Tom zaczyna się trzyczęściową historią Blackstars, w której Hal, należąc do tytułowej organizacji, wspiera umacnianie jej praw w całym wszechświecie. Po raz kolejny zauważyć można, że Morrison ma słabość do wampirów i uwielbia bawić się krwiopijczą konwencją, mieszając ją z kosmiczną awanturą. Historia ta doskonale ilustruje złożoność pomysłów autora, gdzie centralnym punktem po raz kolejny jest bohater, nie zaś światło zielonego pierścienia. A to ledwie odskocznia od głównej opowieści, pierwotnie ujęta w formie miniserii.
Charakter wszystkich zamieszczonych tu historii Morrisona ma bizarny, szalony klimat w gęstym sosie science fiction. Właściwie Green Lantern w jego wykonaniu bliższy jest Doom Patrolowi niż wcześniejszym wcieleniom przygód Szmaragdowego Strażnika. Pomoc w odnalezieniu pupila kosmicznej istoty będącej świadomym frontem burzowym z innego wymiaru to najlepszy przykład na to, że twórca Invisibles nie ogranicza działań Lanterna do patrolowania przestrzeni kosmicznej i unieszkodliwiania złoli zieloną energią. Miejscami kpi sobie nawet z patosu superbohaterów, nie obawiając się przy tym zaznaczyć, że Hal Jordan to przede wszystkim policjant, czasami jedynie wspierający herosów i nie jest to jedyny istotny punkt, wyróżniający run Morrisona na tle innych w kontekście głównego bohatera.
Hal Jordan to gliniarz i jego głównym zadaniem jest utrzymywanie ładu i porządku. Pochodzi co prawda z Ziemi, ale nie oznacza to, że cieszy się ona u niego specjalnymi względami, zwłaszcza gdy jej mieszkańcy naginają prawo. Morrison kilka razy na łamach tego tylko tomu pokazał, że Błękitna Planeta to dla Hala prowincja. Planeta peryferyjna z jej superbohaterami i problemami, które sama sobie tworzy. Może i sentyment do macierzy czasem przychodzi, ale służba jest ważniejsza. I to bodaj jeden z nielicznych autorów, którzy nie robią z Hala dobrego wujaszka z kosmosu dla rozwydrzonego gatunku ludzkiego, który wbrew logice zawsze na pierwszym miejscu stawia swój glob. Pozwala to autorowi jeszcze bardziej oderwać się od głównych wątków DC rozwijających się w trakcie wydarzeń z Green Lanterna, ale też popycha bohatera do przodu.
Liam Sharp to człowiek stworzony do ilustrowania SF w pełnym tego słowa znaczeniu. Co to znaczy? Nie tylko piękne gwiezdne pejzaże i sunący na ich tle międzygwiezdny złom, ale też cała ta abstrakcja i pstrokacizna obcych planet i bytów. Green Lantern tom 3: Blackstars to mocne weird fiction i Sharp w swym rozmachu bliższy jest europejskim powieściom graficznym, niż amerykańskim standardom. Nie wszędzie jest jednak kosmicznie, bo pojawia się też pop-artowe superbohaterstwo, gdzie rastrowe tła ścielą się gęsto. W części poświęconej Blackstars rysunki wychodzą z kolei spod ołówka Xermanico i choć ten nie pozwala sobie na popisy jak kolega, to kadry z Batmanem i Supermanem, otwierające kolejne zeszyty, godne są tego albumu.
Green Lantern tom 3: Blackstars to nie komiks dla kogoś, kto chce poznać pierwszego ziemskiego Green Lanterna i cieszyć się prostą superbohaterską przygodą. Morrison w pełni realizuje tu swoją autorską wizję bohatera, znacznie różniącą się od tego, co zwykle pojawia się na kartach komiksów z jego udziałem. Czyż nie to samo spotkało zresztą X-Men i Doom Patrol? Zapewne sporo pomysłów i postaci Szkota zostanie z nami na dłużej, jak miało to miejsce z Kukułkami Stepford czy Flexem Mentallo. Niedawno scenarzysta ogłosił, że przechodzi na urlop, skupiając się na współtworzeniu seriali. Nam nie grozi jednak brak jego dzieł, bo sporo z nich nie ujrzało jeszcze światła dziennego na naszym rynku, a znając politykę Egmontu, to oprócz ostatniego tomu omawianej serii pojawi się też najświeższe z dzieł szkockiego scenarzysty – Superman & The Authority. Tymczasem Green Lantern tom 3: Blackstars stanowi dowód na to, że z najświeższych liniowych serii DC to właśnie ten cykl jest najciekawszy i najlepszy, mimo obciążenia autorskim sznytem.
Tytuł oryginalny: The Green Lantern Season Two Vol.1: Blackstars
Scenariusz: Grant Morrison
Rysunki: Liam Sharp, Xermanico
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 246
Ocena: 85/100