Głębia tom 4: Zewnętrzne aspekty wewnętrznych postaw – recenzja komiksu

Pisarze SF niekiedy wybiegają w przyszłość o całe eony. Na pozór im dalej, tym trudniej jest przewidzieć możliwy rozwój, choć tym samym można machnąć ręką na realizm i logikę, popuścić wodze wyobraźni i stworzyć dzieło genialne. Endymion czy Diuna to kamienie milowe fantastyki, których czas akcji to daleka przyszłość, co pozwoliło ich autorom na pewną swobodę i nietrzymanie się ściśle prawideł nauki. Bo czasem liczy się przygoda, a nie skostniałe zasady. Do takich dzieł zaliczyć można też Głębię, gdzie mimo tysięcy lat pewne rzeczy pozostają niezmienne. Głębia tom 4: Zewnętrzne aspekty wewnętrznych postaw otwiera nowe bramy do dalszych wydarzeń, choć nie brakuje i cieni z przeszłości.

Strona komiksu Głębia tom 4: Zewnętrzne aspekty wewnętrznych postaw

W poprzednim tomie wrogie Salusowi miasto zostało zniszczone przez Tajo Caine i może to nieładnie z mojej strony, ale jakoś mi nie żal mieszkańców Palumy. Teraz to samo grozi kopule Salus, na którą dybie ocalała z katastrofy Lara, skądinąd żona Marika Caine’a i tym samym szwagierka Tajo. Rozpoczyna się wyścig o ocalenie jednej z ostatnich kolonii ludzkości i nie chodzi tylko o bombę, a jej istnienie w najbliższych latach. Systemy podtrzymywania życia, zapasy i zwłaszcza kondycja społeczna Salusa dobiegają do granicy i jedynym wyjściem jest opuszczenie bezpiecznej głębi. W tym pomóc może nieoczekiwany sojusznik, którego historię poznajemy w retrospekcji z Marikiem, którego rodowód sięga jeszcze początków przeniesienia ludzkości w głębiny.

Strona komiksu Głębia tom 4: Zewnętrzne aspekty wewnętrznych postaw

W jednym Remender nie różni się od większości autorów SF i zarazem postapo – bo Głębia załapuje się do obu tych gatunków. Chodzi o degrengoladę i zbydlęcenie społeczeństwa, które najbardziej błyszczy na jego szczycie. Tu Remender dość sprawnie operuje brudną erotyką, której zadaniem stanowczo nie jest wzbudzić jakikolwiek rumieniec, a ukazać otwarty upadek obyczajów. Tym samym kieruje komiks do bardziej dojrzałego czytelnika. I nie chodzi o goliznę, a sam sens jej ukazywania, co dotyczy też przemocy i wulgaryzmów. Głębia to nie dzieło zakazane, z osiemnastką i plusem, a raczej tytuł, w który należy się wczytać. Co nie zawsze wychodzi mu na korzyść.

Narracja Głębi to ciężka rzecz. Odnoszę wrażenie, że Remender wyrzuca w tej serii wszelkie ograniczenia, jakie hamują go w innych tytułach i ciśnienie emocjonalności z naciskiem na klimaty depresyjne jest tu wysokie i grozi rozsadzeniem. Do tego dokładają się rysunki Grega Tocchiniego, które są fantastyczne i wyróżniają komiks, ale swą barwnością same absorbują sporo uwagi. W efekcie powstaje dzieło wymagające pewnej cierpliwości i nastawienia przed lekturą. To SF, w którym pojawia się element przygodowy, ale bez całego fundamentu autorskiej złożoności byłoby ono kolejnym lekkim dziełem opartym jedynie na ciekawej idei. I gdyby dłużej się nad tym zastanowić, to czy legendarne tytuły tego gatunku również nie są czymś, co wymaga większej uwagi niż popularne około-space-operowe tytuły, których głównym zadaniem jest nie opowiedzieć historię, a sprzedać kolosalną ilość gadżetów dla fanów?

Strona komiksu Głębia tom 4: Zewnętrzne aspekty wewnętrznych postaw

Głębia nie jest moją ulubioną serią Remendera. Mimo całej podwodnej egzotyki i autorskiej wizji nie kupiła mnie tak jak Deadly Class czy Tokyo Ghost, ale czwarty tom wyraźnie nabiera wiatru w żagle i pcha fabułę do przodu. Dotyczy to nie tylko przejrzystości akcji, ale i samych bohaterek, które wydają się bardziej wyraziste niż w poprzednich tomach. Remender ma rękę nie tylko do tworzenia interesujących postaci, ale też do dalszego ich rozwoju. Głębia tom 4: Zewnętrzne aspekty wewnętrznych postaw to domknięcie ciążących fabule spraw w pełnym akcji stylu i ukierunkowanie serii w odpowiednią stronę, przy tym nie pozbawiając jej charakterystycznych elementów.


Okładka komiksu Głębia tom 4: Zewnętrzne aspekty wewnętrznych postaw

Tytuł oryginalny: Low Vol 4: Outer Aspects of Inner Attitude
Scenariusz: Rick Remender
Rysunki: Greg Tocchini
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Non Stop Comics 2018
Liczba stron: 136
Ocena: 70/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?