Zapomnijcie o tym, co czytaliście w poprzednich tomach. Po tragedii, której byliśmy świadkami w poprzednim tomie zmieniło się bardzo wiele. Richard Aldana jest zbiegiem, zapuścił brodę i ukrywa się przed władzami Doliny Królów. Niektórzy myślą, że nie żyje, a niektórzy pomagają mu stanąć na nogi. Bohater zamienił się we wzór buntownika i bliżej mu teraz chyba do mentora niż do żołnierzyka.
Podobnie sytuacja ma się z Adrianem. Od śmierci bliskiej osoby, której doświadczył chłopak, minęła dekada. Wielu sądzi, że młody Velba nie żyje, ale ten zaszył się w barze poza ryftem i tylko czasami wmiesza się w jakąś bójkę, starając się nie wystawiać swoich wyjątkowych mocy na widok publiczny. Z różnym skutkiem oczywiście. Kiedy Richard dowiaduje się, że Adrian żyje, ruszy go odnaleźć – tylko on bowiem może dowieść, że sytuacja w Dolinie Królów nie jest taka, jak niektórym mogłoby się wydawać.
Narracja w LastMan tom 7 rozbita jest na dwa oddzielne wątki. Pierwszy to przepychanki o władze w Dolinie – tu jest dość klasycznie – zdrady, sojusze, manipulacje, konflikty. Drugi to świat poza ryftem, bardziej współczesny, gdzie królują roboty i seks za pieniądze. Nillipolis przypomina nieco futurystyczne Las Vegas, ale jednocześnie zamieszkują je tak dziwaczne postacie jak szeryf wyjęty rodem z Teksańskiej masakry piłą mechaniczną.
Podczas lektury LastMan tom 7 zacząłem się zastanawiać, czy Balak, Sanlaville i Vives na pewno mają rozpisany pomysł na całą serię, czy może raczej idą kompletnie na żywioł. Jeśli chodzi o mój odbiór jako czytelnika, postawiłbym swoje pieniądze na tą drugą sytuację. Jednak nie sposób nie docenić łatwości, z jaką twórcy wrzucają do swojej opowieści tak wiele motywów „od czapy”, które mimo wszystko miksują się w całkiem strawną całość.
Z każdym kolejnym tomem czuć, że twórcy po prostu dobrze się bawią ze swoją serią, a ten luz w tworzeniu opowieści ewidentnie zaczął podobać się czytelnikom, ponieważ LastMan nie tylko otrzymał nagrody, ale też i własną grę z 2016 roku, która o dziwo jest niedostępna do kupienia w Europie, przynajmniej w wersji na konsolę Sony. I mnie również udzieliła się ta nieskrępowana zabawa, bo o ile do pierwszy tomów podchodziłem z delikatną rezerwą, o tyle teraz, w zasadzie na półmetku historii, uważam, że LastMan jest lepszy niż kiedykolwiek wcześniej.
Jeśli macie ochotę na prostą, ale nie prostacką opowieść, w której przede wszystkim liczy się nie kunszt fabularny czy rysowniczy, a to, by ten wózek jechał coraz szybciej do przodu mimo przeładowania, to LastMan tom 7 Wam to zapewni. Jeśli jesteście stałymi czytelnikami serii od Non Stop Comics, to nie muszę Was namawiać do kontynuowania lektury, ale jeśli z jakiegokolwiek powodu odpuściliście sobie tę historię, to teraz jest świetny moment, żeby zrewidować poglądy i do niej wrócić.
Tytuł oryginalny: LastMan vol. 7
Scenariusz: Bastien Vives
Rysunki: Bastien Vives, Michael Sanlaville, Yves Balak
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Non Stop Comics 2022
Liczba stron: 216
Ocena: 75/100