Lepsi wrogowie Spider-Mana – recenzja komiksu

Bohatera czasem definiują jego wrogowie. Spider-Man bez Venoma czy Kravena byłby zupełnie inną postacią, pozbawioną pewnych doświadczeń i głębi ściśle z nimi powiązanymi. Na przestrzeni lat dorobił się jednak tylu wrogów, że spora część z nich statystycznie szoruje dno swej profesji. Lepsi wrogowie Spider-Mana to komiks o właśnie takich postaciach. Trampkarzach, nieudacznikach, a przede wszystkim ludziach, których głównymi wrogami są oni sami.

Strona komiksu Lepsi wrogowie Spider-Mana

Złowieszcza Szóstka to ikoniczny zespół złożony z elity przeciwników Spider-Mana. Każdy z osobna był już wystarczająco drażliwym cierniem, a razem na stałe zapisali się w historii herosa. Nic dziwnego, że pomniejsi łotrzykowie z czasem chcieli być jak oni. Czy raczej, wykorzystać ich markę. Bo Bumerang i jego zespół nie zamierzali zniszczyć Pajęczaka, a nieźle się obłowić. Sęk w tym, że to band co najwyżej garażowy, który zapragnął grać na wielkich festiwalach.

Oto przed nową Złowieszczą Szóstką, liczącą pięć osób, stoi szansa obłowienia się i być może przejęcia kontroli nad jedną z mafijnych sił. Muszą tylko zdobyć legendarny artefakt, by z grupy kłótliwych przebierańców stać się postrachem półświatka Marvela. I może nawet wszystko poszłoby gładko, gdyby nie osobiste ambicje, zakorzenione kompleksy i wreszcie mało chwalebne cechy charakteru, co razem komplikuje sprawę.

Strona komiksu Lepsi wrogowie Spider-Mana

Spencerowi udało się ująć ducha niszowych badassów w ironiczny i inteligentny sposób. Bumerang jako nieoficjalny lider zespołu to kłamca, zdrajca i egocentryk w każdym calu. Nowa Beetle i jej socjopatia, no i Shocker w swoim piankowym kombinezonie. Nie jest to przejaskrawiony momentami humor w stylu Deadpoola, ale pochodna sarkazmu Spider-Mana. Herosa, który też nieraz żył od pierwszego do pierwszego i często upadał, ale dorobił się statusu gwiazdy. Banda Bumeranga to dość patologiczna grupka, potrafiąca co prawda rozkręcić opowieść, ale nie rokująca dobrze na przyszłość.

Atutem są tu mikroopowieści wpisane w główną narrację. Bumerang to gaduła i łgarz, któremu w swej  historii często zdarza się zbaczać z głównego toru. Pomniejsze opowiastki nadają całości tła i pogłębiają historię bohaterów, którzy dotąd pełnili role okazjonalnych worków treningowych dla znanych bohaterów. Wreszcie też ukazują inną stronę świata Marvela. Dla mnie o wiele bardziej strawną niż piętrzące się crossovery i wiekopomne czyny pierwszej ligi herosów. Spencer dobrze żongluje też zwrotami akcji, zaskakując czytelnika, jak i samych bohaterów. Oto ta część świata Domu Pomysłów, gdzie granica między byciem „super” a dziwakiem w cudacznym stroju i z kilkoma gadżetami jest płynna. Moje skojarzenia z serialowym Peacemakerem i ogólną estetyką produkcji Jamesa Gunna nie są tu chyba przypadkowe.

Komiks bawi, ale niekiedy wkracza w poważne klimaty. Zazwyczaj, sięgając po tytuł z pelerynami nie spodziewam się typowego, szarego realizmu. Tu dostajemy człowieka, który zdolny jest do podłości i zapętlonego w swym kryminalnym nałogu, ostatecznie nie wyciągającego żadnego wniosku ze swoich porażek. Próba sprowadzenia go na dobrą drogę przez dawnego towarzysza przypomina usilne starania pomocy uzależnionym od wyskokowych substancji. Zresztą w Lepszych wrogach Spider-Mana znajdziecie więcej punktów, przy których zastanowicie się, czy to nadal rozrywkowy komiks z Marvela.

Steve Lieber wykonał swe zadanie. Dzięki niemu samozwańcza Złowieszcza Szóstka prezentuje się licho i to wcale nie przez swe czyny. Lokale niskiego standardu, kiepskie mieszkania, które wynajmują czy wyraz ich twarzy, gdy tylko ściągają maski, sugerują raczej, że mamy do czynienia z bandą cosplayerów chcących wkroczyć na ścieżkę zbrodni. Ale żeby odejść od klimatów dramatu społecznego rysownik szybko i niespodziewanie potrafi przejść w widowiskowe akcje, wśród którym kilka mogłoby kwalifikować się do miana porządnej super-bitewki. Ostatecznie jednak komiks sprawnie balansuje na granicy realiów świata superludzi z mało pocztówkowymi sceneriami.

Strona komiksu Lepsi wrogowie Spider-Mana

Przywykliśmy, że w świecie superbohaterów i ich antagonistów wszyscy prezentują pewien poziom. Jak być tym dobrym, to Irona Manem albo Thorem. Jeśli już złym, to przynajmniej na poziomie Magneto. Zapominamy przy tym o całym tym planktonie, który nie pożąda nieskończonych sił kosmosu, a chce przetrwać kolejny miesiąc lub odłożyć coś na fundusz emerytalny. Aha, no i nie bardzo ma przy tym chęci i zdolności do podporządkowania się systemowi obywatelskiemu, czyli mówiąc brutalniej – podnieść zad do pracy. Lepsi wrogowie Spider-Mana to sprawnie napisana, zabawna, ale też i sprowadzająca na ziemię opowieść z łotrami, którym może brakuje ambicji i mocy, ale potrafiąprzykuć do kadrów równie mocno co rozmaici tytani i źli bogowie. Akcja komiksu ma miejsce w Marvel NOW!, czyli w czasie gdy w ciele Parkera urządził się Otto Octavius, co pokazuje, że Egmont nie zamknął się na komiksy z okresów, od których uginają się półki wiernych czytelników. A niniejsza pozycja świadczy o tym, że to dobry ruch wydawcy.


Okładka komiksu Lepsi wrogowie Spider-Mana

Tytuł oryginalny: Superior Foes of Spider:Man Omnibus
Scenariusz: Nick Spencer
Rysunki: Steve Lieber
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 376
Ocena: 85/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?