Strona komiksu Kapitan Ameryka tom 6: Odrodzenie
W jednym z poprzednich tomów Red Skull i banda jego akolitów próbowała dokonać czegoś, czemu zapobiegła w ostatniej chwili Sharon Carter. Teraz dowiadujemy się, że działania te miały na celu ściągnięcie Steve’a Rogersa z zaświatów i to bynajmniej nie dlatego, że Skull stęsknił się za solidnym łomotem tarczą od swego wieloletniego przeciwnika. Herr Schmidt ma wobec niego wspaniały (w jego mniemaniu oczywiście…) plan, pokazujący, że wśród całej rzeszy łotrów Marvela należy do ścisłej czołówki.
Red Skull to bowiem wyjątkowa kanalia. Niby można zaliczyć go do panteonu stereotypowych komiksowych złoli, co to chcą zniszczyć świat i ukraść dzieciakom miśki, ale jednocześnie jego plany są przerażającoskuteczne, czysto złe i to niekoniecznie w komiksowym języku. W tym tomie Skull pokazuje kolejny poziom swego sukinsyństwa, którym przyćmiewa w pewnym momencie postaci Normana Osborna i Dooma. W pewien sposób koresponduje to z Tajnym imperium, ale to nie miejsce na spoilery…
Strona komiksu Kapitan Ameryka tom 6: Odrodzenie
Śmierć Rogersa była rozegrana w intrygujący sposób. Zawierała w sobie heroiczny pierwiastek, miała drugie dno i mocne podłoże fabularne, że o ogromnym wydźwięku nie wspomnę. Brubaker postarał się w tej kwestii i nie inaczej jest ze wskrzeszeniem Capa. Nie tak dawno Marvel przywrócił do życia kilkoro X-Men, w tym Logana. I zrobił to tak koślawo, że na miejscu Wolverine’a wróciłbym do grobu. W Kapitan Ameryka tom 6: Odrodzenie cel komiksu nie jest zdobywany naprędce, a ma odpowiednie podłoże fabularne, gdzie znalazła się rola zarówno dla Avengers, jak i Dark Avengers Osborna, co kolejny raz uwypukliło nasze rynkowe braki z czasu Dark Reign.
Bryan Hitch zrobił na mnie ogromne wrażenie w Ultimates, a jego realistyczna stylistyka świetnie oddaje nierealistyczne wydarzenia z udziałem przebierańców. Widowiskiem rządzą na przemian Cap i Skull. Stanowią przeciwstawne bieguny, gdzie z jednej strony mamy atletycznego herosa w barwach USA, a z drugiej pokrakę z czerwonym czerepem i w nazistowskim mundurku, który mimo to potrafi wzbudzić strach. Hitch w pewnym momencie przełamuje tę granicę i wychodzi mu to bardzo dobrze, ale znacznie większe wrażenie robi podróż Steve’a, a zwłaszcza jej finalny etap… Kapitan Ameryka tom 6: Odrodzenie wizualnie jest albumem całkowicie współczesnym, ale czuć tu komiksową monumentalność z minionych epok kariery Capa. Symbolicznie i dosłownie. Nie zapomniałem też, że obok rysunków Hitcha pojawiają się prace Luke’a Rossa i Butcha Guice’a, niezmiennie zresztą dobre, jak we wcześniejszych tomach.
Strona komiksu Kapitan Ameryka tom 6: Odrodzenie
Ed Brubaker zdążył już wskrzesić Bucky’ego, zastrzelić Steve’a Rogersa, a w tym tomie przywraca go do życia. W międzyczasie stworzył też kilka solidnych pomniejszych historii. Gdyby trafiło na mniej zdolnego autora lub co gorsza, ludzi o odmiennych wizjach, dostalibyśmy szereg kolidujących ze sobą opowiastek na glinianych nogach. Twórca Criminal to pierwsza liga i udowadnia, że wskrzeszenie herosa po krótkim pobycie w zaświatach może odbyć się bezboleśnie dla niego i pomyślunku czytelnika.
Okładka komiksu Kapitan Ameryka tom 6: Odrodzenie
Tytuł oryginalny: Captain America: Reborn
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Bryan Hitch, Luke Ross, Butch Guice
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 232
Ocena: 85/100
