François Montagne i Jacques Jardin to dwaj przyjaciele, których los rzucił w sam środek tych wydarzeń. Pierwszy z nich to typ bawidamka stroniącego od wojskowej dyscypliny, ale posiadającego cechy przydatne na polu bitwy. Jardin z kolei to człowiek łagodny, o artystycznej duszy i osobistych problemach na wielu podłożach. Obaj trafiają w realia świata zupełnie inne niż Francja ery Napoleona III, gdzie szybko przekonują się, że polityka ich ojczyzny wobec nieco mniej rozwiniętych państw to wcale nie niesienie kaganka pokoju i światłej monarchii.
Scenarzyści wpletli w realia historyczne osobiste historie bohaterów, a nawet wysunęli je na czoło. Montagne i jego żal po utracie bliskiego, zabitego kilka lat wcześniej przez Chińczyków. Jardin i jego odrzucenie przez najbliższych. I z przeciwnej strony – oficer zdolny do największych zbrodni dla zysku i dowódca zaślepiony ideałami. Dostajemy też historię Chinki związanej małżeństwem z niemłodym francuskim dyplomatą, rozbitej między dwie ojczyzny. Alcante i Bollee stawiają silnie na wątki obyczajowe, podkreślające dramat opiumowego konfliktu, pochłaniającego nie tylko tych, którzy odpłynęli w niebyt pod wpływem narkotyku.
Obecnie mocarstwowość Francji i Wielkiej Brytanii jest wspomnieniem. To nadal silne państwa europejskie, lecz nikną w cieniu potężniejących Chin, na które miały swego czasu chrapkę. W XIX wieku, gdy Polacy marzyli o niepodległości, kraje zachodniej Europy czerpały zyski z kolonializmu – zjawiska, gdzie nierzadko zdarzały się aberracje, a samo zdobywanie wpływów między państwami miało nieraz krwawy przebieg. Wojny opiumowe to tego podręcznikowy przykład. Alcante i Bollee nie idą w samobiczującą się krytykę, ale dość surowo oceniają władze francuskie i brytyjskie, łase na chińskie bogactwa i zyski z obrotu opium. Taka ocena własnej historii to dobra praktyka. Nadmierne idealizowanie czy potępianie czynów przodków to okłamywanie samych siebie, a realne spojrzenie na dawne czyny zasługuje na pochwałę.
Komiks europejski wydaje się jakby… poważniejszy. Autorzy z nieco większą wrażliwością i artyzmem podchodzą do swej pracy i nawet tworząc dla amerykańskich wydawców, starają się zachować starokontynentalnego ducha. Doskonale widać to w ilustracjach Xaviera Besse, które mogłyby ociekać wysokooktanową dynamiką, a najważniejsi bohaterowie być niczym gwiazdy kina akcji. Zamiast tego artysta skupia się na otoczeniu, gdzie majestat cesarskiego pałacu kontrastuje z pomniejszymi wioskami. Orientalny klimat jest wyraźny, ale nie jest to zachodnie, kiczowate jego wyobrażenie, a bardziej pragmatyczna, nieco ubrudzona wizja, zwłaszcza sceny z palarni opium czy sam finał.
Laowai to przygodowy komiks historyczny, poruszający odległy dla Polaków wątek, co nie oznacza, iż jest on nieistotny i mało interesujący. Panowie poruszają historię w mądry, wyważony sposób. Nie klęczą za grzechy, które popełnili ich przodkowie, ale nie zamierzają też ich górnolotnie usprawiedliwiać. Najbardziej w pamięci utkwiła mi postać francuskiego generała i finalna sceny jego skruchy. Ciekawy jest również kontrast między europejskimi dowódcami wojskowymi a chińskim generałem. Słowem, obok wielkiej historii dostajemy arcyciekawe wątki personalne, sprawnie stworzonych bohaterów i doskonałe rysunki. Ze wstydem przyznaję się do małej ignorancji. Komiks europejski nie jest mi tak bliski jak ten zza Atlantyku, ale Laowai to solidna motywacja do zerknięcia na dzieła ze Starego Kontynentu.
Tytuł oryginalny: Laowai- Tome 01: La guerre de l’opium, Laowai- Tome 02: La batallie de Dagu, Laowai- Tome 03: La chute du Palais d’ete
Scenariusz: Alcante, LF Bellee
Rysunki: Xavier Besse
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Wydawnictwo Lost In Time 2021
Liczba stron: 160
Ocena: 80/100