Giant Days tom 11 – Mną się nie przejmujcie – recenzja komiksu

Od publikacji ostatniego tomu Giant Days minęło trochę czasu, a ja uświadomiłem sobie jak bardzo tęskniłem za Daisy, Esther, Susan i resztą ekipy. Na szczęście nie trzeba już dłużej czekać, bo Giant Days tom 11 – Mną się nie przejmujcie trafił jw ręce czytelników, a wraz z nim kolejne perypetie nieco szalonych przyjaciółek, które (sam nawet nie wiem, kiedy to się stało) są już na trzecim roku studiów. I chociaż są starsze i bardziej doświadczone, wcale nie oznacza to, że przestały pakować się w kolejne miłosno-emocjonalne perypetie.

Jako że zbliża się Halloween, dziewczyny udają się na imprezę tematyczną, na której niestety zjawa się też Ingrid, była dziewczyna Daisy. Teoretycznie spotyka się już z nowym partnerem, ale jednocześnie tęskni też za dawną miłością. Susan i Esther zrobią wszystko, by nie dopuścić do zejścia się nieszczęsnej pary, przy okazji zaliczając typowo imprezowy zgon (wszyscy wiemy, że w pewnym wieku balangowanie do późna możne się skończyć jedynie utratą przytomności).

Esther też nie ma łatwego życia. Coraz bardziej zakochuje się w nerdowatym i spokojnym Edzie, ale jak to zwykle bywa (i pewnie Wam też niejednokrotnie się to zdarzyło), zwleka zbyt długo z wyartykułowaniem swoich uczuć, przez co chłopak przenosi w międzyczasie na wyższy poziom znajomość z pewną postawną Australijką, chociaż przecież jeszcze nie tak dawno temu po alkoholu wyznawał Esther swoje uczucia. Czy pomimo przeciwności losu tej dwójce pisane jest być razem, zanim Ed znajdzie fundusze, żeby wyjechać? Czy może kochliwa Esther zdąży w międzyczasie zadurzyć się w kimś innym? Jak często Wam zdarzało się ciągle mijać z kimś, z kim chcielibyście spróbować stworzyć relację?

Ponieważ idą święta, w mieście otwiera się jarmark bożonarodzeniowy dowodzony przez tajemniczego Cliffa. Jak się okazuje, inicjatywa jest jedynie przykrywką do czegoś o wiele bardziej złowieszczego. Nasi bohaterowie, a w szczególności Daisy, staną się ofiarami kogoś na kształt guru sekty, który wykorzystując trudną sytuację studentów i ich zapał do pracy postanawia wzbogacić się ich kosztem. To najbardziej poważny epizod w Giant Days tom 11 – Mną się nie przejmujcie, chociaż nadal przedstawiony w pełen humoru, lekki sposób.

Zbliżające się Walentynki to z kolei dla naszych bohaterek i bohaterów czas na podsumowania. Susan stara się na moment stać się romantyczną, co jak wiemy ma raczej niewielkie szanse na powodzenie. Esther idzie na z pozoru idealną randkę, a Daisy odbiera kolejną lekcję asertywności. I tak mija fabuła tej serii o zwykłych codziennych perypetiach – studia, praca i randkowanie. Na pewnym etapie normalne życie każdego z nas. A wszystko podane w szczery, wysmakowany i zabawny sposób.

Może Giant Days tom 11 – Mną się nie przejmujcie nie popycha fabuły jakoś mocno do przodu, ale angażuje na tyle, że najchętniej od razu sięgnąłbym po kolejny tom opisujący dalsze losy paczki przyjaciół. John Allison ma niesamowity dar snucia niezwykle życiowych opowieści o ludziach z odmiennymi charakterami i poglądami na świat, a radosna cartoonowa kreska Max Sarin, chociaż czasami nieco odrealnia wydźwięk całości, stanowi świetne uzupełnienie opowieści i podkreśla jej urok i humor.

Giant Days, nawet pomimo kilku słabszych tomów, to wciąż seria, którą będę polecał każdemu. Jest idealna nie tylko dla komiksiarzy zmęczonych superbohaterszczyzną, ale i dla tych, którzy w tej formie sztuki szukają odzwierciedlenia codzienności. Chociaż twórcy czasem pokazują rzeczywistość w krzywym zwierciadle, to i tak na końcu okazuje się, że trafnie przedstawili sytuację i bezbłędnie przedstawili koszmary dorastania, chociażby takie, jak pierwsze zetknięcie się z rodziną swojej wybranki czy walka z kompleksami. Nie potrafię wskazać innego komiksu, podczas lektury którego tak często myślałem „rany, życie tak właśnie wygląda”. Albo chciałbym, żeby tak wyglądało.


https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/513/530/513530/1660647235/800.jpg

Okładka komiksu Giant Days tom 11 – Mną się nie przejmujcie

Tytuł oryginalny: Giant Days vol. 11
Scenariusz: John Allison
Rysunki: Max Sarin
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Wydawca: Non Stop Comics 2022
Liczba stron: 162
Ocena: 80/100

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?