Historia początkowo nie wydaje się skomplikowana. Drobniutkie dziewczę wędruje pod ochroną zakutej w sporych gabarytów zbroję strażniczki przez liczne mniej lub bardziej cudowne krainy. Po drodze natrafiają na różne plugastwa, które ulegają jednak determinacji zakutej w żelazo obrończyni. Dziewczyna dorasta, a wraz z nią jej priorytety i spojrzenie na nieprzejednaną, lezącą za nią wszędzie zbroję. Na jej drodze pojawiają się nowe możliwości, z których żal nie skorzystać, ale wszystko ma swoją cenę…
Krok po kroku to historia, po której nie oczekiwałem więcej niż baśnio-podobnej rozrywki. Tymczasem Spurrier tworzy dzieło głębokie i wielowątkowe, zaskakujące jako całość i perfekcyjnie domknięte. Komiks spełnia wszystkie warunki gatunku. Pojawiają się magicznie elementy, cała feeria barw i ulotne piękno, którego nie potrafię jednoznacznie nazwać. Jest też i mrok, bezlitosny w swej postaci, ale nie okrutny i bezcelowy. Spurrier układa swą opowieść przemyślanie i… czyni to bez słów.
A jak to jest właściwie z tym brakiem tekstu? Sam uwielbiam przegadane komiksy, wielodymkowe, ale nie pogardzę dobrą narracją obrazkową. Krok po kroku to historia czysto wizualna, bo nawet jeśli pojawiają się dymki, to zawierają domyślne znaki, których znaczenie dopowiada obraz, a nie one same. W takiej konwencji łatwo o fabularnego gniota. O niezrozumienie autora i zmarnowanie potencjału całego pomysłu, gdzie większość ciężaru opowieści spada na rysownika. Na szczęście dla wszystkich za ilustracje odpowiada tu nie byle kto, bo znany już polskiemu czytelnikowi Matias Bergara.
Rysownik Cody w magiczny sposób łączy sielskość i piękno otoczenia z krwawymi i brutalnymi działaniami obrończyni. Piękne krainy z kadru na kadr zamieniają się w pole bitwy, a strażniczka dorównuje biegłością w sztuce wojennej największym komiksowym rzeźnikom. Element batalistyczny jest świetny, jednak nie on jest podstawą tego komiksu. Bezimienna dziewczyna, jej emocje i sama droga to nie tylko następujące po sobie kadry z awanturniczymi przygodami, a opowieść o dojrzewaniu i finalnie przeznaczeniu. Jest lekka w odbiorze, choć nie przedstawia miałkich treści, a uzyskanie takiego efektu zasługuje na szacunek.
Osobno jeszcze kilka słów na temat stylu Bergary. W Krok po kroku pojawiają się posępniejsze wątki, ale trzymają się granic baśni. Nie idzie to w stronę dark fantasy ani grozy. Przemoc występuje, ale nie inaczej było u klasyków pokroju Andersena i nie dominuje powieści. Wszystkie detale w świecie narysowanym przez Bergarę są znajome, ale z pewną obcą nutką. Tak jakby wszystko działo się za górami, za lasami i oczywiście dawno, dawno temu. I niekoniecznie w świecie, gdzie wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Krok po kroku dostarcza emocji, które ciężko znaleźć gdzie indziej. Dostajemy generyczną baśń, dostosowaną jednak odpowiednio do współczesnego czytelnika, wnoszącą nawet do gatunku nieco nowych elementów. Jednocześnie to opowieść drogi, gdzie przemiana bohaterek jest nieoczekiwana, ale satysfakcjonująca. Przyznam, że początkowo podchodziłem do komiksu jak do kolejnej opowieści z magią, przygodą i śladowym mrokiem, którą zapomnę dość szybko, a i poużywam sobie w recenzji. Spurrier i Bergara zawiedli moje złośliwe oczekiwania i zaskoczyli w pozytywny sposób. Rzadko też zdarza mi się, bym czuł, że historia jest pełna i nie potrzebuje niczego więcej. Mój czytelniczy głód to nienasycone bydlę, ale tutaj czułem, że koniec to TEN koniec. Niczym w filmach z minionych epok kina, gdzie piękną czcionką filmowcy oznajmiali, że to już wszystko, co chcieli przekazać widzowi i czas wyjść z sali kinowej.
Tytuł oryginalny: Step By Bloody Step
Scenariusz: Simon Spurrier
Rysunki: Matias Bergara
Tłumaczenie: Aleksander Donakowski
Wydawca: Nagle Comics 2023
Liczba stron: 152
Ocena: 80/100