel Knights Punisher tom 3 zeszyty powstały w latach 2001-2008, rysunki do nich mógł jeszcze tworzyć nieodżałowany Steve Dillon, który niejednokrotnie tworzył duet z Ennisem – i niemal zawsze z fantastycznym skutkiem. Nie tylko on użyczył tutaj swojego ołówka, ale po kolei.
Album otwiera jednozeszytowa opowieść zilustrowana przez Toma Mandrake’a (Conan), w której spotkamy Elektrę prowadzącą z Frankiem grę w kotka i myszkę. To raczej wprowadzenie w klimat niż coś godnego zapamiętania na dłużej. Dopiero czteroczęściowe Ulice Laredo dają wyraźny sygnał, że twórcy nie spoczęli na laurach i dalej chcą serwować genialne treści. Ennis prowadzi opowieść w klimatach współczesnego westernu, poruszając też wątek homoseksualizmu i odbioru gejów w zabobonnych małych miasteczkach. Całość idealnie nadawałaby się na film i chociaż nie jestem fanem rysunków Cama Kennedy’ego (Star Wars, Sędzia Dredd), głownie dlatego, że większość jego bohaterów wygląda jak krzyżówki elfów z trollami, to całość czyta się fantastycznie ze względu na intrygującą fabułę pełną zwrotów akcji.
Potem czas na szybki zeszyt poświęcony Soapowi, jednej z najbardziej żałosnych i wzbudzających współczucie postaci w całej serii. Policjant-nieudacznik miał pod górkę odkąd tuż po porodzie pielęgniarka upuściła go na podłogę, ale mimo wszystko ten członek grupy pościgowej odpowiedzialnej za schwytanie Punishera wzbudza w jakiś sposób sympatię czytelnika, nawet jeśli ciągle ładuje się w obleśne sytuacje. A że ilustruje Steve Dillon, to zupełnie nie ma się do czego przyczepić.
Sprzysiężenie osłów to odpowiedź na pytanie co by było, gdyby kilku superherosów dogadało się by wreszcie wyłączyć Pogromcę z gry. Spider-Man i Daredevil mają swoje zasady i nie zabijają, ale już taki Wolverine, szczególnie pamiętający upokarzającą potyczkę z pierwszego tomu, ma ochotę wypruć Frankowi flaki. Punisher ma jednak tajną broń, którą przechwycił przypadkiem. Co to za sekret? Musicie odkryć go sami, dodam tylko, że jest wielki, zielony i będzie bił. A ilustruje niezrównany John McCrea i Crimelab Studios. Jeśli podobnie jak mnie podoba Wam się warstwa graficzna Hitmana czy Chłopaków, to będziecie zachwyceni.
A na deser mamy w Marvel Knights Punisher tom 3 sześcioodcinkową miniserię Punisher War Zone z 2008 roku, w której po latach Ennis i Dillon powrócili do wątków rozpoczętych kilka lat wcześniej. Mamy więc powrót zza grobu niezapomnianej mateczki Gnucci (!), mamy też Elitę, który przecież też został przez Punishera odstrzelony, wreszcie powraca też moja ulubienica Molly von Richthofen, z całą swoją obsesją na punkcie swojej partnerki. Nie muszę dodawać, że to mieszanka wybuchowa i wspaniały hołd motywów, które od początku czyniły serię tak dobrą.
Świetne dialogi, porywające fabuły, mnóstwo brutalności, ale i czarnego humoru – tym wszystkich charakteryzuje się Marvel Knights Punisher tom 3 i poprzednie tomy serii. Ennis ma nieszablonowe podejście do snucia historii i kreowania bohaterów, przez co mamy do czynienia z jedną z najlepszych opowieści, jakie kiedykolwiek wykreowano dla Marvela. Mam nadzieję, że Egmont, oprócz tego, że zacznie wydawać Epici z Punisherem (tak!!!) sięgnie jeszcze po coś nowszego z tą postacią.
Tytuł oryginalny: Marvel Knights Punisher by Garth Ennis – The Complete Collection vol. 3
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Tom Mandrake, Cam Kennedy, Steve Dillon, John McCrea
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 400
Ocena: 85/100