Mark Waid prezentuje świat, w którym sztandarowymi herosami nie są już znani nam członkowie Ligi Sprawiedliwości ani ich potomkowie, a zupełnie nowe pokolenie superludzi. Przekraczających swe uprawnienia, sięgających po metody zbrodnicze i tak naprawdę niewiele różniących się od czarnych charakterów. Co stało się z Supermanem i resztą? Odpowiedzią są wydarzenia z Metropolis, w których śmierć poniósł sam Joker, a Kal-El stracił pozycję bożyszcza tłumów. I to z powodu własnego kodeksu moralnego. Po latach Ostatni Syn Kryptona wraca wraz ze swoimi wiernymi przybocznymi. Tylko czy świat potrzebuje herosów z dawnych lat i czy zdołają oni odsunąć agresywnych młodzików?
Centralną postacią komiksu nie jest jednak ani Superman, ani żaden inny przebieraniec. Istotną rolę odgrywa niemłody już pastor Norman McCay, który doznaje objawienia w swoim kościele. Nie ukazuje mu się jednak żaden chrześcijański święty ani anioł, a Spectre, który zabiera go w podróż prowadzoną w niespokojnych czasach. Waid serwuje narrację z punktu widzenia wszechwiedzącego obserwatora. Pastor śledzi przebieg wydarzeń, pozwalając czytelnikowi na przyjęcie neutralnej postawy wobec bohaterów, co jest kluczowe w tym komiksie. Oprócz Supermana i nowej fali herosów jest też i trzecia strona, pod przewodnictwem Batmana, który nie przyłącza się ochoczo do swego kolegi w jego krucjacie, ale też zdecydowanie odcina się od jego oponentów.
Waid stawia kilka pytań o postawy moralne komiksowych herosów, za którymi kryją się realne idee. Mamy Supermana z jego wyidealizowanym sposobem na działalność peleryniarza, który nawet z jego możliwościami przekroczył granicę utopijności. Są młodzi herosi, skrajnie niebezpieczni w swych postawach i o dość mętnej moralności. Jest wreszcie i Batman, będący trzecią, centrową nieco stroną. Szanuje dziedzictwo herosów, ale nie obawia się przemocy i przysłowiowego wzięcia wszystkiego za mordę. Przy tym nie idzie w terroryzm i despotyczne metody, miarkując swe działania, zresztą jak czynił to zawsze. Wszystkie trzy grupy są jednak ocenione przez opinię publiczną i rządy. Waid nie stawia ich ponad prawem, a rola cywilów ma tu większe znaczenie niż przywykliśmy do tego w standardowych historiach z metaludźmi.
Nie można nie wspomnieć o biblijnym wręcz rozmachu Kingdom Come: Przyjdź królestwo. Liga Sprawiedliwości zawsze miała w sobie coś nadludzkiego, wręcz religijnie nadnaturalnego i ową boską iskrę doskonale pokazuje okładka albumu. Konkurencyjni Avengers są o wiele bardziej ludzcy i śmiertelni, nawet biorąc pod uwagę Thora. Herosi DC po latach stali się jeszcze bardziej odlegli od tych, których przyszło im bronić, co widać również wizualnie. Siwizna na skroniach Supermana nie dodała mu lat, a patriarchalnego majestatu. Forma, jaką przybrał Flash, uczyniła go jeszcze bardziej nieuchwytnym, a niemal orwellowski system walki Batmana ze zbrodnią sprawił, że jego skuteczność osiągnęła najwyższą skalę. Co przy okazji podkreśla odmienność i całą brutalistyczną stylistykę młodych.
Tytaniczną robotę w wyżej wspomnianym aspekcie robi Alex Ross. Artysta o hiperrealistycznej kresce, skręcającej w pomnikową nieskazitelność, tu pozwolił sobie na nieco więcej „brudku” niż w Marvels czy Sprawiedliwości. Klasyczni herosi zostali poddani liftingowi, który pozbawił ich teatralnych rajtuzów, a herosi pokolenia Magoga to pójście w stronę obscenicznego high fashion w wykonaniu supebohaterskim. A to jedynie wierzchołek tego, co zaprezentował. W jego kadrach czuć bardziej napięcie niż dynamikę, a perspektywa pastora McCaya ma w tym spory udział. Mitologiczne obrazy mieszają się z codziennością. Mrok zlepia się ze światłem i tak dalej. Słowem – Ross nie generalizuje i tworzy złożone dzieło, a ogrom dodatków tylko pokazuje, ile pracy w nie włożył.
Ekskluzywna wersja Kingdom Come: Przyjdź królestwo, po latach niedostępności tej historii na naszym rynku, była wskazana. Historia ta nie zestarzała się ani odrobinę i choć blisko jej do „strażnikowej” koncepcji superherosów, to porusza istotne tematy dla komiksu z trykociarzami na swój sposób. Walka pokoleń, światopoglądów, jej konsekwencje i pewna próba odbrązowienia pomnikowych postaw, które mają się dobrze i dziś. Nie dajcie się zwieść majestatycznej okładce. To nie kolejna historia eventowa, a porządne dzieło, będące również odtrutką na filmowe światy herosów, w których nie brak łatwych do przełknięcia ku chwale rozrywki uogólnień i uproszczeń.
Tytuł oryginalny: Kingdom Come
Scenariusz: Mark Waid
Rysunki: Alex Ross
Tłumaczenie: Maciej Drewnowski, Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 360
Ocena: 90/100