Giant Days tom 14 – Bądźmy w kontakcie – recenzja komiksu
Piotr Pocztarek,
23 września 2024
Zazwyczaj mówimy, że wszystko co dobre, szybko się kończy, ale seria Giant Days wcale nie skończyła się szybko i dzięki wydawnictwu Non Stop Comics jest z nami od 2017 roku. Przez naprawdę długi czas twierdziłem, że to jedna z najlepszych, najszczerszych i najbardziej życiowych rzeczy, jakie przytrafiły się naszemu komiksowemu światku i zdania nie wypada już zmieniać, chociaż ostatni tom zauważalnie zaniża wysoki do tej pory poziom. Ale i tak wielka szkoda, że Giant Days tom 14 – Bądźmy w kontakcie zawiera już dwa ostatnie zeszyty i epilog przygód Daisy, Esther, Susan i ich partnerów i przyjaciół.
Przygoda dwójki dziewczyn z nauką dobiega końca, a Susan na medycynie będzie jeszcze musiała wkuwać przez dwa lata. Jeszcze tylko bal pierwszoroczniaków, na którym tym razem nasze bohaterki będą pełnić rolę przyzwoitek dla przesadzających z alkoholem dzieciaków i można zaczynać wejście w dorosłość. Czy ich przyjaźń przetrwa próbę czasu i odległość, a także nawał piętrzących się obowiązków zawodowych? Czy – zgodnie z tezą postawioną w podtytule – uda im się pozostać w kontakcie?
Strona komiksu Giant Days tom 14 – Bądźmy w kontakcie
Każdy dorosły wie, że znajdując się na rozstaju jakichś dróg trzeba podejmować bardzo trudne decyzje, a każda z nich niesie ze sobą nierzadko poważne konsekwencje. Czasem będzie to utrata miłości (lub znalezienie nowej), czasem zmiana pracy, a czasem osłabienie relacji z najbliższymi przyjaciółmi, którzy towarzyszyli nam przecież od zawsze. O tym właśnie opowiada Giant Days tom 14 – Bądźmy w kontakcie, chociaż robi to w nieco inny sposób niż wcześniej.
Strona komiksu Giant Days tom 14 – Bądźmy w kontakcie
John Allison wciąż dość trafnie portretuje rzeczywistość młodych ludzi, ich dylematy, małe zwycięstwa i porażki, ale jakby tuż przed metą trochę zabrakło mu pary. Czternasty tom jest wyraźnie słabszy od poprzednich, mniej zabawny i spójny, czasem nieco chaotyczny, jakby autorowi zabrakło wyobraźni lub odwagi, żeby definitywnie postawić kropkę nad „i”. Podobnie jak w poprzednim tomie mamy tutaj trochę zwariowanych głupotek, takich jak paranormalny (?!) pojedynek z dwiema niecnymi koleżankami Esther z nowej pracy, a seria wtedy jest po prostu najsłabsza – o wiele gorsza niż gdy przyziemnie skupia się na przyjaźni i odczuciach głównych bohaterek i całej ekipy.
Epilog wydał mi się mało wyrazisty, a szkoda, bo przecież seria zawsze słynęła z trafionego w punkt humoru, świetnie skonstruowanych życiowych postaci i trudnych tematów ukrytych pod dawką pozornej lekkości świata przedstawionego. Szkoda, że nie udało się utrzymać tego poziomu do samego końca, ale uczciwie trzeba też przyznać, że autor postanowił zakończyć swoją serię kiedy poczuł, że nie ma już więcej do powiedzenia. To uczciwie podejście do czytelników.
Strona komiksu Giant Days tom 14 – Bądźmy w kontakcie
Giant Days tom 14 – Bądźmy w kontakcie to nieco wysuszona wisienka na naprawdę znakomitym torcie i tego serii nikt nie odbierze. Nawet drobne wpadki nie są bowiem w stanie zmazać faktu, że przez zdecydowaną większość czasu Giant Days był po prostu znakomitym dziełem i jednym z lepszych komiksów komediowo-obyczajowych kiedykolwiek wydanych w Polsce. Praca Johna Allisona i Max Sarin zasłużyła na wszystkie nagrody i zachwyty, którymi została obdarzona i każdy szanujący się fan komiksu po prostu powinien ją znać. A słabszy odcinek? Cóż, ideałów nie ma, nie istnieją. I o tym też był ten komiks.
Tytuł oryginalny: Giant Days vol. 14 Scenariusz: John Allison Rysunki: Max Sarin Tłumaczenie: Paweł Bulski Wydawca: Non Stop Comics 2024 Liczba stron: 112 Ocena: 60/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.
Nasza dzisiejsza bohaterka za dwa dni, 11 grudnia, będzie świętować swoje 29. urodziny. Hailee Steinfeld przyszła na świat w Los Angeles w Kalifornii i już od najmłodszych lat starała się zaistnieć w branży filmowej.