LastMan tom 5 – recenzja komiksu

Serię LastMan przyjąłem raczej z umiarkowanym zachwytem, ale to, co zaskoczyło mnie w niej najbardziej to fakt, że z tomu na tom zmieniała ona swoje oblicze, dodawała nowe elementy i coraz bardziej zaskakiwała. I tak LastMan tom 5 to wciąż stosunkowo intrygujący miks naleciałości z różnych komiksowych zakątków – od mangi o dzielnych wojownikach (dzień dobry, Dragon Ball) i o dorastaniu, po bardziej zachodnie w swoim kształcie i wymowie fantasy.

https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/457/943/457943/1614610373/800.jpg

Strona komiksu LastMan tom 5

Już w poprzednim albumie zmiany były widoczne – z poobijanych aren, gdzie dzielni fighterzy ścierali się w walkach wręcz, akcja przeniosła się do futurystycznej metropolii. Na scenę wszedł niejaki Milo, wpływowy mafiozo, który zanim poważnie namieszał, zdążył zejść… z areny wydarzeń. Na szczęście twórcy LastMana mają w zanadrzu więcej drugoplanowych osobowości, którzy są w stanie zaburzyć żywot Richarda, Adriana i Marianne.

LastMan tom 5 to między innymi zaskakujące powroty zza grobu, niespodziewane sojusze czy wreszcie rozgrzebywanie tajemnic z przeszłości. Twórcy odważniej i pewniej zaczęli kreślić fabułę i swoich bohaterów. W tym albumie doszukałem się miedzy innymi śladów legend arturiańskich, zakonu wojowników pod królewską wodzą, czy związanej z nim tajemniczej sekty, która nie cofnie się przed niczym, by wyeliminować swoich przeciwników.

https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/457/944/457944/1614610373/800.jpg

Strona komiksu LastMan tom 5

Bastienowi Vivèsowi i jego pomocnikom udała się rzecz osobliwa – stworzyli opowieść z zupełnie niepasujących do siebie elementów, popadającą na dodatek w skrajnie odmienne stylistyki, ale z czasem opanowali poczucie chaosu, poprawili spójność, a także dostosowali tempo w taki sposób, by wszystko sprawiało wrażenie lepiej zaplanowanego i dojrzalszego. Tam, gdzie wiele serii traci impet i się psuje, LastMan się w pewnym stopniu rozwija.

Non Stop Comics weszło w serię, która miała prawo się nie przyjąć, jednak póki co całość liczy aż 12 tomów (czyli nie jesteśmy jeszcze nawet w połowie, a przecież tak dużo się już wydarzyło!), a na podstawie komiksu powstał nawet serial animowany i gra na konsole (o której, mam wrażenie, nikt nie słyszał). To świadczy o całkiem sporej sile tej historii, a LastMan tom 5 jest na to kolejnym dowodem.

https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/457/945/457945/1614610373/800.jpg

Strona komiksu LastMan tom 5

Podsumowując – jeśli zdarzyło się Wam odbić od LastMana po jednym bądź dwóch tomach, myślę, że warto dać mu jeszcze jedną szansę. Vivès ma w zanadrzu jeszcze sporo pomysłów, a tajemnica Doliny Królów i Zakonu Głowy Lwa staje się coraz lepiej zarysowana i bardziej intrygująca. Twórcy nie zapomnieli o akcji i dynamicznych pojedynkach na pięści, kopniaki i moce, a także o subtelnym humorze, a całość czyta się szybko i przyjemnie. To żadna rewolucja na rynku komiksowym, ale udany tytuł, który może nie zaczął spektakularnie, ale za to radzi sobie coraz lepiej.

P.S. Pomimo prezentowanych wyżej przykładowych stron, komiks jest czarno-biały. Tak jak w każdym tomie, tylko kilka kartek zostało pokolorowanych.


https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/457/946/457946/1614610374/800.jpg

Okładka komiksu LastMan tom 5

Tytuł oryginalny: LastMan vol. 5
Scenariusz: Bastien Vives
Rysunki: Bastien Vives
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Non Stop Comics 2021
Liczba stron: 204
Ocena: 70/100

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?