Tradycyjnie już w tomie zawarte są krótkie, jednozeszytowe opowieści, chociaż tym razem jest ich nieco więcej, bo Jonah Hex – Pochowajcie mnie w piekle to prawie 230 stron brudnej, zakurzonej, pochlapanej krwią westernowej przygody pełnej pojedynków rewolwerowych, masakr z użyciem ostrego narzędzia, patroszenia zwierząt, picia podłego alkoholu i rozmów o nieraz specyficznie pojmowanej moralności. Tak oblicze serii wyglądało od początku i nic a nic nie zmieniło się wraz z finałowym tomem.
Mamy tu 10 zeszytów i wszystkie napisał niezmordowany duet: Justin Gray i Jimmy Palmiotti. Formuła opowieści wyczerpała się już jakiś czas temu, ale muszę zauważyć, że panowie podchodzą do tej postaci z takim pietyzmem, że nawet wśród powtarzalnych motywów i rozwiązań znajdą się perełki, które zaskoczą albo zwrotem akcji, albo jaką szaloną postacią, którą zapamiętamy jeszcze długo po odłożeniu komiksu na swoje miejsce na półce.
Seria Jonah Hex, oprócz oczywiście właściwych scenarzystów na właściwym miejscu, zawsze stała rysownikami. Nie wszyscy reprezentują ten sam poziom artystyczny, nie wszystkim można polubić w taki sam sposób, ale na pewno nie można odmówić tej opowieści różnorodności i gościnnych występów wielkich gwiazd branży. Nie inaczej jest w Jonah Hex – Pochowajcie mnie w piekle. Najwięcej jest oczywiście Jordiego Berneta, który narysował połowę z dziesięciu zeszytów, ale mnie w pamięć zapadną na dłużej historie, które na kartach komiksu ożywili Eduardo Risso (Księżycówka), Fiona Staples (Saga) i Jeff Lemire (m.in. Czarny młot, Łasuch). Chociażby dla samych tych nazwisk warto nabyć niniejszy album.
Nie będę starał się oceniać każdej z historii z osobna, skupię się zamiast tego na tych, które moim zdaniem najbardziej wyróżniały się oryginalnością. W Wystrzałowym miesiącu miodowym dowiemy się kogo poślubił Hex i czy będzie w stanie ustatkować się u boku swojej wybranki, czy też może wpędzi go to w jeszcze większe kłopoty. Rewolwerowiec odwiedzi też szalony i brutalny cyrk, zmierzy się z brutalnym mordercą kobiet oraz z równie seksowną co szaloną Meksykanką. Fabularnie najbardziej zaskoczyło mnie z kolei przewrotne Morderstwo w Cottonwood, a także Staruszek, w którym Hexowi pozwolono po latach spotkać się ze swoim ojcem-oprawcą. Ta ostatnia historia wydawała się wręcz napisana dla Jeffa Lemire’a i to właśnie on ją narysował.
Niektóre z zebranych w Jonah Hex – Pochowajcie mnie w piekle opowieści wylatują z głowy od razu po przeczytaniu, z niektórych zapamiętamy co ciekawsze i gwałtowniejsze fragmenty, ale jedno jest pewne: Hex to bohater, który zasługuje na własną serię i obecność na polskim rynku. Niniejsza historia dobiegła końca, ale jej bezpośrednią kontynuację już pewnie znacie – to seria All Star Western z Nowego DC Comics, wydana przez Egmont wcześniej, w latach 2014-2015. To dobry moment, by po nią teraz sięgnąć, szczególnie że dalej pisali ją Gray i Palmiotti.
Seria ta miała swoje wzloty i upadki. Kilka historii pamiętam do dzisiaj, wspominam też tomy przeciętne, w których mało która opowieść się wyróżniała. Wydawca wiedział jednak, co robi, bo częstotliwość wydawania albumów pozwoliła uniknąć i znudzenia i przesytu. Cieszę się, że ta seria trafiła na rynek, bo poczucie sprawiedliwości Hexa bywa równie szpetne, co jego oblicze, a to często było motorem napędowym poszczególnych odcinków i puent. Fanów cyklu nie trzeba namawiać na zakup, pozostałym polecam – mimo pewnych wad – poznanie tego niecodziennego bohatera, który niczym westernowy Punisher, niczym hardkorowy Lucky Luke zawsze wychodzi cało z opresji. Ja wiem, że będzie mi go brakować.
Tytuł oryginalny: Jonah Hex: Bury me in Hell
Scenariusz: Justin Gray, Jimmy Palmiotti,
Rysunki: Jordi Benet, Eduardo Risso, Nelson, Fiona Staples, Rafa Garres, Jeff Lemire, Ryan Sook, Mick Gray, Diego Olomos, Jimmy Palmiotti
Tłumaczenie: Tomasz Kłoszewski
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 228
Ocena: 75/100