Seria przyzwyczaiła nas już do sporej dawki szaleństwa – wszak na jej łamach pojawiają się nie tylko ludzie z supermocami, znani i mniej znani ze świata DC Comics, ale i wszelkiej maści demony i dziwaczne stwory, jak obecne w poprzednim tomie zwierzęta-zombie. Jednak pierwsza zawarta tutaj pięcioczęściowa historia ma bardziej przyziemny charakter. Jasne, wciąż pełna jest świrów, którzy częściej otwierają ogień niż usta i serca, ale u podłoża fabuły leżą demony przeszłości naszych bohaterów, a po drugiej stronie lufy znajdą się zarówno podrzędne gangusy, jak i byli członkowie elitarnego oddziału SAS, a obecnie działający na własną rękę najemnicy. Hitman tom 3 to dla starającego się zabijać tylko „tych złych” i desperacko pragnącego robić dobre uczynki Tommy’ego okres sporych wątpliwości.
Kto jest dobry, a kto zły? Dylematy moralne nakreślone w pierwszej opowieści, która ostatecznie okazuje się raczej mało porywająca i przepełniona bezsensowną akcją, zostaną rozwinięte i posłużą jako kanwa do kolejnych historii. Na szczególną uwagę zasługuje ta zatytułowana Tommy dla zuchwałych, na łamach której Monaghan i jego wierny towarzysz Natt trafią do fikcyjnego państewka w Afryce, aby zaprowadzić porządek i spacyfikować agresywnych rebeliantów. Zatrudnieni przez pracujące dla prezydenta wojsko poczują się jak za starych dobrych czasów, ale u Ennisa nic nie może być proste. Czy aby handlujący narkotykami rebelianci nie są czasem „tymi dobrymi”, a mający na swoich usługach dwójkę brutalnych superludzi prezydent nie okaże się krwawym dyktatorem?
Hitman tom 3 to także gościnny udział jednej z ikon DC – Supermana. Nie powinno to dziwić, jako że na łamach serii gościli już Batman czy Green Lantern, jednak występ Człowieka ze Stali jest dość wyjątkowy. Clark i Tommy po prostu… rozmawiają. Okazuje się, że Superman też może się mylić, a rolę jego spowiednika (nadmienię tylko, że skuteczniejszego od samego Bruce’a Wayne’a) pełni tu likwidujący szumowiny zabójca na zlecenie. Co cyngiel może dać ikonie amerykańskiej dobroci i sprawiedliwości? Warto przekonać się samemu, szczególnie, że ten subtelny zeszyt to wyżyny talentu Ennisa do opowiadania emocjonalnych historii. To także kolejny dowód na to, że Hitman sprawdza się o wiele lepiej w spokojniejszych, poważniejszych i bardziej przyziemnych tematach.
Widać to również po ostatnich zeszytach. Dwuczęściowa opowieść o tragicznej przeszłości rodziny Tommy’ego rzuci nowe światło na jego narodziny, porzucenie przez matkę oraz genezę jego imienia. Być może fabularnie jest ona nieco zbyt czarno-biała, ale trudno odmówić jej mocy. Szkoda tylko, że zdecydowano się zakończyć tom autoironiczną, ale słabiutką historyjką o podróży Hitmana w bardzo daleką przyszłość. Pomimo upływu kilku tysięcy lat nic się nie zmieniło – superbohaterowie nadal są sobą, a głupich ludzi nie brakuje.
W rysunkach niepodzielnie króluje John McCrea, możecie więc zapomnieć o realizmie i skupić się na szalonej, groteskowej jatce, w ramach której krew leje się strumieniami, członki latają na lewo i prawo i co chwila coś wybucha. Taki niezobowiązujący, lekki klimat przeplata się tu z tymi ambitniejszymi momentami, w których błyszczy głównie scenariusz, a więc rysownik nie zawsze ma możliwość wzbicia się na wyżyny swojego talentu. Mnie styl artysty z Irlandii Północnej nie rzuca na kolana, ale też nie przeszkadza w odbiorze całości – Wam też nie powinien.
Hitman tom 3 to tom dość nierówny. Zaczyna się niespecjalnie ambitnie i raczej nudnawo, by z każdym kolejnym zeszytem bardziej się rozkręcać. W efekcie druga połowa tomu jest znacznie lepsza, niż pierwsza. Na półmetku tej opowieści Ennis i McCrea radzą sobie jednak nieźle, nie odstając zbytnio od tego, co prezentowały nam poprzednie tomy.
Tytuł oryginalny: Hitman vol. 3
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: John McCrea
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 364
Ocena: 75/100